Przemko pytał mnie wczoraj, czemu nie piszę o tym, na czym polega RB, jakie są zalety chustowania, jak stosować BLW, itp.
Cóż, ten blog nigdy nie miał być blogiem typu poradnikowego. Takie blogi czytam i cenię (te dobre naturalmą ;) ), ale nie mam ambicji być autorką jednego z nich. Moja wiedza na wyżej wymienione tematy ma źródła w tym, co ktoś już zbadał/napisał i we własnej refleksji, praktyce, i doświadczeniu.
Tego co ktoś już napisał kopiować mi się nie chce. Podaję źródła, kiedy uznam to za przydatne. Przepisywać własnymi słowami tego, co ktoś już raz i dobrze napisał nie lubiłam nawet w podstawówce.
O refleksjach i praktyce piszę. Z pracy trenerki-kształceniowca w organizacjach pozarządowych zostało mi upodobanie do form warsztatowych i pracy na indywidualnych przypadkach.
Napisała do mnie Basia z Supłów. Z zamówieniem na notkę o chustowaniu. Ooo, tak, to ja mogę :D. Pozwalam sobie zamieścić pytania, bo tak będzie mi łatwiej :)
Basia napisała:
O ile pamiętam, nie planowaliście kupić wózka. Strasznie mnie ciekawi jak wygląda chustowanie w wersji ortodoksyjnej;) (...) Ciekawi mnie więc taka techniczno-praktyczna strona chustowania (...)
1. Upały!!! Nie wyobrażam sobie motania go w takie upalne dni jak
bywały ostatnio. Umarlibyśmy z przegrzania oboje i to niezależnie od
jakości chusty. W zimę też by mi było ciężko, no ale wiem, że są
specjalne ciuchy do chustowania i da się to zrobić. Ale jak sobie
radzicie w upały?"
Na lato kupiliśmy chustę z domieszką bambusa. Jest bardzo lekka i przewiewna. Przy ekstremalnych temperaturach Młodą ładuję w samej pieluszce i kapeluszu. Ja, teoretycznie mogłabym i w samym staniku wskoczyć, ale póki co nie było mi na tyle gorąco.
Sądzę, że przy tachaniu wózka po schodach byłabym podobnie spocona jak w chuście.
Co do młodej - potówek nie ma, przegrzanie się nam nie zdarzyło, jest zadowolona, więc chyba jest OK, prawda :)
Fakt, niekiedy mam mokrawe plecy, ale to mi się zdarzało i przy noszeniu plecaka w 30C. Dodam jeszcze, że motanie na plecach jest przewiewniejsze, niż z przodu. Nam akurat tak wyszło, że przód był zimą, a plecy latem :D.
Na zimę mamy chustę z kaszmirem i kurtkę dla dwojga, którą uwielbiam. Pod kurtkę sama ubieram się normalnie, a Orze oprócz tego, co ma na sobie standardowo, w mieszkaniu, dokładam ciepłe skarpety lub papucie, getry i kominiarkę. NIGDY nie zmarzłyśmy. Grzejemy się nawzajem jak termofory ;)
2. I czy Wasze kręgosłupy dobrze to znoszą? Nie odczuwacie zmęczenia czasem?
Mój kręgosłup wygięty leciutko w lewo i z patologiczną lordozą jest istotą wymagającą. Przemka w bojach zaprawiony, acz w odcinku piersiowym odczuwa pewne przeciążenia.
Każdy kwadrans noszenia Dziecia na rękach dokładnie czuję wieczorem w krzyżu. Ale po chuście nigdy nic takiego mi się nie zdarzyło. Przemkowi raz, jak nie podociągał chusty i poszliśmy na dłuuugi spacer. Przy obecnej wadze Ździebełka (8kg niemal), gdybym zaryzykowała poważniejszą eskapadę z Nią z przodu - pewnie już też bym odczuła, ale na plecach jest idealnie.
3.
