wtorek, 28 października 2014

Dziecko na Warsztat rusza w podróż! Najpierw na gryfie po Szczecinie

Jako, że świetnie się bawiłyśmy biorąc Dziecko na Warsztat, postanowiłam wziąć udział w drugiej edycji tego projektu. Wobec czego mam przyjemność zaprosić Was w podróż, w którą razem z Orą ruszają wszystkie Dzidzioły ze Smoczej Brygady (czyli grupy domowo edukowanych prawie-przedszkolaków).

"A droga wiedzie w przód i w przód,
Choć się zaczęła tuż za progiem -
I w dal przede mną mknie na wschód,
A ja wciąż za nią – tak jak mogę...
Znużone stopy depczą szlak -
Aż w szerszą się rozpłynie drogę,
Gdzie strumień licznych dróg już wpadł...
A potem dokąd? – rzec nie mogę."

" Niebezpiecznie wychodzić za własny próg(...) Trafisz na gościniec i jeśli nie powstrzymasz swoich nóg, ani się spostrzeżesz, kiedy cię poniosą."
J.R.R. Tolkien

A jednak wyruszyliśmy :D
Jako że "Nawet najdalszą podróż zaczyna się od pierwszego kroku" - zaczęliśmy od własnego, szczecińskiego podwórka.

Rozglądając się po dostępnych środkach transportu zdecydowaliśmy się skorzystać z... gryfa.
To mityczne zwierzę jest herbem naszego miasta i całego województwa.

Gryf to zwierzę mityczne, czyli wymyślone. Ludzie od baaaaaaaaaaaardzo dawna (3000r.p.n.e.)wyobrażali sobie, malowali i opisywali stworzenia łączące w sobie cechy orła, lwa i (czasami) dzikiego osła. Gryfy miał pilnować bajecznych skarbów, a nawet znosić je, jak jajka. Wg. innych legend po prost ich domem były góry, w których występowały rozmaite kamienie szlachetne, a broniły jedynie swoich gniazd i młodych.

W Europie wizerunek gryfa trafił na tarcze herbowe rycerzy i książąt. M. in. upodobał go sobie ród książąt pomorskich, od swego herbu zwany Gryfitami, władający pomorzem zachodnim i mający siedzibę w Szczecinie.

Gryf występuje też w herbach wielu okolicznych miast. Mnóstwo jest na tych terenach legend o gryfach, głównie związanych z tym kto i gdzie je zobaczył ;)

Żeby poznać dobrze te stworzenia najpierw sięgnęliśmy do lektury: 

Niestety trzy dni temu mój laptop zszedł był, w związku z czym wszystkie fotografie są chwilowo (mam NAPRAWDĘ szczerą nadzieję, że jedynie chwilowo) niedostępne. W związku z czym musicie sobie wyobrazić, jak wyglądał mityczny stwór w tej książeczce. Choć w zasadzie, może to być najbardziej miarodajny sposób. W końcu autor też widział go oczyma wyobraźni.
Bardzo podzielone są opinie na temat upierzenia gryfa. Choć na tarczy herbowej Szczecina jest on czysto czerwony, to w ogóle przypisuje mu się barwy od śnieżnobiałej, przez rozmaite zestawienia kolorystyczne, aż do pełnego spektrum widma.
My w swojej pracy (bibułowo-kartonowo-kredkowosztyftowy kolaż na kartonie) przyjęliśmy opcję tęczowego upierzenia.

Oglądaliśmy rozmaite przedmioty z wizerunkami gryfów - historycznymi, ale i całkiem współczesnymi. Lataliśmy i kroczyliśmy w takt muzyki, jak gryf. Łapaliśmy nawet w szpony (te  stóp) chusty i małe zabawki, żeby wyćwiczyć gryfie umiejętności łowieckie.

Następnego dnia Ora, gładząc mój czerwony płaszcz powiedziała: "Mamo, masz kurteczkę jak lew!". Kilka chwil konwersacji wyjaśniło, że miała na myśli gryfa i odtąd mój płaszcz stał się gryfią kurtką. Rozpoznaje także (z okien autobusu) gryfa na budynku Zarządu Portu. Z resztą gryfy są w naszym mieście wszechobecne i bardzo często na nie wpadamy. Choćby pompując wodę zabytkową pompą miejską.
Orce robienie gryfów spodobało się tak, że w domu zrobiła drugiego na własny użytek.

