wtorek, 31 maja 2016

Wyrazy uwielbienia

Pojechaliśmy sobie ostatnio rodzinnie popławić się w pobliskim parku wodnym. Orka entuzjazm dla namakania wyssała z mlekiem matki, natomiast Jej (Ory, nie Matki) przypadek dobitnie dowodzi, że klaustrofobia do mleka nie przenika. Skutkiem tego pewien czas, który Progenitura z Oćcem spędziła na szaleństwach na zjeżdżalni w kształcie rury - ja poświęciłam na masowanie się bąbelkami i obserwacje otoczenia.
W następstwie tychże obserwacji narodziło się we mnie uczucie szczerego uwielbienia.

Uwielbiam Cię kobieto w bikini, z trzema wałkami na brzuchu, przeskakująca ze śmiechem przez fale.
Uwielbiam Cię dziewczyno z blizną po oparzeniu na udzie.
Uwielbiam Cię kobieto w wieku mojej babci, zjeżdżająca z wnuczkiem na wielkim, dmuchanym kole, powiewająca frędzlami bajecznie kolorowego kostiumu.
Uwielbiam Cię, przepięknie uśmiechnięta istoto, opalająca na leżaku swój pokryty wzruszającymi rozstępami brzuch.

Uwielbiam Was wszystkie za to, że nie dałyście się zastraszyć, zaszczuć, zamknąć w czterech ścianach, ubrać w burkę czy namiot, zasłonić i zretuszować.
Że nie pozwoliłyście wmówić sobie, że czegoś Wam "nie wypada".  Że istnieje jakiś powód, byście nie robiły tego, co sprawia Wam przyjemność, że nie dałyście pozbawić się radości życia i pasji.
Uwielbiam Was za pokazywanie mojej córce, że szczęście, radość, przyjaźń i miłość nie są przypisane do kształtu, wieku czy wyglądu. Że kobiety są różne i nie przystają - i NIE MUSZĄ przystawać - do sztucznie spreparowanych kanonów piękna lansowanych w mediach.
I nie muszą się z tego nieprzystawania nikomu tłumaczyć, bez względu na to, czy ich ciało zmieniła ciąża, wiek, choroba, lenistwo, zasobność portfela, wybór czy kosmici. SERIO.


Pin It Now!

poniedziałek, 23 maja 2016

Symultaniczno-sekwencyjna metoda uczenia czytania - notatki dla (nie tylko) MIEJSCowych rodziców.

Materiał przygotowany z myślą o rodzicach z Miejsca Demokratycznego, którzy chcą sylabować z dziećmi w domu.

W Miejscu uczymy czytać. Zaczęliśmy, kiedy najstarsze zaczęły pytać o litery. Młodsze dołączają wtedy i o ile same chcą. Dlaczego wybraliśmy metodę symultaniczno-sekwencyjną? Bo jest najpełniej dostosowana do potrzeb i możliwości dziecka, budowana na podstawie wiedzy o rozwoju człowieka.

Ponieważ dzieci interesują się czytaniem nie tylko w Miejscu ale i (przede wszystkim) w domu - przygotowałam krótką (noooo, krótszą niż książka prof. Cieszyńskiej) instrukcję jak stosować tę metodę w praktyce z rozsądnym minimum teorii.

Najpierw jedna, niezwiązana - a nawet miejscami nieco sprzeczna z metodą - uwaga: efektywne uczenie się idzie za ciekawością, zainteresowaniem. To że już całkiem maleńkie dzieci są w stanie nauczyć się odczytywać wyrazy nie znaczy, że jest im potrzebne czy nawet pożyteczne. Po pierwsze - dziecko samo wie co i na jakim etapie rozwoju jest mu najbardziej potrzebne. I np. zabieranie czasu, w którym mogłoby rozwijać się motorycznie na rzecz wczesnej nauki czytania jest - najdelikatniej rzecz ujmując - bez sensu.
Z kolei dziecko, któremu się czyta, które w domu i po za nim obcuje z językiem pisanym, z pewnością w którymś momencie samoistnie zainteresuje się czytaniem - i NAPRAWDĘ warto na ten właśnie moment zaczekać. Dziecko, które uznało że czytanie je ciekawi, jest mu do czegoś potrzebne - będzie uczyło się szybko i z radością, we własnym, najlepiej pojętym interesie.