Jak często i jak długo nosicie w ciągu dnia? Czy to jest jakoś
regulowane potrzebami Orki- tzn wyczuwacie, że teraz potrzebuje
noszenia? Zdarzało się, że się buntowała i nie chciała do chusty? Bo ja
często miałam wrażenie, że Staśka motanie po prostu denerwuje, że się
niecierpliwi i w ogóle, że noszenie nie jest wcale jego podstawową
potrzebą. Ale jak potrzebował to oczywiście nosiłam, tylko wolałam
"naręcznie", bo nie opłacało się wkładać wysiłku w motanie (tym
bardziej, że nie idzie mi to zbyt sprytnie), no i w chuście i tak nie
byłam w stanie nic zrobić poza noszeniem, mimo wolnych rąk. No bo
wiadomo- prace kuchenne odpadają, raz podjęłam próbę poodkurzania w
chuście, ale było to jakieś pokraczne i obawiałam się, że jakoś go
stuknę czy się o coś potknę. No i bez sensu. Udaje Wam się coś zdziałać z
Aurorą w chuście?
Ilość czasu, jaki Ora spędzała w chuście zmieniał się w zależności od etapu rozwoju. Na początku, kiedy była małym, nieruchawym tobołkiem - dochodziło podejrzewam i do 6h (nie mierzyłam, ale tak mi się zdaje). No bo tak: na spacer, zakupy, do przychodni, do znajomych - wszędzie w chuście. Do prac domowych - w chuście, do komputera, jak Młoda akurat chciała być blisko - w chuście.
Pilnowaliśmy, żeby po za chustą spędzała wystarczającą ilość czasu, żeby ćwiczyć motorykę.
Z czasem, kiedy zrobiła się bardziej mobilna, chciała więcej swobody. Coraz częściej w domu pozostawała na macie/podłodze.
W chuście nie wystarczało Jej już wtulenie w nas, ale chciała obserwować świat. Niecierpliwiła się, kiedy np. staliśmy lub siedzieliśmy bez ruchu, w jednym miejscu. Czasem dała się spacyfikować kołysaniem ;)
Potem (5-6 miesiąc, choć u znajomych bywało i w 4) przyszedł tzw. okres prężenia i odpychania, ale akurat wtedy przerzuciliśmy się na plecy i przeszło bezproblemowo, bo Jej Wysokość była zachwycona nową perspektywą.
Chcę bardzo wyraźnie zaznaczyć, że nie używamy chusty WYŁĄCZNIE "dla dobra Dziecka". To w równie dużej mierze kwestia NASZEJ przyjemności i wygody.
Regulowane było to potrzebami i Jej i naszymi. Jej potrzebą bliskości i kołysania, i naszymi potrzebami mobilności, wolnych rąk, życia towarzyskiego itp., itd...
Aurora bardzo dobitnie pokazuje, kiedy chce być blisko, chce na ręce. Wcześniej bardziej musieliśmy się domyślać, ale nie było to aż tak trudne :D Nie zawsze ją wtedy motamy, ale to bardzo wygodna opcja.
Niekiedy denerwuje Ją proces wiązania, ale jak już dociągniemy węzeł - momentalnie się uspokaja i jest ok.
Są oczywiście chwile, kiedy akurat Córka ma inne plany, i do chusty nie chce. Albo już nie chce. Albo chce jeść. Widać (i słychać) to jak na dłoni i jest jaknajbardziej naturalne. Nie zdarza się jednak często. No, wtedy się ją wydobywa oczywiście. Co ciekawe, nigdy nie zdarzyło się to "w marszu".
Z Dzieckiem w chuście z przodu robiłam w domu wszystko, po za zmywaniem. Gotowałam, prałam, prasowałam, ścierałam kurze, pracowałam przy komputerze, czytałam książkę, odkurzałam, robiłam porządki w szafie i zmieniałam pościel. Nigdy się nie uszkodziłyśmy. Zmywać nie dawałam rady, bo miałam za krótki zasięg rąk i wzroku wtedy, ale już Mąż radzi sobie z tym wyśmienicie (ma ręce, jak wilk z "Czerwonego Kapturka" ;) ). A, szyło mi się niewygodnie.
