wtorek, 18 grudnia 2012

Daj Się, czyli do minimalizmu podejście drugie

Część odpowiedzialności za stale rosnący poziom stresu, jakiego doznaje współczesny człowiek, spoczywa na nieporównywalnie wielkiej, w stosunku do minionych lat, liczby wyborów przed jakimi staje.

Wielość posiadanych przez nas kontaktów z innymi ludźmi wpływa niejednokrotnie na spłycenie relacji, ich powierzchowność.

 Czemu ja o tym?
Ano, bo są to jedne z przyczyn, dla których nie chcemy domu pełnego zabawek.

Teoria lalek waldorfskich mówi, że dziecko może ich mieć tyle, ile można mieć dzieci, żeby mogło obdarzać je uczuciem i uwagą.
Od jednej z medialnych psycholożek usłyszałam, ze ilość zabawek przekraczająca 15 zamiast inspirować dziecko, powoduje tylko stres i przeszkadza w skupieniu uwagi na konkretnej zabawie.

Niewielka ilość zabawek przekłada się na dbałość o nie. Na poszanowanie własności. Na profilaktykę konsumpcyjnego podejścia do życia. Podczas gdy walające się po domu tony plastiku uczą, że jak cisnę w kąt jedną zabawkę, to przecież jest dziesięć innych.

A właśnie, walające. Mniej zabawek - więcej porządku. Mniejszy chaos, łatwiejsze sprzątanie i znalezienie wszystkiemu odpowiedniego miejsca.

Mniej zabawek = więcej kreatywności. Więcej wynajdowania nowych zastosowań dla tych nielicznych, które posiadamy. Zwłaszcza, gdy ich niska liczebność przekłada się na wysoką jakość i "mądrość". I na uwagę rodziców i WSPÓLNĄ zabawę.

Mniej zabawek = mniej wydanych na nie pieniędzy = więcej pieniędzy do wydania na DOBRĄ zabawkę. Albo książkę ;)

DOBRĄ, czyli jaką?
Dla mnie:
Taką, która jest bezpieczna, nie śmierdzi chemią, nie świeci po oczach, nie ogłusza, nie da się jej łatwo zniszczyć, nie da się zjeść, nie ma ostrych krawędzi i sznurków, którymi można się okręcić (naturalnie mówię o takiej dla pełzaka).
Taką, która jest przyjazna, w szerokim tego słowa znaczeniu. Wykonana w etyczny sposób, z naturalnych tworzyw, estetyczna, ładna, w dobrym guście (!!!).
Taką, która daje pole do intepretacji. Która nie musu być wyłącznie tym, czym jest, którą można się bawić na różne sposoby, rozwijające wyobraźnię i inwencję.

O naszym podejściu do zabawek, które wypracowaliśmy jeszcze w ciąży pisałam już tu i tu, a o minimalizmie tutaj.

Nie udało nam się wprawdzie ograniczyć do magicznej piętnastki, ale Ora zabawki ma nieliczne (policzyłam: mamy 22). Dużo drewnianych. Mało pluszaków. Niektóre ręcznie robione. Z plastikowo-mrygająco-grających posiada jedynie sorter-garnek znanej firmy, bo Chrzestni dali i się spodobał Dzieciu. Niektóre prezenty (nie wliczałam ich w te 22) czekają schowane w szafie, w kartonie, aż do nich dorośnie.

Za to uwielbia się bawić przedmiotami codziennego użytku. Akcesoriami kuchennymi. Ubraniami. Zawartością szafek i szuflad, Mamą i Tatą (zabawka wszechczasów :D), warzywami, wodą, piaskiem i ziemią, trawą, akcesoriami miaminymi (szczotka do włosów, pędzel do pudru), opakowaniami, pudełkami, buteleczkami, słoikami. Wszystkim.
Zerknijcie tu :D
Jeśli Orka zapragnie kiedyś różowego plastiku, stroboskopu, wściekłej melodyjki i nieproporcjonalnej lalki, to zapewne je dostanie. Nie, żeby wszystko, co sobie zażyczy, ale uszanujemy Jej wolność decydowania o tym, czego chce i co się Jej podoba. Ale póki to zależy od nas, póki to nasze propozycje, to dostanie to, co uznajemy za najlepsze.
Polska laleczka z końca lat sześćdziesiątych dwudziestego wieku, znaleziona TU

A w ogóle szalenie podoba mi się akcja realizowana w niektórych przedszkolach "wakacje zabawek".
Otóż mówi się dzieciom, że zabawki wyjeżdżają na wakacje, pobawić się i odpocząć. Następuje pakowanie i tydzień (bądź dzień, bądź kilka - zależnie od przedszkola), podczas którego dzieci robią własne zabawki z materiałów recyklingowych.
Boskie.
Planuję takie przedsięwzięcie jak już Jej Maleńkość nieco podrośnie :).