 Metoda symultaniczno-sekwencyjna zwana także metodą krakowską lub sylabową to metoda nauki czytania (podkreślam - czytania, nie pisania - to ważne, zwłaszcza jeśli chodzi o młodsze dzieci) opracowana przez logopedkę prof. Jagodę Cieszyńską.
Metoda jest skutecznie wykorzystywana w pracy z dziećmi w wieku poniemowlęcym (czego idąc za opinią Agnieszki Stein nie polecam) i przedszkolnym, również zagrożonymi dysleksją lub niesłyszącymi.

Często podczas nauki czytania dzieci samorzutnie próbują pisać. Jest to naturalne, nie mniej warto pamiętać, że pisanie jest umiejętnością sekundarną (wtórną) do prymarnego czytania. Dzieci mogą w czasie nauki czytania pisać poznawane litery i sylaby, można proponować im pomoce w postaci pisania po piasku, lustrze, wodzenia po śladzie, nie mniej nie należy tego wymagać czy oczekiwać.

Nazwa metody odnosi się do funkcji prawopółkulowych (symultanicznych) i lewopółkulowych (sekwencyjnych) mózgu. Obie półkule przetwarzają bodźce według różnych strategii. Lewa - kolejno, analizując różnice i zależności pomiędzy nimi, prawa zaś - holistycznie, globalnie, szukając podobieństw. Dla skutecznej umiejętności czytania ze zrozumieniem konieczne jest uruchomienie obu tych "programów". Szczególnie istotne jest stymulowanie procesów sekwencyjnych, które są tłumione przez nadmiar bodźców wzrokowych, telewizję, komputer itp. Podstawowym narzędziem takiej stymulacji będzie zapewnianie dziecku wielu okazji do kontaktu z bogatym językiem mówionym, słowem i dźwiękiem w oderwaniu od obrazu, wspólne głośne czytanie, opowiadanie, rozmowy, słuchanie nagrań, umożliwienie nawiązywania interakcji z dziećmi i dorosłymi za pomocą słowa.

Jeśli chcecie poczytać więcej o założeniach, genezie i badaniach neuropsychologicznych na których opiera się metoda polecam książeczkę "Kocham uczyć czytać" autorki metody. Sporo informacji znajdziecie też tu: sylaba.info i tu: cieszyńska.pl

Moim zamiarem nie jest szczegółowy opis metody, a jedynie wypunktowanie podstawowych zasad i kolejności wprowadzania materiału.

Podstawowym założeniem metody jest czytanie sylabami (ponieważ nie słyszymy głosek w izolacji, wymawianych samodzielnie, a jedynie w większych strukturach - sylabach). Sylaby w mowie dziecięcej pojawiają się spontanicznie, w sposób naturalny, podczas gdy pojawianie się głosek uwarunkowane jest nauką czytania - jest wtórne. Rozpoczęcie od sylab jest więc dla dzieci naturalne i prostsze.
Niezwykle ważne w metodzie jest angażowanie obu półkul mózgowych i stosowanie zabiegów stymulujących procesy lewo- i prawopółkulowe.

ZANIM DZIECKO ZAINTERESUJE SIĘ LITERAMI
Nie wszyscy wiedzą (choć na szczęście mówi się o tym coraz więcej), że zanim dziecko będzie gotowe do nauki czytania musi zdobyć szereg innych kompetencji. Rozpoczęcie nauki przed ich przyswojeniem przyniesie raczej więcej szkody niż pożytku.
Co więc można zrobić, żeby ułatwić dziecku start kiedy już zainteresuje się pierwszą literą?

- Porządkowanie świata od lewej do prawej (jest to oczywiście założenie dotyczące kręgów kulturowych piszących w takim właśnie kierunku).

- Ćwiczenie dużej i małej motoryki.

- Analiza i synteza wzrokowa. Można tu wykorzystać układanki z pociętych obrazków (ale nie puzzle, gdyż nie skłaniają do analizowania ilustracji, a pracy metodą prób i błędów, skupienia na kształcie pojedynczego elementu), tworzenie wzorów z figur geometrycznych.