Ten wpis z przyczyn rozmaitych (najpierw organizacja Tygodnia Bliskości, a potem kampanii "U2014", o których innym razem, a potem awarii sprzętu łączącego z e-przestrzenią) ukazuje się z miesięcznym opóźnieniem (choć sam warsztat odbył się terminowo). Mam nadzieję jednak, że nam wybaczycie i zajrzycie na kolejne.







Pin It Now!

sobota, 25 października 2014

Matki - wariatki

Alergicznie reaguję na to określenie.
Bo jest infantylne jak przeterminowany emo-nastolatek "jestem taka fajna, oryginalna i szalona, ochhhh!".

Nie mniej jest coś ze smutnej prawdy w tym określeniu.

Tak, jesteśmy lekko obłąkani. My, rodzice. My, którzy dokonujemy wyborów innych niż nasze matki i ojcowie. Innych, niż nasi znajomi i większość społeczeństwa.

Widząc, jaki świat nas otacza wydajemy na niego dzieci.
Uczymy je samodzielnie myśleć i nie podążać z prądem. Pozwalamy im na wolnomyślicielstwo, na zdanie odmienne, niż nasze własne. Pozwalamy im na złość i smutek, na słuchanie PRZEDE WSZYSTKIM siebie samego.
Dajemy im wolność. Dajemy im bezwarunkową akceptację.

W świecie, korporacji, w świecie który wrzeszczy "Bądź grzeczny i potulny! Nie wychylaj się! Rób to, co wszyscy!"

Uczymy ich troszczyć się o siebie samego, by móc również zatroszczyć się o innych.

Pozwalamy im na inność. Nie! Na indywidualność. Dajemy to, co uważamy za najlepsze, ignorując ataki i presję otoczenia.

Pozwalamy im decydować o sobie.

Pozwalamy im na dążenie do szczęścia. Kochamy i jesteśmy kochani.

W świecie wyścigu szczurów i przepychanek łokciami - okazujemy naszym dzieciom empatię i chronimy ich wrażliwość. 

I jeszcze - szaleni! - mamy czelność się z tego cieszyć całą naszą istotą. Mówić o tym głośno! Zachęcać innych do podobnie nierozumnych zachowań.

Tak, jesteśmy fanatykami, pełnymi neofickiego zapału. Tak mamy często "poczucie misji", ogień w oczach i sercach.

Litości, jak inaczej moglibyśmy nie ulec temu powszechnemu uśrednianiu "rób to, co wszyscy", "nie wymyślaj", "ty i te twoje pomysły", "to nie jest normalne" (żeby przytoczyć te najłagodniejsze).

Tak, to musi wyglądać jak obłęd.
Bo miłość też tak wygląda.

"W szalonym świecie tylko szaleńcy są rozsądni."
Akira Kurosawa
Pin It Now!

czwartek, 23 października 2014

Poranne zen

Siódma rano. Przez uchylone okno wsącza się chłód poranka, szarawy poblask i szum miasta. Ale pod kołdrą jest miło, miękko i sennie.
Wtula się we mnie cieplutkie ciałko. Kręte loki łaskoczą  mnie w nos. Mała łapka szuka na oślep mojej twarzy. Nieskończenie doskonała rzęsa rzuca kosmiczny cień na krzywiznę policzka. Wsłuchuję się w spokojny, miarowy oddech.
...
...
...
- Mmmm. Mmmmmmmmm. Mleko!
Pin It Now!

wtorek, 14 października 2014

Skąd się biorą kolorowe sny

Leżymy w łóżku, Przemko już śpi.
Ora zaczyna śpiewać:
- Stary niedźwiedź mocno śpiii...
Próbuję się do niej przyłączyć, ale mi zatyka usta.
- Nie! Ja dla was śpiewam. Kołysankę.
- Ahaaaa.
- Dla taty. Bo ty jeszcze nie śpisz.
- Na pewno będzie miał przyjemne sny przy takiej kołysance od córeczki.
- Tak. Przytulę go.
Przedziera się przez kołdrowe zaspy, przytula Przemka i wraca na miejsce.
- Przytuliłam go. Będzie miał kolorowe sny! Bo ja mam tęczę. Będzie miał kolorowe sny od tęczy.
Dobranoc.
Pin It Now!