Dodam jeszcze, że przy okazji Pierwszych Urodzin Aurory poczyniłam obserwację (mało zaskakującą, ale znakomicie potwierdzającą moje przekonania), że najwartościowszym prezentem jest poświęcona uwaga. Żaden prezent nie wywołuje u naszej Córki takiej radości, jak chwile zabawy, z Wujem, Babcią, Ciotką.

Lepiej dawać siebie, niż dawać prezenty.

Wszystkiego minimalistycznego w formie, a maksymalistycznego w treści.

P.S. To nie koniec cyklu o minimalizmie :D
Pin It Now!

14 komentarzy:

  1. U mnie minimalizm padł :P Góra zabawek się piętrzy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja się staram :P na razie skrzynia wystarcza jedynie krzesełko FP poza nią :) więc góry jeszcze nie ma :P ale boję się nadchodzących świąt :P

      Usuń
  2. Fajnie. My też postanowiliśmy się ograniczyć do dwóch koszyków z zabawkami. I jak plastik zaczyna niebezpiecznie się z nich wylewać to bez skrupułów się go pozbywamy. Co jest dość niewdzięczną rolą, bo to są jednak prezenty...

    OdpowiedzUsuń
  3. Amen! Ty wiesz, że miałam o tym samym jutro pisać :) ale już sobie daruję a tobie przytaknę. U nas zabawek niewiele... ale i wśród nich są plastikowe autka i klocki. Mały je lubi, więc nie zabiorę. Wiele prezentów wylądowało w kartonie i czeka na nowego właściciela... Kilka zabawek schowaliśmy tak jak wy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mamy 3 pudła zabawek, większość dostaliśmy po innych dzieciach, ale sama też kupuję...
    Maskotek Zuzka ma chyba z 50, żadna jej się nie podoba, piętrzą się na półkach.

    Dzięki za ten post, po świetach zrobię z tym porządek.

    OdpowiedzUsuń
  5. Super podejście, widze po pierwszej córce ,że cały pokój zabawek a nie ma sie czym bawić , za dużo niepotrzebnych rzeczy sie nagromadziło.Teraz przy drugiej córci ( roczniak z 9.12) minimalizm do mnie przemawia ;).Pzdr Ania

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zawsze świetny post ! Także chciałam minimalizmu, i najlepiej samego drewna sznurka i kłębuszka :P niestety nie wyszło ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgadzam się w 101%, choć niestety u nas minimalizm przegrywa z prezentami od gości i czasami z wyborami Tymka:) Na pewno jednak czas razem droższy każdych pieniędzy (wydanych na zabawki:)
    Ps. Minimalizm formy, maksymalizm treści - za to też tak lubię bloga o Waszym życiu;)

    OdpowiedzUsuń
  8. hmm a ja mam wrażenie, że im więcej się ma zabawek w tym lepszym stanie są :-p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko, że mi niespecjalnie zależy na stanie zabawek, raczej na mojego Dziecka, Męża i własnym ;)

      Usuń
  9. spędziłam prawie dwie godziny z prawie dwuletnią moją klaudią na obczajaniu zabawek w smyku w naszej galerii i nie mam pojęcia nadal, co jej kupić pod choinkę - tablet do rysowania, lalkę czy klocki, a może rowerek-kład, którym jeźdiła sobie po całym sklepie, ale samochodów ma w pokoju już trzy :)??????? ludzie pomóźcie, co pod choinkę dla dwulteniej dziewczynki???? pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Dzięki Ci za ten wpis. Staram się nie zagracać dziecięcego świata mojego dziecka, ale ponieważ i z własnymi gratami mam problem to nie zawsze to wychodzi. Twój wpis mnie zmobilizował, żeby trzymać się własnych postanowień. Odgruzowałam dziś trochę mieszkanie. Uff... Od razu lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  11. Marta, to jest to! podziwiam Was za dojrzałość i mądrość! buziaki:) A.P.;)

    OdpowiedzUsuń