- Szeregowanie. Powtarzanie zgodnie z podanym wzorem (i zawsze od lewej do prawej) określonych sekwencji, wzorów (np. lala, lala, miś, lala, lala, miś albo trójkąt, koło, kwadrat, kwadrat, trójkąt, koło itd.), uzupełnianie luk we wzorze, kontynuowanie rozpoczętej sekwencji.

- Kategoryzacja. Przyporządkowywanie elementów do określonych zbiorów, np. z rozsypanych obrazków dziecko wyławia owoce, zwierzęta, zabawki itp. Określa który z obrazków nie pasuje do pozostałych, który można dodać. Z czasem przechodzimy do materiału abstrakcyjnego (figury geometryczne).

- Ćwiczenie pamięci prawo- i lewopółkulowej (symultanicznej i sekwencyjnej).

Zasadą jest praca z materiałem tematycznym i atematycznym (abstrakcyjnym), przy czym zaczynamy zawsze od konkretu (materiału tematycznego).

Kiedy dziecko jest gotowe do nauki czytania?
Sądzę, że wtedy kiedy się czytaniem zainteresuje. Prof. Cieszyńska jako wyznaczniki gotowości (kompetencji fonologicznej) podaje:
- Zdolność do słuchowego różnicowania wyrazów różniących się jednym fonemem (dziecko słyszy, że wyrazy kot i koc, albo piec i pies brzmią inaczej).
- Umiejętność dokonywania analizy sylabowej (dzielenia wyrazu na sylaby).
- Umiejętność dostrzegania rymów i ich braku.

Istotnym czynnikiem mającym wpływ na naukę czytania i pisania jest też lateralizacja czyli dominacja stronna. Skrzyżowana (np. dziecko ma dominującą prawą rękę, ale oko lewe, albo lewą ręką i prawą nogę) lub (zwłaszcza!) nieustalona (dziecko posługuje się zamiennie raz lewą, a raz prawą ręką) lateralizacja może być przyczyną trudności w nauce, bo negatywnie wpływa na kształtowanie się współpracy półkul mózgowych. Pomóc mogą tu ćwiczenia odwracania wzorów np. z pomocą lusterka.

Język obcy
Autorka metody jako argument na rzecz wczesnej nauki czytania przytacza wyniki badań psycholingwistów, które dowodzą, że efektywna nauka drugiego języka (obcego! nie mówimy tu o wielojęzyczności) jest możliwa dopiero po opanowaniu języka macierzystego (etnicznego) w mowie i w piśmie.

Nauczanie więc pisowni angielskiej zanim dziecko opanuje czytanie i pisanie po polsku może prowadzić do dużych trudności, zwłaszcza z opanowaniem reguł ortograficznych.


CO UTRUDNIA DZIECIOM NAUKĘ CZYTANIA?

Rodzice i dziadkowie często (w dobrej wierze, chcąc pomóc dziecku w nauce) podejmują szereg kroków, które skutkują późniejszymi trudnościami w czytaniu lub przyswajaniu reguł ortograficznych. Oto kilka rzeczy, których stanowczo warto unikać:

- Podawanie dzieciom nazw liter (to "em", to "by" lub "be" itp.), głoskowanie (tak się pisze wyraz piec: py-i-e-cy). Operowanie takimi pojęciami wymaga wiedzy metajęzykowej, na tym etapie dzieciom niedostępnej, ale i niepotrzebnej do nauki czytania. Prowadzi to niekiedy do tego, że np. wyraz kot jest przez dziecko odczytywany jako ka-o-te albo ky-o-ty.

-  Przywoływanie wyrazu rozpoczynającego się na daną literę (np. zobacz: to be jak babcia, to em jak myszka). Dziecko nie znając zapisu wyrazu utożsamia literę z obrazem przedmiotu co całkowicie uniemożliwia zrozumienie znaczenia innych wyrazów rozpoczynających się na tę literę.

- Polecenie przepisywania sylab lub liter z książki. Na tym etapie dziecko "przerysowuje" litery nie rozumiejąc ich znaczenia. Hamuje to jego spontaniczną aktywność i męczy niedojrzały jeszcze aparat ruchowy.


JAK UCZYĆ?