Teraz (w plecaku) wykonuję tylko to, co da się zrobić na stojąco i jest na tyle interesujące, żeby Ora się nie znudziła. Gotowanie np. bardzo lubi, ale zmyć da mi góra cztery talerze i domaga się innej rozrywki ;)
4. Zakupy!;) Wiem, że jest to kwestia, którą da się rozwiązać na
100 sposobów, ale ja sobie bardzo cenię duży kosz w naszym wózku, jak
popylam do supermarkjeta:) Nie wyobrażam sobie tachania siat z Młodym w
chuście, musiałabym robić jakieś mikrozakupki w osiedlowych
delikatesach.
No tutaj mamy trochę inaczej, bo zakupy supermarketowe robimy raz - dwa razy w miesiącu, z Przemkiem. Więc tachanie siat odpada całkiem.
Codzienne zakupy chlebowo-jarzynowo-owocowe bez problemu niosę w torbie na ramieniu i jednej siatce w garści. Nie przeszkadza mi to, ale czytałam o chustomamach, które inwestują w torby na kółkach (podaję jako ciekawostkę ;) ). A ja mam ten komfort, że nie mam problemu w ciasnych przejściach między regałami, kasami i ze schodkami.
5. Jest jeszcze taki argument za chustowaniem, że to dla dziecka
rozwojowe bo więcej widzi niż z wózka. U nas to padło. No bo owszem,
więcej widział w chuście niż w gondoli, ale akurat w tamtym okresie
rozwojowym, to go świat otaczający zbyt mocno nie absorbował... a jak
już zaczął absorbować, to chusta przegrała ze spacerówką. W dodatku dość
szybko zaczął się domagać jazdy przodem do kierunku ruchu- wcale nie
wolał patrzeć w moje oczy niestety... no a na plecach w życiu nie
zamotam, ze strachu.
W tym przypadku przewagę chusty nad spacerówką widzę głównie w tym, że dziecko - w zależności od potrzeby - może rozglądać się dookoła, patrzeć na rodzica, albo wtulić się w niego, ograniczając dopływ bodźców.
W chuście widzi też z wyższej perspektywy, widzi więcej twarzy niż kolan ;).
Ja noszę już prawie wyłącznie na plecach (jest mniej hardcorowe, niż wygląda), ale Przemko niekiedy jeszcze mota z przodu, i Młodej to specjalnie nie przeszkadza. Kręci łebkiem jak na śrubkach i rozgląda się dookoła.
:D:D:D
PRZYSIĘGAM, że nigdy w życiu nie ciągnęło mnie do wózka. Z przerażeniem myślę, że może kiedyś Ora będzie go chciała. Dla mnie, dla nas, przy naszym trybie życia i preferencjach - chusta jest rozwiązaniem IDEALNYM.
Co do efektów - Aurora jest naszym pierwszym dzieckiem, więc niewielką mam skalę porównawczą. Nie wiem ile z tego, co obserwuję jest skutkiem chustowania, ile współspania, a ile po prostu cechami osobniczymi Młodej.
Od znajomej (liderki szczecińskiego KK), mamy dwóch córek - ośmioletniej i rocznej, z których tylko młodsza jest chustowa - słyszałam, że różnica jest kolosalna.
Jeśli o nas chodzi:
- Kolkę znamy wyłącznie z opowiadań. Nie mieliśmy, nie widzieliśmy.
- Rozwój motoryczny Orki został określony jako typ "Hej, do przodu!" ;)
- Z chorób znamy katar.
- Zęby zauważamy, jak już je widać.
- Skoków rozwojowych domyślamy się, jak dziecko częściej chce na ręce.
- Młoda płacze jak jest głodna. Po za tym prawie wcale. No może czasem jak mrówka/szczepienie/upadek/ktoś-się-z-Nią-nie-podzielił-tym-co-je. Naprawdę, naprawdę rzadko.
- Jest pogodna, komunikatywna, spokojna. To nie tylko nasza obserwacja, ale potwierdzają to znajomi i nieznajomi.
- Budzi się regularnie trzy razy w nocy na jedzenie. Nic po za tym.
Dziękuję serdecznie za pytania, polecam się na przyszłość, pozdrawiam :)
Pin It Now!
