piątek, 6 lipca 2012

W kręgu

Zawsze lepiej dogadywałam się z facetami, niż z przedstawicielkami własnej płci. Miałam świetnych przyjaciół, a przyjaciółki pozostawały w zdecydowanej mniejszości (i z nieznanych mi powodów miały na ogół imiona na literę a). Tak zasadniczo jest do dziś. Miałam mistrzynie i uczennice, ale kiedy zmieniały się nasze relacje, to i kontakt jakoś rwał się i znikał. Z tego powodu też obawiałam się nieco, co będzie jeśli kijanka okaże się dziewczęciem. Minęło mi ;)

Dłuuugo miałam nieodparte wrażenie, że w czysto kobiecych grupach zaraz zaczynają się jakieś podskórne prądy, intrygi, ściemnianie. A ja w takich sytuacjach co prawda sobie radzę, ale serdecznie ich niecierpię.

Pogląd ten zaczął ulegać zmianie, kiedy zaszłam. W ciążę znaczy. Bo trafiłam na grupę (a nawet dwie, z czego jedną wirtualną :D), w której mimo często skrajnie różnych poglądów, odmiennych stylów życia itp. kobiałki (matki) znajdują wspólny język i zwyczajnie, bez podtekstów i ukrytych motywów czerpią radość z wspólnego bycia.
No nie to, żeby się czasem nie poprztykały, albo tyłka nie obrobiły, ale noża w plecy nikt nikomu nie wbije.
Może to kwestia potrzeby. Potrzebujemy siebie nawzajem. I tej, której poglądy uważam za "od czapowe", bo mobilizuje do wysiłku intelektualnego przy szukaniu argumentów, i tej, co wie mniej, bo przy niej mogę się poczuć mądra, i tej, co wie więcej, bo od niej się nauczę, i tej, co dała ciała, bo dzięki niej reszta się zmobilizowała i ma poczucie, że dała radę, i tej, która sama pociągnęła działanie, gdy reszta odpuściła, wszystkich.

Coś jest takiego w człowieku, w kobiecie chyba nawet bardziej niż w mężczyźnie (choć nie mam pewności), że potrzebuje plemienia, grupy, wspólnoty doświadczeń. Potrzebuje kręgu. Gdzie "wszystkie jesteśmy w takiej samej odległości od środka i widzimy siebie nawzajem".

Jakiś czas temu przeczytałam o "kręgach kobiet". Nie jest to moja stylistyka. Ta forma mistycyzmu jest mi obca, wydaje mi się nieco infantylna (ale możliwe, że moja opinia wynika z niedoinformowania, bądź tego, że nie brałam udziału w tego typu spotkaniu), jednak zasady, które przeczytałam tutaj są mi bliskie i wiele mówią o tym, co zatraciłyśmy, a do czego wydaje mi się, tęsknimy.

Całe życie miałam szczęście cieszyć się, że jestem kobietą. Celebruję, świętuję i dbam o swoją kobiecość. I pokażę Aurorze jak to robić. Czasem straszliwie żal mi młodych dziewczyn, (które spotykałam w harcerstwie, teatrze, rekonstrukcji i wszędzie właściwie), którym nikt (przede wszystkim ich matki) nie pokazał co to znaczy i jak cudownie jest być kobietą. Ile można z tego czerpać. Jakie bogactwo nam ofiarowano i jaką moc. Zagubionych, niepewnych siebie i nieszczęśliwych, takich nieprzepoczwarzonych motyli. W sumie tak samo żal mi młodych chłopców których ojcowie nie nauczyli niczego, wartego uwagi, o byciu mężczyzną, no ale nie jestem facetem i nie o tym jest ta notka.

Tym dziewczynom zabrakło przewodniczki w odkrywaniu swojej kobiecości i zabrakło plemienia, w którym pewnych rzeczy uczy się poprzez obserwację. Byłam w szoku, kiedy w krótkich odstępach czasu, kilkoro dwudziestoparolatków powiedziało mi, że Ora jest pierwszym niemowlęciem, jakie oglądają z bliska, mają z nim kontakt w codziennych sytuacjach.

Do napisania tego wszystkiego natchnęło mnie spotkanie z młodą dziewczyną, która choć nie planowała - zostanie wkrótce matką. Studia w toku, sytuacja sercowa spod znaku "to skomplikowane", wydawałoby się, że raczej ciężko. Ale ona, choć sama o tym nie wie, ma niesamowite szczęście, bo ma matkę, która ją wspiera i ma naturalną świadomość tego kim jest. I akceptuje rzeczywistość, nie próbując unikać konsekwencji własnych wyborów. Ma tą wewnętrzną siłę, płynącą między innymi z niezaburzonego kontaktu ze swoją kobiecą naturą i dlatego jestem pewna, że będzie nie tylko świetną matką, ale szczęśliwą kobietą. I jej dziecko także będzie szczęśliwe.

Życzę Wam wszystkim przyjaznego kręgu, choćby małego.
(Obrazek stąd)

A tak na koniec. O Kobiecość trzeba dbać. O Męskość też.
Robiłaś już w tym roku cytologię?
Badałaś sobie piersi w tym miesiącu?
Czy Twój mężczyzna badał sobie prostatę?
Nie?
TO CO TU JESZCZE ROBISZ???
;)
Pin It Now!

5 komentarzy:

  1. hehhehe :-D
    oj potrzebujemy siebie nawzajem :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. ja niestety nie mam takiego kręgu na realu, znam mamuśki, ale to całkowicie odmienne mamuśki ode mnie :/ co lepsze mają mnie za wariatkę, bo nie wciskam dziecku smoka do pysia i nie rzucam pieluchy na twarz by tylko zasnęło :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam tak samo, jesteśmy chyba jakieś nienormalne ;) polecam http://nie-doskonalapanidomu.blogspot.com/

      Usuń
  3. Amen! Pójdziesz do nieba za ten post :) Ps.ja do gin. w na przyszły tydz. mam termin :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Choć lubię facetów, i to bardzo :) to doświadczam czeoś cudownego w kregu kobiet. Ja potrzebuję wspólnoty kobiet, choć ta potrzeba była mi kiedyś obca. Teraz ją mam i mam taką wspólnotę. Mądre. Piękne zewnętrznie i wewnętrznie. Empatyczne. Otwarte. Bez nich nie byłabym tam, gdzie jestem.

    OdpowiedzUsuń