Etapy nauki czytania:

1. POWTARZANIE - Naukę zawsze zaczynamy od powtarzania wypowiadanych samogłosek lub sylab. Jest to szczególnie ważne, gdyż powtarzanie angażuje pola ruchowe obu półkul mózgowych. Powtarzanie jest zawsze połączone Z POKAZEM ZAPISU GRAFICZNEGO - Sylaby i litery zapisujemy wielkimi literami drukowanymi. Są one łatwiejsze do odróżniania, nie ma pomiędzy nimi połączeń, które mogą powodować pomyłki. Później dzieci samodzielnie, na podstawie tekstów pisanych równolegle wielkimi i małymi literami odkrywają analogię. Jak pisze autorka: "Wiedza, którą dziecko zdobywa podczas samodzielnej aktywności charakteryzuje się trwałością." Taki proces rozwija umiejętność myślenia przez analogię, co jest ważne tak dla nauki języka macierzystego, jak i (później) języków obcych.

2. ROZUMIENIE (ROZPOZNAWANIE)- to kolejny etap nauki. Dziecko wskazuje wypowiedzianą głoskę, sylabę lub wyraz.

3. NAZYWANIE - samodzielne odczytywanie głosek, sylab i w końcu wyrazów.

Powtarzanie, rozumienie i nazywanie to kolejne etapy nabywania mowy przez dziecko i jego naśladowanie podczas uczenia się czytania jest rozwojowo uzasadnione.


Kolejność podawania materiału, główne zasady.

- Rozpoczynamy od zaznajomienia dziecka z samogłoskami ustnymi (bez ą i ę), potem zapoznajemy z wyrazami dźwiękonaśladowczymi, następnie parami wprowadzamy sylaby, a na końcu sylaby z samogłoskami nosowymi (ą i ę). Taka kolejność powtarza etapy rozwoju mowy u niemowląt.
 
- Przy wprowadzaniu samogłosek wykorzystujemy bodźce kinestetyczno-ruchowe.
 GEST - Każdej samogłosce oprócz jej zapisu graficznego towarzyszy gest (o - zataczanie okręgu prawą dłonią, u - kreślenie łuku po ustach, i - uniesienie palca wskazującego prawej dłoni, e - przesunięcie rozcapierzonymi palcami prawej ręki z góry w dół po włosach, y - obie ręce podniesione do góry, a - stanie na rozstawionych nogach).
USTA - Podczas prezentacji samogłosek podkreślamy ułożenie ust przy ich wypowiadaniu.
Wprowadzamy też SŁOWNE OPISY LITER, by włączyć relacje lewopółkulowe (np. a stoi pewnie na rozstawionych nogach i krzyczy, kiedy mówimy o usta układają się jak okrągłe jajeczko, rano wstajemy przeciągamy się wyciągając ręce do nieba yyyy itd.)


- Samogłoski wprowadzamy najpierw pojedynczo, potem w sekwencjach jednorodnych (EEE, AAA) a na końcu w sekwencjach złożonych z różnych samogłosek (A I E U, U O Y A). Jest to ważne dla przechodzenia od czytania globalnego (symultanicznego) - prawopółkulowego do analitycznego (sekwencyjnego) - lewopółkulowego. Pozwala też kształtować kierunek czytania (od lewej do prawej).

- Sylaby z określoną spółgłoską wprowadzamy od otwartych (zakończonych samogłoską), przez zestawy samogłoska+sylaba otwarta do zamkniętych (zakończonych spółgłoską).

- Zaczynamy od sylab zbudowanych ze spółgłosek prymarnych (pojawiających się na początku rozwoju mowy) do sekundarnych.

- Sylaby wprowadzamy w parach zbudowanych z maksymalnie skontrastowanych spółgłosek (pod względem graficznym, dźwięczności, sposobu artykulacji itd).

- Podczas wprowadzania sylab kilkakrotnie pojawia się nieznana jeszcze dziecku litera. Jest to celowy zabieg, prowadzący do umożliwienia dziecku samodzielnego (z pomocą obrazka, kontekstu) odkrycia budowy wyrazu.

- Niezmiernie ważnym elementem procesu uczenia się jest zamiana ról tak, by dziecko mogło wejść w rolę nauczyciela, może czytać innym dzieciom lub w sytuacji domowej - rodzicom, dziadkom, lalkom. Po za angażowaniem odpowiednich struktur w mózgu daje to dzieciom ogromną satysfakcję, poczucie kompetencji i sprawczości.

