poniedziałek, 13 września 2010

Jestem dumna z Adama.

Adam to nasz przyjaciel i jeden z ludzi tworzących główny trzon i serce Teatru Ognia "Inko Gni To" (który założyłam i prowadzę, w którym działa też Przemek).

Adam jest inteligentnym, otwartym człowiekiem,  pasjonatem, przy tym ma dar zarażania energią i entuzjazmem - co w ludziach cenię. Jest też obdarzony inicjatywą. Adam w rok zrobił takie postępy w technikach kręcenia kijem i performowaniu, jakie niektórzy robią w pięć.

A w zeszły piątek zrobił swoją pierwszą imprezę (publiczną) fireshow.
Przedarłszy się przez gąszcze biurokracji, uporawszy z mającymi ciągoty anarchistyczne przedstawicielami szczecińskich grup fireshow, wzajemnymi animozjami, problemami etyki branżowej, podstawami PR'u, stowarzyszeniem, chcącym przywłaszczyć sobie efekty jego pracy - zorganizował na Deptaku Bogusława świetną imprezę, z rewelacyjną atmosferą, na której ludzie doskonale się bawili.

A dziś o 18.30 wystąpi w Radiu FM, w audycji "Środek Miasta" (kontynuując tradycje Teatru ;D).

I jak tu z takiego łosia nie być dumnym, co? :D:D:D
Pin It Now!

Notatki z podróży - Dominikowo

Byliśmy w łikend w Dominikowie u Voga w gościnie. Odbywało się tam spotkanie Hirdu (drużyna zbrojna w dużym uproszczeniu - Huginns Hird, czyli Drużyna Hugina to stowarzyszenie zajmujące się rekonstrukcją historyczną, czy też jak kto woli archeologią doświadczalną, którego Przemek jest współzałożycielem). Przemek jechał niejako "służbowo", ja - w charakterze gościa.

Zaskoczyło mnie mnóstwo rzeczy. Zaskoczyła mnie pogoda, która zapowiadała się najwyżej średnio, a była fenomenalna. Zaskoczył nas totalny i permanentny brak zasięgu (w związku z tym ledwo dojechaliśmy na miejsce, bo nie mogliśmy zadzwonić do gospodarza po wskazówki). Zaskoczyło mnie piękno lasów i jeziora, i nocnego nieba. Zaskoczyła nas (a wkrótce nawet potężnie zaciążyła) ilość grzybów w lesie. Zaskoczyła nas niedzielna, cudowna eskapada kajakowa po  jeziorze (na boso, bo nie wzięłam odpowiednich butów, a pływanie w glanach jakoś mi się nie uśmiechało). Zaskoczyła mnie atmosfera. Zaskoczyła mnie propozycja Voga (wygląda na to, że na następny wypad pojadę już nie jako gość).

Lubię takie zaskoczenia :)
Pin It Now!

piątek, 10 września 2010

Notatki z podróży - czas biegnie wolniej

Do Szteklina dojechaliśmy jakoś koło północy. Już wcześniej trochę zaniepokoił nas fakt, że drogi dojazdowej w atlasie samochodowym po prostu niebyło. Ale uzbrojeni w zdrukowaną z Internetu mapkę śmiało ruszyliśmy w mrok i w drogę.

Okazało się, iż istotnie - pomimo, że Szteklin całkiem sporą osadą jest (kilka ośrodków wypoczynkowych, agroturystyka i całkiem sporo domków - nie tylko letniskowych), to asfaltu do niej nie dociągnęli. Co prawda, Kasztelan Tadeusz uprzedzał, że jedziemy w XV wiek, ale nie traktowaliśmy jego ostrzeżeń aż tak dosłownie!
Żeby było ciekawiej jechaliśmy po ciemku, co przy braku jakiegokolwiek sensownego oznaczenia polnej drogi prowadzącej do wioski, wpędzało nas w budzącą drżenie niepewność, czy nie jedziemy czasem wprost w maliny. Jadąc w ciemności po wertepach natrafiliśmy na znak drogowy, nakazujący ograniczenie prędkości do 30km/h. Potraktowaliśmy to jako przejaw czyjegoś dużego poczucia humoru (droga nie umożliwiała rozwinięcia prędkości większej niż 15, no może 20...).
W końcu, po telefonicznej konsultacji z Kasztelanem udało nam się trafić do wytęsknionego celu (co prawda okazało się, że gospodarz spodziewał się nas dopiero następnego dnia i musiał dojechać na miejsce skądśtam, co zajęło mu ok 1,5h, ale co tam).

