wtorek, 25 września 2012

Dzikośc kontr-atakowana, czyli jak się puszczyłyśmy

Zaatakowana rodzina - kontratakuje ;) Po za tym, zgodnie z naszą rodzinną dewizą - katar należy wywietrzyć, dotlenić i nie przegrzewać. Przypuściliśmy więc szturm na naturę. Razem z Córą (biedny Tatko kichał w pracy) poszłyśmy w las. Puszczę konkretnie. Wkrzańską.
 
Niedawno skarżyłam się Przemkowi, że brakuje mi obozowania w lesie. Zasypiania w szumie liści i budzenia się we wrzasku ptaków (Kto kiedykolwiek przeżył brzask w lesie ten wie, że ptaki nie "kwilą", nie "śpiewają", nie "kląskają". O świcie ptaki się DRĄ. O.). Biwakować nie biwakowałyśmy, ale się zresetowałam. 

Uwielbiam. Uwielbiam lasy bukowe i bory sosnowe. Uwielbiam się w nie zanurzać, jak w inną rzeczywistość, gdzieś z pogranicza baśni, historii i snu. Jak w jakieś podwodne światy, gdzie inne jest światło i inne głosy. Uwielbiam dęby i paprocie. Mech i szczawik zajęczy. I to POWIETRZE. Ochhhh... -Tonizująca kąpiel w absolucie dla układu nerwowego :)

Poszłyśmy sobie szlakiem niebieskim, z pętli na Polanę Harcerską i z powrotem przez Leśniczówkę Białą. Tędy - Doliną Siedmiu Młynów
Niebieskim szlakiem
Spotkałyśmy kowalika
Dąb od spodu
Polana Sportowa - spodziewalibyście się koparki w lesie?
Trzmielina :) Cuuudeńko. To owoce, nie kwiaty.
Kto nigdy nie zrobił takiego zdjęcia niech pierwszy rzuci kamieniem :D
Osówka - Kaskadka I
Niespodzianka! To kiedyś była polanka z ładną ścieżką przez środek. Dałyśmy radę :)
Hop przez strumyk.
Dąb
Kaskadka II
Nadal Osówka
Tu Dziewczę, które dotąd dziwiło się drzewom zasnęło i Mama musiała zwolnić tempo.
Takich śmieci (niektórych przyzszywkowanych do drzew) znalazłyśmy po drodze jeszcze kilka. Ja toleruję tych, co wolą po lesie biegać, ale mogliby sprzątać po sobie.
Zajęczy szczawik - kwaśne mniam :D
Ciekawe kto tu mieszka?
Sosna
Nozdrza trola?
II śniadanko - kanapeczki z avokado
Resztki alei kasztanowej, jak sądzę prowadzącej do młyna "Zacisze" lub restauracji i hotelu, które potem powstały na jego miejscu.
Pozostałości zabudowań
Przypadkowy bodziszek
Kasztanowiec. Ale kasztany wszamały dziki albo szrotówek, bo znalazłyśmy same łupinki prawie :(
To są schodki
Buk


Znów aleja
:D
Nad Osówką sikorki modre nie chciały nam pozować. Na Polanie Harcerskiej przywitał nas spóźniony świerszcz, a śniadanko jadłyśmy w towarzystwie dwóch uroczych starszych pań z kijkami. Po za tym w lesie - pustki. Wracając spłoszyłyśmy tylko sarnę.

A wszystko to trzy kwadranse marszu od cywilizacji!


Wrócimy :)
Pin It Now!

8 komentarzy:

  1. pięknie :) chętnie poszłabym z Wami ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Boskie jesteście :) Kanapeczki rządzą :)
    Ja lubię najbardziej sosnowe :) iglaste :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oooo tak! Katar dotleniony i wywoetrzony u nas trwał 3 dni - zaczął się w sobotę w nocy, a dzisiaj w nocy już był spokój ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super dzień miałyście - trzeba korzystać z ładnej pogody gdy tylko się da :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale macie pięknie! Mogę jedynie pozazdrościć! :)
    Buzki!

    OdpowiedzUsuń
  6. Pięknie :D Aż mi zapachniało żywicznymi pniami...

    OdpowiedzUsuń