wtorek, 20 listopada 2012

Mini, czy maksi?

Na początek wieści od Assyni wywiadu (czyli mua): wyśledziłam (a częściowo wymacałam)! Górna, lewa czwórka i dolna, prawa dwójka są na swoich miejscach. Dziecię mamy już dziewięciozębne :D

A po za tym.

Ostatnio bardzo modny staje się minimalizm. Ograniczanie ilości dóbr nabywanych i posiadanych.
Zasadniczo idea piękna i słuszna. Zwłaszcza, kiedy minimum w ilości przekłada się na maksimum w jakości. Ale dla mnie jednak niemożliwa do realizacji w dużej mierze.

Uwielbiam wnętrza minimalistyczne. Jednak mam, może nie mnóstwo, ale trochę, przedmiotów, które choć nie niezbędne, są mi bliskie, dobrze się czuję w ich otoczeniu i nie poświęcę na ołtarzu idei.

Do mojego księgozbioru idea minimalizmu w ogóle nie ma przystępu. Apage!

Są jednakowoż dziedziny, w których nieśmiało i nieortodoksyjnie do minimalizmu dążę.

Jeśli chodzi o kosmetyki, to mój minimalizm ma charakter wrodzony. Nigdy nie kręciło mnie posiadanie nieskończonej ilości flakoników i fiolek. W skuteczność cudownych specyfików też nie do końca wierzę. Nie posiadam kremu na każdą okazję, tony kolorowych mazideł oraz pięćdziesięciu najmodniejszych zapachów. No taka ułomna jestem w tej dziedzinie. Nie tak, żeby całkiem nic. Mój niezbędnik zawiera ok. 20 produktów branży kosmetycznej. I nie to, żeby komuś żałowała, po prostu akurat ten typ tak ma.

Przekłada się to na pielęgnację Aurory. Jeszcze w ciąży ustaliliśmy, że z przyczyn zdrowotnych (chemiaaaaaa) i ideologicznych ilość serwowanych Jej kosmetyków ograniczymy do minimum.

Zasadniczo kosmetyczka naszego Dziecia od urodzenia zawiera:
- olej ze słodkich migdałów - do masażu, po kąpieli, do pielęgnacji skóry.

- płyn do mycia - jakoś jednak nie mogę się przekonać do kąpania jedynie w wodzie, czy wodzie z mlekiem. Ale płynu używamy ilości minimalne, kilka kropli dosłownie.

- olej kokosowy - moje ostatnie fenomenalne odkrycie.
Używamy go do mycia zębów. Hamuje rozwój próchnicy (udowodnione!), daje po nosie drożdżom odpowiedzialnym za pleśniawki, i można spokojnie myć nim zęby dziecku, które nie wypluwa jeszcze pasty (bo zasadniczo to produkt spożywczy jest :D). Ora, która początkowo w kwestii higieny jamy ustnej miała własne zdanie (Nie zamierzam stosować!) uwielbia zapach kokosa i teraz na mycie zębów (Dziewięciu, co podkreślam z dumą :D) reaguje wręcz entuzjastycznie.

  Olej nadaje się też dla dorosłych. Można domieszać sody oczyszczonej i dodać kilka kropli olejku miętowego. Ja spróbowałam raz, bez domieszek. Euforii nie odczułam, ale jeszcze popróbuję.
Zastępuje nam też krem na mróz. Choć w słoiku jest bardzo twardy, to po nabraniu ("naskrobaniu") na dłoń momentalnie się rozpuszcza. Jest baaardzo tłusty i "łatwosmarowny".

 Podobno można go też używać jak masła do ciała. Spróbowałam raz. Jak dla mnie jest jednak zbyt oleisty, a nie wchłania się jakoś błyskawicznie, zaś po kwadransie zapach zaczął mnie jednak denerwować, ale podobno dla niektórych jest super. Fakt, że skóra po nim jest miękka, gładka i zadowolona :)

Aha, dodam jeszcze, że jest niemożebnie wprost wydajny :D

- krem z filtrem - Używamy Babydream'a. Przyzwoity skład i cena, jesteśmy zadowoleni. Zaznaczam, że nie używaliśmy go na każdy spacer, a jedynie, kiedy było ostre słońce, albo planowaliśmy dłużej posiedzieć gdzieś bez możliwości ukrycia się w cieniu.

- olejek goździkowy - Antykomarowo. Kilka kropli na rondo od kapelusza i paputy (nie może dotykać skóry). Działa świetnie.

Używaliśmy też kilkukrotnie, acz okazało się, że nie potrzebujemy:
- krem  na mróz - Hipp'a (lubimy). Był świetny, ale wyparł go olej kokosowy :D.

- krem dopupny - użyliśmy kilka razy, kiedy pupa się zaczerwieniła i groziła odparzeniem. Tak, takich z cynkiem. Dziś użyłabym lanoliny (ale jeszcze nie miałam okazji). Raz, na łagodne zaczerwienienie użyłam oleju kokosowego. Zniknęło :D

- mleczko pokąpielowe - przez jakiś czas. Wyparte przez olejek migdałowy :)

O minimalizmie w innych sferach naszego życia - wkrótce.
C.D.N.
A tu Ptaszka w wolierze :D
(Gada jak najęta, nie nadążam z uzupełnianiem słownika :D)

(A Hafija zaprasza po tran :D)
Pin It Now!

3 komentarze:

  1. najpierw myślałam(nie wiem dlaczego), że będzie o spódniczkach, potem o kosmetykach, ale Twoich się spodziewałąm :)

    OdpowiedzUsuń
  2. to z tymi kosmetykami podobnie jak u nas :D
    niesamowite nie półki w łazience nie muszą się uginać :D a człowiek i tek nie śmierdzi i wygląda dobrze ;D (no bo wyglądam chyba dobrze co? ;P )

    OdpowiedzUsuń
  3. O olej kokosowy do szczęki :D Lubię to!!

    OdpowiedzUsuń