W trakcie oprowadzania po włościach Kasztelan uraczył nas informacją, że w Szteklinie należy wyrzucić zegarek. Tu - idąc np. pożyczyć grabie od sąsiada, trzeba: na wstępie postawić "Special'a" (żeby nie wyjść na gbura), następnie pogwarzyć z pół godzinki. Jako, że sąsiad też nie gbur, a człowiek kulturalny - w rewanżu i on postawi jakiś smakowity napitek, pogwarzycie kolejne pół godzinki - i tak, syci rozmowy, piwa i kontaktów międzyludzkich, a także zaopatrzeni w grabie, a może i kosiarkę - wrócicie radośnie do dom.

Opowieści Kasztelańskie okazały się prawdą. Nie uwierzycie, ale tam (na wszystkich drogach pomiędzy Malborkiem, Starogardem Gdańskim, Gniewem, Pelplinem i Kiszewą, po których przyszło nam jeździć) wszyscy jeżdżą zgodnie z przepisami I jak napisane jest, żeby nie szybciej niż 60, to suną 60, a nawet 55!!!!! Naprawdę! My, rodowici Szczecinianie, jeśli nie z dziada, to przynajmniej z ojca i matki (no dobra, w niektórych przypadkach tylko z matki) - byliśmy w ciężkim szoku!
Pin It Now!

środa, 8 września 2010

Notatki z podróży - Chińska gorączka c.d.

nadal Malbork:
Na wieży - ja i kawałek Przemka


Na wieży: Przemek i skrzywiona ja :)


Malbork z góry:




Chłopiec i jego klocki ;) - największy na świecie obraz z klocków lego - kopia "Bitwy pod Grunwaldem" wykonana własnym sumptem przez Polaka z Kanady, w bagatela - 3 lata.


Makietka






Kominkowanie c.d.









(na marginesie: nie wiem, od kogo dostaliśmy tę grę, ale jest świetna :D:D:D)

Głowa:


Dzień kolejny - Szteklin:

Na koniku






I kto ma dłuższy ogon???







Akuku




Chyba nabroiliśmy...









Kontakty z naturą ;)








Była jeszcze mysz za kominkiem, ale mimo dokarmiania biszkoptami nie dała się namówić na współpracę Żaba też szybko zwiała.

Państwo Kasztelaństwo Korożaństwo :D




Dzień następny:

Szteklin


Takie zabawy




To dokąd dzisiaj?



Nie nasze flasze


Magna Carta Dworu





Pelplin:

Fantastyczne miejsce. W muzeum diecezjalnym mają najdroższą książkę na świecie (prawie ją ukradliśmy, w każdym razie udało nam się włączyć alarm, niemal przypłacając to zawałem :D) - jeden z pierwszych egzemplarzy Biblii Gutenberga, wyjątkowy, bo z odciśniętym przypadkiem na jednej ze stron kształtem użytej czcionki drukarskiej. Na podstawie tego odcisku udało się zrekonstruować prasę użytą przez Gutenberga. Pelpliński egzemplarz jest bodaj najlepiej zachowanym w ogóle i jedynym w Polsce. Naprawdę robi wrażenie.

Bramy Jerycha
(oryginał w Ziemi Świętej)





Niesamowita jest też pelplińska Katedra. Sam gmach jest gotycki i ogromny, jego wielkość podkreśla jeszcze strzelistość wieżyczek i ostrołuków. Z oryginalnego wyposażenia zachowały się stalle (zdjęcia nie oddają ich piękna) z czarnego dębu, jeden z najcenniejszych okazów ówczesnej roboty snycerskiej.





Reszta wyposażenia jest barokowa. Wchodząc byliśmy oszołomieni przepychem i bogactwem tej świątyni. 30 (!) ołtarzy, freski, stalle,  płyty nagrobne pelplińskich biskupów, witraże... - nie wiedzieliśmy co podziwiać najpierw. Zdjęcia nie oddają nawet cząstki piękna tego miejsca.

Sklepienie gwiaździste



Gotyk














Dwaj wandale ekologiczni (Samson i Przemysław) rozdzierają ginący gatunek:


Święta Marta (coś chyba jest w tych imionach):









Zbawy po drodze do Gniewu - psychodeliczne rolki i ja w lusterku :)



C.D.N.


Pin It Now!