- Jedna głoska - różne zapisy: podczas podawania samogłoski u pokazujemy litery u i ó. Podczas wprowadzania ż prezentujemy zapis ż i rz itd. 

- Wyodrębnianie samogłoski w sylabie: przy wprowadzaniu sylab wiele dzieci samorzutnie dostrzega w zapisie znane już samogłoski. To dzięki pojawiającej się ważnej umiejętności analizy wzrokowej materiału literowego, Możemy na początku sami pokazać dziecku samogłoskę zasłaniając palcem spółgłoskę w sylabie, a dopiero potem przeczytać całość. Podobnie postępujemy przy konstrukcjach samogłoska+sylaba otwarta.
- Wprowadzając wyrazy zbudowane ze znanych sylab możemy pomóc w zrozumieniu zapisu zasłaniając wyraz kartonikiem i odsłaniając kolejno po jednej sylabie.

- Wprowadzając sylaby z ą i ę należy uświadomić dziecko, że często nie istnieje odpowiedniość między głoską a literą (słyszymy inaczej niż piszemy). Wprowadzając samogłoski nosowe posługujemy się całymi słowami, które dziecko odczytuje w sposób globalny.


 Schemat wprowadzania głosek i sylab:
 1. Samogłoski
2. Wyrażenia dźwiękonaśladowcze
3. Sylaby z P i M
4. Sylaby z B i L
5. Sylaby z F i W
6. Sylaby z T i D
7. Sylaby z S i Z
8. Sylaby z K i G
9. Sylaby z J i N
10. Sylaby z SZ i Ż/RZ
11. Sylaby z C i DZ
12. Sylaby z H/CH i Ł
13. Sylaby z CZ i DŻ/DRZ
14. Sylaby z Ś/SI i Ź/ZI
15. Sylaby z Ć/CI i DŹ/DZI
16. Sylaby z Ń/NI i R
17. Sylaby z Ą i Ę

Schemat wprowadzania par sylab (na przykładzie P i M):
 1. Sylaby otwarte z P (PA, PO, PE, PI, PU/PÓ, PY)
- powtarzanie
- rozumienie
- nazywanie
2. Sylaby otwarte z M
- powtarzanie
- rozumienie
- nazywanie
3. Różnicowanie paradygmatów (odróżnianie sylab otwartych z P od tych z M)

4. Zestawy samogłoska + sylaba otwarta z P (APA, OPO, IPI, UPU, YPY, EPE)
- powtarzanie
- rozumienie
- nazywanie
5. Zestawy samogłoska + sylaba otwarta z M
- powtarzanie
- rozumienie
- nazywanie

6. Sylaby zamknięte z P (AP, EP, IP, OP, UP, YP)
- powtarzanie
- rozumienie
- nazywanie
7. Sylaby zamknięte z M
- powtarzanie
- rozumienie
- nazywanie

8. Odczytywanie wyrazów zbudowanych z poznanych sylab.
- powtarzanie
- rozumienie
- nazywanie

Na podstawie "Kocham uczyć czytać. Poradnik dla rodziców i nauczycieli" Jagody Cieszyńskiej
Pin It Now!

niedziela, 24 kwietnia 2016

Nadzieja na przyszłość

Listopad.
Wchodzimy do supermarketu. Zatrzymuję się kontemplując smętnie mizerię oferowanych na stoisku buraków, podczas gdy Dziewczę gna radośnie do półki z sokami (sok u nas występuje na zasadzie używki - z rzadka i wymiennie z innymi "słodyczami").
Jej ulubiony stoi za wysoko- nawet kiedy wspina się na palce, więc staje przed regałem wpatrując się weń jak sroka w gnat.
Alejką nadjeżdża młody człowiek (lat około 11) i zatrzymuje się przy Młodej.
Obserwuję czujnie, obawiając się uwag o małych dzieciach i tłukliwości szkła (kobieta małej wiary).
- (Chłopiec): Pomóc ci?
Po chwili wahania pompon u czapki Dziewczęcia kiwa się energicznie.
- (Chłopiec): Ten?
- Kiwanie pomponem.
Sok zostaje podany. Chłopiec odjeżdża. Pompon z podczepionym pod spodem szerokim bananem wkłada do mojego wózka butelkę soku.

