Czytam sobie. Różne rzeczy o wychowaniu. Słucham i rozmyślam. Kształciłam się w tym kierunku lata cztery. Pracowałam z dziećmi jako wychowawca-wolontariuszka przez lat 14. Ma mnie moja Córka (najpierw napisałam, że ja Ją mam, ale to mi jakoś nie brzmi zupełnie ;D).
Z różnych koncepcji (wychowania i opieki) wybieram to, co mi odpowiada. Z automatu odrzuca mnie od teorii, które twierdzą, że mają przepis/wzór/dekalog/zestaw narzędzi uniwersalnych, którymi da się obsłużyć każdego, na zasadzie "zrób to i to, a otrzymasz tamto i siamto". Wyznaję indywidualność. Jak ktoś mi głosi teorie tonem arbitralnym i jakby przekazywał prawdy objawione, to qrcze, mam ochotę poobalać.
Nie kieruję się modą, ale czytam i dowiaduję się o nowych koncepcjach. Zwłaszcza podobają mi się te z początków ludzkości, teraz odkopywane. I cieszę się, że się o nich mówi, rozpowszechnia, że modne zaczęło być to, co dobre.
I fakt, że continuum, AP, PBP, antypedagogika, pedagogika waldorfska, długie karmienie naturalne, BLW, chostonoszenie, współspanie i okoliczne historie wracają do łask, i stają się popularne - absolutnie w niczym mi nie przeszkadza.
Często dyskutuję na te tematy z ludźmi o poglądach zbliżonych do moich, jak i skrajnie odmiennych. W dyskusjach owych zdarza mi się ścierać z kobietami, które z miną pełną wyższości oznajmiają, że "one nie wychowują dzieci według książki, tylko wierzą w intuicję".
I, cholera, byłoby fajnie, gdyby to rzeczywiście o intuicję chodziło.
Bardzo często jednak za takim twierdzeniem ukrywa się kompletny brak refleksji na temat tego, kim się opiekuje i w jaki sposób. Jakiej relacji z nim się pragnie. Jakie są jego i moje potrzeby.
(Że o lenistwie intelektualnym i ignorancji nie wspomnę.)
Książki, znajomość różnych teorii i opinii różnych ludzi - nie jest potrzebna do wspierania dziecka w rozwoju.
Refleksja nad sobą, dzieckiem i rzeczywistością - jest NIEZBĘDNA.
A moim refleksjom książki i ludzie bardzo pomogli, i wciąż pomagają.
Notatkę tę dedykuję niezwykłym kobietom poznanym na blogach (A TEAM :) ), w Klubie Kangura, grupie wparcia mam karmiących piersią, a także niegdysiejszemu Namiestnictwu Zuchowemu Przyjaciół Kubusia Puchatka i wszystkim innym, które wiedzą, że o Nie chodzi :D
P.S. Jako, że zdaję sobie sprawę, że notka ta może wywołać liczne komentarze - uprzedzam, że niemiłych anonimów nie publikuję i zastrzegam sobie prawo do nie wdawania się w dyskusję o wyższości Bożego Narodzenia nas Wielkanocą ;)
P.S.2 Kocham burze. Są takie energetyczne i odświeżające. I często je generuje. Albo sieję ferment. Ferment jest dobry. W chlebie, winie, miodzie i nie tylko :D:D:D
Pin It Now!
dziękować dziękować :-D
OdpowiedzUsuńREFLEKSJA - to prawda tego brakuje dzisiejszej gawiedzi z RÓŻNYCH przyczyn: pogoń za pieniądzem, lenistwo, niewiedza.
Nic nie osiągnęłabym sama z siebie - książki - te same o których piszesz - wywołują tę refleksję. I pragnienie zmiany na lepsze.
Popieram ten post całą sobą.
Taak! Taak! Taak!! Gdzie tu można składać podpisy poparcia i drukować na plakaty?! :D Cię kocham!
OdpowiedzUsuńSama prawda! Dzięki :)
OdpowiedzUsuńO taaaak Panie "ja nie czytam, ja słucham intuicji" są mega. Czytać nie czytają, bo po co. A ich intuicją często gęsto są porady "Cioci Kloci" która wszystko wie lepiej. Przyjmują co im ktoś powie bez chwili namysłu, nie analizując czy ich Dziecko i one same by tego chciały. Ja czytam dużo, chociażby po to aby swoją intuicję dowartościować i utwierdzić w przekonaniu, że Mądra z niej doradczyni:D a wszystkowiedzącym odpowiadać spokojnie mając w kieszeni masę argumentów - między innymi z książek.
OdpowiedzUsuń'dowartosciowac swoja intuicje'genialnie powiedziane :-D robie tak samo :-)
Usuńzgadzam się z Tobą, warto czytać i rozwijać się, wychowanie człowieka to nie jest prosta sprawa, aczkolwiek intuicja czasami może być użyteczna
OdpowiedzUsuńKońcówka zabrzmiała jakby się sekta jakaś utworzyła
pozdrawiam