piątek, 1 lutego 2013

Bez sarkazmu o Poczcie Polskiej, o zabawce wszech czasów z Ameryki, podziemnej pomarańczy, LaktyWzruszeniu i innych ważnych sprawach

Dwa dni temu przyszedł do nas mój ulubiony Pan Listonosz, oświadczając, że bardzo się cieszy iż mnie zastał, bo ma dla mnie paczkę, która się nie zmieści do skrzynki. Odebrałam. Paczka bez znaczków, nadawca - Poczta Polska, stempel "zwolnione z opłat - sprawa służbowa" (czy jakoś podobnie). ???? W środku był... mój kalendarz, którego zgubienia nawet nie zarejestrowałam (noszę go w torebce), a z którego kilka dni wcześniej spisywałam na mojej poczcie adres.

Dzień później ten sam Pan Listonosz przyniósł mi pakę wielkogabarytową (dzięki Hafija :*), której wcale nie miał obowiązku przynosić.

Moje zdumienie jest niezmierne. I jak tu narzekać na Pocztę?

Dziecię moje odkryło na własny użytek kolejną zabawkę wszech czasów! Jest bio-eko, naturalna, kreatywna, uniwersalna, długofalowo-interaktywna, tania i importowana z Ameryki! Zwłaszcza furorę robi w Wielkopolsce (śp. Prababcia Władzia Ory była rodowitą Poznanianką, więc coś jest na rzeczy).
Mowa o... ZIEMNIAKU. A konkretnie o ziemniakach. Ziemniaki są GENIALNE!!!
Stąd
Jak Mama zostawi na podłodze otwartą torbę ziemniaków, to można je wszystkie wysypać. Można je potem po kolei (nie wszystkie) wkładać z powrotem. Można się zirytować, bo otwór torby gdzieś się zawieruszył. Można ziemniaki turlać. Np. po schodkach. I przeciskać szparą pod drzwiami. I denerwować się, że w dwóch łapkach nie mieszczą się trzy ziemniaki. Można je wsypać do ceramicznej miski (wielkości i ciężaru połówki Dziecka) i z ową miską w obu rękach zasuwać na kolankach przez całą kuchnię. Można też ziemniaki podawać (wszystkie) pojedynczo Mamie. Radochy na kilka dni takie ziemniaki dostarczają. No a jak się Mama postara, to w końcu można je nawet zjeść!

Wczoraj wieczorem Młodociana odkrywczyni zachorzała. Maślana się taka zrobiła i przytulasta jeszcze bardziej niż zwykle. W dodatku ciepła jak mały piecyk, który to piecyk jak się okazało miał 38C.
Wcześniej już miała katar, ale działaliśmy "zielonym glutem" czyli maścią majerankową.
Temperaturę zbiliśmy, a rano zarejestrowałyśmy się do Naszej Pani Doktor, która to posłuchała gdzie trzeba, gdzie trzeba zajrzała i orzekła, że wszędzie czysto, gardło leciutko zaróżowione, więc siedzieć w domu, temperaturę powyżej 38 zbijać, jeść, pić i obserwować.

Kurujemy się więc tranem w cycu, rosołkiem z jaglanką, malinami z lata, wodą z imbirem i innymi dobrościami i jest coraz lepiej :)

Aurora coraz dłuższe dystanse pokonuje samodzielnie per pedes, wyraża frustrację niemożnością władowania słoika wekowego do swojej torebki formatu zeszytowego oraz "boiśę!" wszystkiego.

Taki etap chyba, bo nie wygląda to na faktyczne przerażenie, a jakiś rodzaj zawołania eksperymentalnego. Tulimy, mówimy że jest bezpiecznie (choć nie sprawia wrażenia, jakby szczególnie wyglądała pocieszenia) i tyle.

Pudeł przybywa.

Tygryska gada nawet przez sen.

Domaga się wożenia na rowerku biegowym, do którego ma jeszcze za krótkie odnóża.

Kiedy już Matka wykarmiła (piersią) wszystkie pluszaki, drewniaki, plastiki, kiedy jej pierś zaproponowano Ojcu, Ciotce i podwórkowym kotom, nie zapominając o ilustracjach w książkach - Dziewczę zaczęło używać własnych sutków i karmi. Ekhm, ekhm, czy wszyscy słyszeli? Moja Córka KARMI PIERSIĄ!!! Wprawdzie tylko dwie wybrane zabawki (Lalę Zuzię i Misia Miecia konkretnie), ale jednak. Kolejna Laktywistka! Czujecie moc mojego wzruszenia?

W ogóle Dziewczę szczodre jest niesłychanie. Kiedy podczas zakupów (dużych, z Tatą, a więc w wózku zakupowym) wymogła urwanie jej kawała skórki od chleba, po  przeżuciu kilku kęsów zaczęła wyciągać kończynę górną z wymemłanym pieczywem w kierunku każdej mijanej istoty człekokształtnej i proponować "Am?".
Karmi także obrazki i zdjęcia w gazetach i na ekranie laptopa. Taaaaaakkkk...

Więc jeśli przez jakiś czas nie napiszę z powodu entera zablokowanego okruchami chleba, albo przestanę używać litery "n" unieruchomionej przez avocado - znajdźcie w sercach odrobinę wwwyrozumiałości ;)
Pin It Now!

7 komentarzy:

  1. ale superrrr :D Mała Laktywistka!! Buziak od ciotki z internetu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzieli się dziewczyna strawą, a co! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. no rzeczywiście nie masz co narzekać na PP :)))) a ziemniaki... oj tak to jest super zabawka, a już całkiem niedługo nasze dzieci dorosną do ziemniaczanych stempli :) to dopiero będzie szał!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ajjj, wzruszyło mnie to karmienie :))) Przepięknie! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. lubię eco-matki :)i ich dzieci

    a swoje też tak leczę

    OdpowiedzUsuń
  6. Karmi :D aaaa jak bym chyba się spłakała z wzruszenia :D gratuluję :D

    OdpowiedzUsuń