...

Styczeń. Wieczór. Idziemy szarzejącą ulicą, jest zimno. Z naprzeciwka idzie chłopiec ośmio-dziewięcioletni, ze szkolnym tornistrem, i zatrzymuje się przed dużym skrzyżowaniem z sygnalizacją świetlną.
- (Ora) Mamo, a czemu ten chłopiec jest sam?
- (Ja) Wiesz, może mieszka gdzieś niedaleko i jego rodzice zgadzają się, żeby już sam wracał ze szkoły.
- Ale jest ciemno.
- Tak, jest zima i wcześniej robi się ciemno.
- Mamo, ja się o niego martwię.
- Chcesz, żebyśmy poczekały, aż bezpiecznie przejdzie na drugą stronę?
- Tak.

I postałyśmy sobie aż chłopiec przeszedł na drugą stronę, doszedł do końca ulicy i zniknął za zakrętem.

...

Miejsce.
Marek zabiera Asi zabawki.
- (Asia) Nie lubię ciebie!
- (Ora) A ja lubię Marka. Nawet jak mi zabiera zabawki. Ale nie rób już tak więcej, bo Asi jest przykro i się denerwuje.

:)



Pin It Now!

sobota, 16 kwietnia 2016

Migawka jedynie słuszna

W Cafe Niebko czekałyśmy sobie z Orą na spotkanie społeczności MIEJSCowej.
Ora bawiła się z jakąś starszą dziewczynką, która chciała ją nauczyć piosenki z "Krainy lodu" (Orka nie ma pojęcia o istnieniu takiej bajki).

- (Dziewczynka): Mam tę moc, mam tę moooooc, rozpalę to co się tliiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii!"
- (Orka): Nie, to nie tak! Posłuchaj:
"Mam tę moc, mam tę moooooc!
BĘDĘ KARMIĆ CAŁĄ NOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOC!"
...
.........
...............
Kurtyna.
Moje mleko, moja krew :D

Pin It Now!

sobota, 9 kwietnia 2016

Czego uczy odlatujący balonik

Czego może dziecko (i nie tylko) nauczyć uciekający w niebo balonik?
Tracenia i radzenia sobie z nim. Żałoby. Żalu.
Nieodwracalności.
Utraty kontroli. I godzenia się z tym.
Uwalniania.
Pożegnania.

Czego odlatujący balonik uczy rodzica?
Tego, że w życiu Twojego dziecka pojawią się sytuacje, tragedie, którym nie będziesz w stanie zaradzić, odwrócić, zaprzeczyć. I jedyne co będziesz mógł zrobić to być obok.
Uczy też skąd się wzięła idea Nieba.
Uczy trochę jak pęka serce.
I wypuszczania spod skrzydeł, pozwalania na samodzielność. Na własne błędy i ponoszenie ich konsekwencji.



No dobra, uczy też praw fizyki.
Pin It Now!

niedziela, 3 kwietnia 2016

Zabraniam!

Jestem matką.
Jestem żoną.
Jestem córką.
Jestem siostrą.
Jestem wnuczką.

Nie reprezentuję żadnej partii, ruchu, grupy, stowarzyszenia.
Mówię do Ciebie we własnym imieniu.

ZABRANIAM Ci dobierać się do mojej macicy.
ZABRANIAM Ci dobierać się do macicy mojej córki.
ZABRANIAM Ci decydować o moich śmiertelnie chorych dzieciach.
ZABRANIAM Ci decydować, czy moja córka może mieć żywą i zdrową matkę, a mąż - żonę.
NIE ODDAM Ci swojej wolności i godności.

Jeśli chcecie znaleźć w przyrodzie brutalność i bezwzględność - szukajcie samic.
Jeśli chcecie znaleźć kogoś, kto nie ustąpi i nie cofnie się przed niczym - szukajcie samicy, której młode jest w niebezpieczeństwie.

Zagrażasz wolności, zdrowiu i szczęściu mojej córki.
Nie cofnę się i nie ustąpię.
NO PASARAN!