Przeszły mnie dreszcze proszę o jeszcze:))) O BLW tym razem, bo to u nas na czasie;)
OdpowiedzUsuńJakiś tutorial wiązania na plecach poproszę :D
OdpowiedzUsuńco do tego co u Was - u nas było tak samo i tak, przypisuję to naszemu podejściu do RB :)
Serdeczne dzięki za realizację zamówienia!;) Za gotowanie w chuście podziwiam- ja jestem z tych co im wszystko leci z rąk i rozlewają, potykają się, tłuką zastawę. Bałabym się, ze mu coś zrobię. Może przy kolejnym dziecku się ogarniemy bardziej:))
OdpowiedzUsuńO tak jakis filmik wiazaniowy w wykonani arcymistrzow tez poprosze:)
OdpowiedzUsuńPrzyjazna instrucję( i to nie jedną) znajdziecie tutaj: www.chustomania.pl
OdpowiedzUsuńPrzy pierwszej córce (teraz 4,5 ) chustę wprowadziliśmy od 3 miesiąca jak na dworze zrobiło się ciepło i wspominamy te nasze motanie bardzo milo. Zosia jeszcze jako 2,5 latka wędrowala z nami po górach właśnie na plecach. Bieszczadzkie połoniny należały do nas. Zuzia ma teraz 10 dni i jutro będzie miala swój pierwszy raz w chuście( też mam tę z dodatkiem bambusa).
ehhh ja też z przodu już nie daję rady, ale na plecach jest cool! fajny post. pzdr
OdpowiedzUsuńsuper się Wam chusta sprawdza...żeby podbudować mamy, którym nie idzie tak dobrze dodam swoje doświadczenia. Mala noszona ortodoksyjnie w chuście do roku. Z uwagi na zajmowanie się nią non stop moje ciało nie wytrzymało.pożyczony wózek okazał się być dla niej super odmianą i często na spacery właśnie jego wybierała WÓZIO (uważajcie więc, Wiewióra, nie dawajcie próbować :))to pierwsze dziecię, więc nie wiem czy genetycznie, ale chodzi od 9 miesiąca,przyjazna - do czasu i od jakiegoś czasu ponownie, na ręce chciała zawsze i ile się da,a teraz kiedy 2 lata kończy jest samodzielna i ufna, dużo chodzi sama i jest bardzo sprawna. jednak zęby wychodziły koszmarnie boleśnie, mnóstwo nieprzespanych nocy i płaczu. następne maleństwo zaopatrzę w korale z bursztynu :)
OdpowiedzUsuńpowodzenia dla wszystkich chustowych rodziców i dzieci :)
Kalyani
Mimo wszystko nie bardzo jestem w stanie wyobrazić sobie motania dziecka powiedzmy półtorarocznego, uciekającego we wszystkie strony w sytuacji gdy trzeba się z nim przetransportować w kierunku przeciwnym do tego, które wybiera, wsiąść bezpiecznie do autobusu lub po prostu w szybko gdzieś iść. Dziecko w tym wieku nie da rady przejść tyle co dorośli (choć uważa, że da), ma tendencje do uciekania na ulicę, więc trzeba z anim biegać, trzymać za rękę - wszystko fajnie jeśli ma się akurat wolne ręce. Znam kilka mam, które wózka przez długi czas nie posiadały i wszystkie w pewnym momencie stwierdzały, że jednak lekka spacerówka jest lepszym rozwiązaniem dla starszego dziecka.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie to wszystko opisałaś :)
OdpowiedzUsuńMagda - zamówienie uważam za złożone :) Jakieś konkretne pytania?
OdpowiedzUsuńHafija - przystępujemy do kręcenia :)
Carryikurkuma - dzięki :)
Kalyani - dzięki za Twoje doświadczenia :) Z wózkiem (znajomej) próba już była. Bez szału póki co :)
Nessie - polecam komentarz Moniki kawałek wyżej. Ja sobie wyobrażam, bo widziałam (Esti, Małpo - ukłony). Widziałam też półtoraroczniaki i dwulatki idące obok mamy chodnikiem przy ruchliwej ulicy, nie uciekające i nawet niespecjalnie wymagające trzymania za rękę (uściski dla Igora).
