...ale idzie. Ząb jak mniemam. Z fajerwerkami.
Jak dotąd o nowych zębach dowiadywaliśmy się, jak już było je widać. Najwyraźniej było to zbyt piękne, żeby trwać długo.
Coś majaczyło od miesiąca. Dużo śliny, jeżdżenie piąstką po zębach i komiczne dźwięki, kiedy Ździebło jednocześnie gadała, i przesuwała językiem po górnej szczęce. Macanie po uszach.
Wczoraj jednak zaczęła się zadyma. Najpierw Gżdacz dawał dobitnie do zrozumienia, że akceptowalnymi miejscami pobytu są li tylko i wyłącznie: ręce Mamy, chusta, kolana Mamy, ew. czyje inne, ale wyłącznie na moment. Po za mlekiem nie miała apetytu. Dziewczę wykazywało też absolutny brak cierpliwości, przytulastość, tkliwość i ciamkatowatość. Zaglądaniu w paszczę mówiło głośno, wyraźnie i stanowczo NIE.
Zaczęło się siąkanie nosem.
Gryzła też i memłała co popadnie, nie wyłączając moich ramion (Mam sznyty i siniaki! Niedługo założą nam niebieską kartę!). Zaznaczam, iż mimo wszystko, mimo zębów posiadanych i idących, mlekopodajki nie są i nie były kąsane, i mają się świetnie :D.
Dziewczę gulgocze niczym indyczka. Wściekle broni się przed fridką. Więc nie odciągamy. Poinhalowaliśmy solą. Zapodaliśmy maść majerankową pod nos. Miągwienie i lulanie przed spaniem. W nocy 37,3. Kilka wybudzeń z płaczem (choć potem zasypiała dość szybko).
Rano Ora obudziła się radosna jak skowronek i cieknąca jak coś bardzo cieknącego. Pożarła z apetytem śniadanie.
Przyniosła mi fridę! I sama sobie ją wsadza do nosa!!! No dobra, przytyka :D
A ja dalej nie wiem co to.
Pin It Now!
Spryciula - sama chciała sobie nosek wyczyścić :) Mam nadzieje, ze ząbek już wyszedł i nie będzie męczył... U nas też była walka z zębem i już jest lepiej - nie wiem jednak czy ząb już się pojawił czy nie bo Fabian nie daje sprawdzić :|
OdpowiedzUsuńAja jaj =/ Nie cierpię katarów...ja odciągam "odkurzaczem" :P
OdpowiedzUsuńDla nas ząbkowanie to koszmar totalny. Ostatnio z krwią wychodził zębol jeden. Od jakiegoś też czasu zarywamy kolejne nocki... bidulek tak się męczy...
OdpowiedzUsuńTrzymajcie się!
OdpowiedzUsuńMy zasmarkane. Obie. Już kończymy zresztą. Całkiem lightowy był ten "pierwszy raz". Ale Frida, jak zawsze kochana, teraz została znienawidzona. :( Smutno mi z tego powodu. Chciałabym uratować relację rybowo - fridową, bo nie wyobrażam sobie walki z płaczem i wyginaniem ciałka za każdym razem jak trzeba będzie dziecko odglucić. Co tu robić? Nie użycie Fridy kończy się płaczem i brakiem oddechu. Użycie - płaczem i przemocą w rodzinie. :(
OdpowiedzUsuń