Okiem Jana Górskiego
(To mniej więcej, dość - przyznaję - drżącym głosem, powiedziałam dziś pod Urzędem Wojewódzkim w Szczecinie. Byłam tam z Mężem, Córką, Mamą, przyjaciółmi, znajomymi i nieznajomymi. Z kobietami i mężczyznami. Z dziećmi, nastolatkami, staruszkami, ludźmi w każdym wieku. Z ateistami i katolikami. Bo trzeba.)


Marcin Korneluk

Zmęczona rewolucjonistka (imię zobowiązuje). W domu skandowała potem "Nie ma wolności!" i "Nie-od-damy! Pol-ski-chochom!" - wrażliwym nie polecam sprawdzania co to znaczy i nie mam pojęcia skąd moje dziecko zna hiszpańskie wulgaryzmy.
Madre (położna skądinąd)
stąd
Stąd
foto: Jarosław Gaszyński stąd
Pin It Now!

poniedziałek, 28 marca 2016

Święta radości

W Szczecinie wiosenna słitfocia z krokusami to obowiązkowy punkt programu.
Ale spróbujcie się powstrzymać.
Duży balonik - mnóóóóóóstwo radości :D
Gnając z wiatrem / pędząca z delfinami :D
 

Oko w oko
W oczekiwaniu...

Chmura szczęścia
Ekstaza

familijnie
Inne wielkanocne reminiscencje: Ora jest entuzjastką kulinariów. Uwielbia bawić się w gotowanie, gotować, próbować. BLW przynosi efekty - jedno z ostatnich orczynych oświadczeń (podczas rozmowy w Miejscu o różnych egzotycznych potrawach jak świerszcze, żaby, ślimaki, zakopywane, zepsute płetwy rekina itp.) "Chciałabym spróbować wszystkiego na świecie!". Przeglądając "Mapy" w pierwszej kolejności zwraca  uwagę na to, co się je w danym kraju (ma swoje ulubione pod względem kuchni państwa).
Oprócz tego bardzo lubi programy kulinarne. Jest wierną fanką "Gotuj z Korzonkiem" (planuje nawet założenie własnego vloga - nagrała już pierwszy odcinek, ale o tym po tym). U Babci M. ogląda namiętnie "Okrasa łamie przepisy", a ostatnio odkryła (ku mojemu ubolewaniu) program "Kucharz duży, kucharz mały".

Moje ubolewanie bierze się stąd, iż prezentowane w nim potrawy jako żywo mogłyby się złożyć na poradnik "Jak nie powinno żywić się dziecko, ani nikt inny", zaś poziom wszystkiego - od tekstów piosenek i wierszyków, muzyki, przez animacje, przekazywane treści (ziemniaki rosnące NA krzakach), scenografię, aż po charakteryzację i grę aktorską odtwórców głównych postaci jest grubo poniżej dna.

Nie mniej podczas okazjonalnego oglądania tego koszmarka Dziewczę spotkało przepis, który gorąco zapragnęło zrealizować.
Ora-zajączek zamiast jajek roznosi marynowane cebulki. Moja rola w ich tworzeniu ograniczyła się do wyparzenia słoików i zagotowania octu. Aha, jeszcze podawałam przyprawy z półki.
Sama natomiast StwOrka dostała od wujecznego wujka Pawła i wujenki wujecznej Ani zestaw do produkcji kota. I podczas śniadania ABSOLUTNIE SAMODZIELNIE uszyła 3/4 torebki. Byłam naprawdę pod wrażeniem, tak Jej koordynacji jak i czasu i intensywności koncentracji - flow w czystej postaci :D


Jeśli chcielibyście zobaczyć, co wielkanocnego i jarego wydziergaliśmy w Miejscu - zapraszam do PoTworni.

Życzę Wam wszystkim zmartwychwstania w nas Życia, Radości, Miłości i Nadziei.
Chrystus zmartwychwstał!
Pin It Now!

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Droga mleczna nie ma końca

Przyszedł w  końcu czas, żeby to napisać.
Po czterech latach, 2 miesiącach i 2 tygodniach mogę stwierdzić, że samoodstawienie Ory od piersi stało się faktem.

Owszem, zdarza Jej się czasem jeszcze poprosić o pierś, ale częstotliwość takich zachowań to jakoś raz na tydzień - półtora.