Z drugiej strony - nie do końca rozumiem Twój komentarz. Jak "bieganie we wszystkie strony" (bilokacja?) ma się do chusty? Dziecko z chusty nie ucieknie, więc na ulicę nie wbiegnie. Z wózka (jak mniemam) też. Więc co ma piernik?
Z trzeciej strony - wolałabym biegać za uciekającym dzieckiem z chustą pod pachą niż z wózkiem :D
A dla "starszego dziecka" planujemy Mei Taia albo ergonomika :D
Dyskusji kontynuować nie zamierzam. To nie jest notatka o wyższości Bożego Narodzenia nad Wielkanocą, tylko odpowiedź na konkretne pytania bazująca na własnych doświadczeniach.
Masz konkretne pytanie - zadaj.
Agula - dzięki :)
ja też mogę z wielką przyjemnością rączkami i nóżkami mojego synka podpisać pod punktami określającymi Aurorę. Dosłownie nawet powiedziałabym.
OdpowiedzUsuń:D
Żeby sobie wyobrazić trzeba spróbować bo inaczej to jest gadanie o śniegu w Afryce :)
OdpowiedzUsuńJa mam 9 kg do noszenia ale wożę też w wózku, chustę mam taką średniej jakości, może nawet złej. :P
OdpowiedzUsuńAle dla mnie noszenie to wygoda, tylko że nie wszędzie i nie zawsze. Zuzka lubi się nosić ale w wózku też lubi jeździć.
No i ja noszę tylko przodem póki co, bo wiązać z tyłu nie potrafię - kręgosłup boli tylko czasem, jak wcześniej coś mu zaszkodziło.
Aż się zdziwiłam że nic nie czuć po plecach. :)
ja chciałam chustować, ale zanim trafiłam na odpowiednią grupę wsparcia tzn. zanim się nauczyłam, Synek zrobił się taki ciężki, ze po godzinnym spacerze płakałam... ale co tam i tak się kochamy nad życie!
OdpowiedzUsuńDoskonała notka! Doskonała!
OdpowiedzUsuńLubię to!
ps. a u nas było tak, że im większe dziecko, tym większy bunt wózkowy, więc to od dzieciora zależy... ale też wszyscy chwalą, ze "taka spokojna, taka grzeczna, taka niepłączliwa", hahahaha :D
Wiewioora, jak wiążesz na plecach (rodzaj wiązania)?
W plecaku prostym :)
Usuńdzięki za świetny post! zapisuję sobie go na przyszłość :)
OdpowiedzUsuńjednym zdaniem:
OdpowiedzUsuńnie mogę sie już doczekać listopada jak sobie moje nowe dziecię do chusty wsadzę, bo mi córka juz pleców zeszła :)
chustowanie uzależnia
Ojjjjj tak!
UsuńJa z konkretnym pytaniem, skoro można. Moje dwumiesięczne pacholę non stop kręci głową i wywija kończynami. A że jest z tych silnych to mam wrażenie, że ją ściśle związana chusta wkurza. Za kilogram planuję dla niej (hmmmmm, no dobra, bardziej dla siebie i mojej wygody) tulę, ale to jeszcze ten kilogram musi przybrać, a w międzyczasie chciałabym mieć choć przez godzinę wolne ręce. Jakiejś porady proooooszę :)
OdpowiedzUsuńNajlepiej byłoby znaleźć w pobliżu Klub Kangura, albo pomocną doradczynię/chustomamę, bo co real to nie wirtual ;)
OdpowiedzUsuńAle mogę pokombinować. Na "okres prężenia" to trochę wcześnie w sumie. Napisz mi proszę kilka rzeczy (może być na maila) jaką masz chustę i jak wiążesz, jak ubierasz siebie i dziecko, czy nosisz w domu, na dworze, siedząc, chodząc, stojąc? Jak często i jak długo nosisz? Czy Mała trzyma już sama głowę?
Może nie wystarcza już jej przytulanie i chce widzieć więcej? U nas tak było, ale później.
I jeszcze jedna uwaga, nosidła (miękkie naturalnie) są przeznaczone dla dzieci już siedzących, bo słabiej podtrzymują kręgosłup.
Napisz co i jak - pokombinujemy.
To skrobnę maila, coby tu nie spamować :)
OdpowiedzUsuń