niedziela, 17 listopada 2013

Gimlea

Czy wiecie, że mam w poczekalni notki, zalegające od września?
Mam, ale nie mam kiedy siąść do nich, bo ciągle coś nowego wyskakuje.
Ale czas tej nadszedł ;) No i nie mogłam cudnych jagienkowych zdjęć trzymać dalej w ukryciu :D

Sagi mówią ustami wieszczki, że nadejdzie Ragnarok. W wielkiej bitwie zginą bogowie, ludzie, elfy, krasnoludy, olbrzymy i potwory. Spłonie Yggdrasill - drzewo światów. Skończy się i zginie stary świat.

Ale to nie koniec wieszczby.

"Nad powszechną pożogą zatoczy łuk magiczny orzeł. Na ten znak płomienie opadną, a spod fal wyłoni się zazieleniona ziemia."
Artur Szrejter "Mitologia germańska"

Dwoje ludzi ocaleje. Przetrwa też, bądź wróci z zaświatów kilkoro bogów. Ci wzniosą dla siebie nową siedzibę. Jej nazwa oznaczać będzie "ochronę przed ogniem".

"Salę widzę od słońca piękniejszą,
Dach złotem kryty na Gimlei.
Sprawiedliwi tam mieszkać będą,
Szczęścia wiecznego doznawać będą."
Voluspa 59-66

 No i czy mogliśmy znaleźć lepszą nazwę dla rodzinnej grupy rekonstruującej "życie i twórczość" wikingów? Oczywiście że nie ;)

Grupa miała w założeniu być rodzinna, czyli składać się z członków jednej rodziny. Naszej konkretnie. 
Jednakowoż krok po kroku okazało się, że będzie to grupa rodzinna tzn. zrzeszająca rodziny. Cztery (póki co). W sumie czternaście osób. Sześcioro poniżej piątego roku życia (a i to dlatego, że jeden taki czterolatek zawyża średnią ;) ).
BOSSSKO w pełnym tego słowa znaczeniu.

 O tym jak wpadłam po uszy w rekonstrukcję już było tutaj.

Dziś dopiszę tylko, że odtwarzanie-z-dzieckiem to zupełnie inna jakość (równie, a może niemal bardziej fantastyczna :D).
A odtwarzanie z grupą dzieciatych znajomych to już w ogóle cud, miód i kwas chlebowy :D

Odtwarzamy stroje, broń i sprzęty, życie codzienne, właśnie rodzinne, co nas do pewnego stopnia wyróżnia, bo nie znam drugiej grupy, która miałaby aż tyle dzieci ;), kuchnię, walkę, kulturę niematerialną, prace domowe, codzienne i rzemiosło.

A tutaj fotorelacja z I (wrześniowego) thingu Gimlei :)
 
(lunulkę z branki słowiańskej zdarłam, bom się powstrzymać nie mogła)
Sagittarius

(zasłyszane od Jagienki) Ora wracała do domu ze Starszym i z Jagienką. W pewnej chwili złapała Starszego za rękę.  - Starszy do mamy: Ona mnie złapała za rękę! - Mama Starszego (vel Jagienka): Widzisz, widocznie ci zaufała. - Starszy do Orki: Zaufałaś mi? -Orka do Starszego: Nio.
Trzeba trzymać rękę na... mleku ;)
 
Idunn
Mam mroczne kalosze...
 
Una-Orka z zainteresowaniem śledziła jak Jagienka ustawia mnie do zdjęcia powyżej. Po czym zażądała osobistej sesji. Od tego czasu uwielbia pozować, przyjmuje pozy jakie sobie fotograf zażyczy i uśmiecha się na zawołanie :D
Starszy z mieczem - "Gimlea - następne pokolenie" ;)
Korciło nas, żeby przetestować pieczenie jeży w glinie, ale doszliśmy do wniosku, że na tyle osób to mięsa za mało i ostatecznie M. wypuścił dreptacza w krzaki. A życie mu ocalił, bo młodziak gnał środkiem ścieżki uczęszczanej przez psy i w bezpośredniej bliskości rzeki. A taki fajny Hot Hedgehog mógł być ;)
Pin It Now!

3 komentarze:

  1. ale czadersko wyglądacie! pieczony jeż?! takie małe zawiniątko biedne wcinać, o nie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Patrzę tak na Was i jakoś mi się jeszcze mocniej za Wami zatęskniło.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super zdjęcia, widać prawdziwą pasję :)

    OdpowiedzUsuń