Czy jest mi smutno?
Zupełnie nie. To przebiegało tak naturalnie, stopniowo, niezauważalnie niemal, że dopiero kilka dni temu dotarło do mnie, że rzeczywiście się zdarzyło. Obdarowałyśmy się nawzajem wszystkim, czym można się było (w tym temacie) obdarować. A teraz obdarowywać się będziemy nadal, choć inaczej.
Jest takie piękne zdanie z "Pożegnania z Afryką" Karen Blixen, które przychodzi mi na myśl:
"(...) nie pozwolę ci odejść, zanim mnie nie pobłogosławisz, ale wówczas pozwolę ci odejść."

Czy jestem z nas dumna?
Nie specjalnie. Karmienie piersią było dla mnie od zawsze oczywiste, zupełnie naturalne, tak łatwe jak to tylko możliwe. Nie było dla nas lepszej, łatwiejszej czy wygodniejszej drogi. Karmiłam tak długo jak obydwie chciałyśmy, żadna z nas nie przymuszała drugiej do niczego.

Jestem natomiast niewyobrażalnie szczęśliwa, że dane nam było tego doświadczyć w całej pełni. Spotykając kobiety na różnych etapach ich mlecznej drogi, także takie którym w ogóle nie udało się jej zaznać, poznając ich, niekiedy wręcz dramatyczne, a czasami po prostu trudne historie - mam w sobie poczucie wdzięczności, bycia w jakiś sposób obdarowana czy pobłogosławioną - jakkolwiek chcecie to nazwać (TUTAJ pisałam o takich odczuciach ;) ).

Jestem wdzięczna Przemkowi za stałe i czułe towarzyszenie nam w tej podróży, za wspólne jej odbywanie.
Myślę teraz ciepło o wszystkich kobietach i mężczyznach, których podczas niej spotkałam, którzy wspierali i ubogacali mnie, i moje doświadczenie karmienia piersią.

Mogłabym napisać, że to (na razie) koniec, ale wczoraj dostałam nieoczekiwany prezent (a przynajmniej tak to odczuwam).
Ora towarzysząc mi podczas wielu spotkań, rozmów, warsztatów itp. siłą rzeczy sporo się o karmieniu piersią nasłuchała. Parę razy o tym rozmawiałyśmy, mamy "Kołysankę o piersiach mamy", czytałyśmy "Piersi", Ora karmiła piersią lalki i pluszaki, a także koleżanki podczas zabawy w rodzinę. Jest więc nieźle "laktacyjnie uświadomiona".
Wczoraj jadąc samochodem (zupełnie bez związku z czymkolwiek co bym  zarejestrowała) zapytała czemu niektóre mamy nie wiedzą, że mleko mam jest lepsze od sztucznego.

Po chwilowej konsternacji zaczęłam, tak prosto jak byłam w stanie, tłumaczyć o wpływie wojny, o tym że chciano żeby mamy jak najszybciej wracały do pracy, że nie było wtedy tylu badań i takiego dostępu do tych wiadomości, że mamy wierzyły, że sztuczne mleko jest tak samo dobre i potem tak mówiły swoim dzieciom. Że producenci sztucznego mleka chcą go sprzedać jak najwięcej i wprowadzają mamy w błąd. Teraz wiemy więcej, mamy więcej książek, gazet, filmów i stron w Internecie na ten temat, ale niektórzy nadal wierzą w te stare wiadomości, albo nikt im nie powiedział że jest inaczej niż myślą, a sami nie szukali wiedzy na ten temat.

Orka chwilę pomilczała, myślałam że po prostu mój wywód był zbyt dla Niej skomplikowany, ale potem popatrzyła na mnie i powiedziała:
- "To może zrobimy plakaty, że mleko mamy jest najlepsze? I je powiesimy wszędzie. Powiesimy je na błoniach. I w Miejscu. I na placu zabaw, bo tam chodzi dużo ludzi i dużo dzieci."

Gdybym nie słyszała tego na własne uszy i gdybym nie wiedziała, że nikt, NIKT Jej nic takiego nie podsuwał i nie proponował, to bym nie uwierzyła.
Jestem dumna, wzruszona i szczęśliwa, aż brak mi tchu i słów.

Droga Mleczna nie ma końca.
Ciąg Dalszy Nastąpi


Pin It Now!