Nadciągnęły z południa...
i nie były pieszczotą. Skurcze konkretnie. Na razie rzadkie, więc bez paniki. Ale ze skurczami jak z pszczołami - nigdy nic nie wiadomo. Więc może być tak, że czeka nas nocna jazda. Albo i nie.
Spakowałam kosmetyki, pomalowałam rzęsy tuszem wodoodpornym, ogoliłam nogi (trzeba po ludzku wyglądać podczas pierwszego spotkania z córką, nie sądzicie? Chociaż przypuszczam, że będzie zainteresowana raczej innymi częściami matki, niż nogi czy rzęsy ;) .
A po za tym:
- Z tym siemieniem trochę przesadziłam (zasugerowałam się mężową abominacją - Przemko pije na brzuszek, nie na poród ;)). Smak ma całkiem znośny, tylko konsystencja nie teges.
- Wiecie jak to jest, kiedy obrócenie się z boku na bok w łóżku staje się wieloetapowym procesem, wymagającym opracowania strategii i planu działania? Ja wiem!
- Jutro mieliśmy w planach spotkanie Hirdu. Strategiczne dość. Sądzicie, że ciężarna ze skurczami powinna szlajać się po pubach? Hmmm... A zapowiada się ostra impreza z gorącą dyskusją.
- Myślicie, że pięć kopii planu porodu wystarczy?
- Zastanawiam się, czy brzuch mi opadł, czy nie opadł. Chyba opadł...
- Te cholery jednak bolą.
- Pamiętaj, żeby oddychać :D
- Jestem głodna Chyba jednak nie rodzę :D
- Myślicie, że trzy książki do szpitala wystarczą?
- I nie skończyłam tych słoików.
- Dobra, tyle na razie :D
trzy książki ?? Nie zajrzysz do żadnej :P
OdpowiedzUsuńTrzymamy kciuki!
jakie książki? słoiki weź, może znajdziesz chwilkę czasu :-D
OdpowiedzUsuńCzekam na wieści
Zabieraj książki! Mnie się przydały. Ale myślę, że 3 wystarczą... ;)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, książki się nie przydadzą na pewno :D
OdpowiedzUsuńOj, nie ma 7....6... to chyba już w Policach jesteś. Trzymajcie się zdrowo i niech Ci będzie lekko :)Powodzenia.
OdpowiedzUsuńI jak tam, i jak tam?
OdpowiedzUsuńMnie eż od razu książki uderzyły :D Hehehehe. Ja w szpitalu przeczyłam jedynie broszurę o laktacji ;)
OdpowiedzUsuńps. jest niedzielny wieczór... a może Ty już po? :)
Czyżby już?? :> Zaglądam tu od jakiegoś czasu, incognito z lekka, nie komentując, ale teraz nie mogę się powstrzymać :P Jeśli brak nowej notki oznacza to, co myślę, to - Wielkie Gratulacje!! :) Dla Mamy, Taty i dla Ory oczywiście :) Czekam z niecierpliwością na relację jak było ;) Aj, kurcze, aż się podekscytowałam ;P Od kilku dni zaglądam często, a nawet jak nie zaglądam, to zdarza mi się w ciągu dnia myśleć, czy to może już... Przedziwne to, bo przecież nie znamy się zupełnie :)
OdpowiedzUsuńA gdyby przeczucie mnie jednak myliło i to nie byłoby jeszcze to, to ja osobiście książki polecam - sama miałam dwie i całkiem sporo zdążyłam poczytać, bo Misiul większość czasu przecież spał, a ja z emocji spać nie mogłam, więc jak nie patrzyłam na Niego, to czytałam :P
Wszystkiego dobrego, na Wasze pierwsze wspólne dni (i wszystkie inne też oczywiście, żeby nie było ;) )