Taką sytuację sobie wyobraź:
Przeżywasz właśnie nieopisanie trudne dla siebie chwile. Roznosi Cię wściekłość i rozpacz, i strach. Tajfun emocji, z którymi nie jesteś w stanie sobie poradzić, bo rozkładają Cię fizycznie, trzęsą się ręce, oddech i tętno przyspieszają, łzy stają w oczach, głos więźnie w gardle. Albo na odwrót - wrzeszczysz i szlochasz, chce Ci się niszczyć i mordować, bo czujesz, że inaczej się rozpadniesz.
A Twój mąż/żona - najbliższa Ci osoba, do której masz bezgraniczne zaufanie, od której oczekujesz pomocy, wsparcia i zrozumienia...
W spokoju konsumuje obiad, ignorując Cię zupełnie.
Albo wychodzi do drugiego pokoju.
Albo mówi, że nic Ci się nie stało i żebyś się uspokoiła.
Albo się na Ciebie złości.
Fajnie Ci? Nie?
To nie rób tak swojemu dziecku.
P.S. Wiedziałaś, że w mózgu małego dziecka nie ma połączeń pomiędzy obszarem odpowiedzialnym za powstawanie emocji i tym, odpowiedzialnym za ich kontrolę?
NIE MA
Co to oznacza?
Że dziecko NIE MA MOŻLIWOŚCI KONTROLOWANIA SWOICH EMOCJI. Ma też z reguły niewielki dostępny wachlarz sposobów ich rozładowywania i uzewnętrzniania.
Co możesz zrobić? A czego sama byś chciała w takiej sytuacji? Bądź przy nim. Nie wyśmiewaj, nie złość się, nie oceniaj. Akceptuj dziecko i emocje. Pomóż.
A kiedy będziecie już oboje spokojni możecie porozmawiać o tym, co można zrobić, kiedy ktoś jest bardzo zdenerwowany i się złości. Albo jak jest bardzo smutny. Co pomaga Tobie? A co jemu?
Jest jeszcze jedna metoda. Można silną emocję wyprzeć silniejszą. A co jest silniejsze? Strach.
Dlatego - tak - dziecko "uspokoi się", kiedy na nie krzykniesz, czy przestraszysz w inny sposób. Tylko, czy tego właśnie chcesz?
Pin It Now!
o! i to powinien przeczytać mój mąż...
OdpowiedzUsuńNiełatwo to obejść - staram się zawsze mieć to na uwadze, ale czasami nie daję rady się zatrzymać. Potem żałuję oczywiście, ale...
OdpowiedzUsuńCiężko się z tym nie zgodzić. Tylko to wszystko jest proste póki ma się jedno dziecko. ja mam dwoje. 3.5 roku i miesiąc i kiedy starszak nie ejst w przedszkolu zwykle jestem z nimi sama. Codziennie któreś z nich musi czekać na swoją kolej. Jeśli akurat przewijam młodszego lub go karmię to nie pobawię się ze starszym w wyścigi, o co mnie prosi. Tylko on jest starszy i rozumie, choć mu przykro. Tak samo jeśli w nocy zawoła mnie starszy i przytulamy się to nie zerwę się na równe nogi gdy zapłacze młodszy. Nie zostawię w sekundzie starszaka w łązience ze spuszczonymi spodniami lub nie przerwę zabawy w wannie od razu gdy płacze niemowlak, bo starszy tez ma prawo do chwil ze mną i mojej wyłącznej uwagi.
OdpowiedzUsuńHmmm, no dla mnie jest różnica pomiędzy powiedzeniem "Poczekaj chwilkę, teraz nie mogę", a olaniem po całości. A zabawę w wannie chyba bym jednak odłożyła na chwilę, gdyby niemowlak płakał sam. Najwyżej bym go wzięła do łazienki, żeby płakał przy mnie ;)
UsuńNie do końca. Mój młodszy syn je póki co powoli i karmienie trwa długo. Z tego powodu niewiele ma starszak mamy na wyłączność. I to "poczekaj chwilę teraz nie mogę" siła rzeczy słyszy często, z punktu widzenia małego jednak dziecka to jest własnie olanie po całości, dlatego nie zrywam się na równe nogi gdy płacz niemowlaka przerywa nam nasz wspólny czas. Starszak wystarczająco długo musi czekać podczas karmienia, przewijania i usypiania. Wczoraj miałam taką sytuację, że myłam starszemu pupę w łazience, mieliśmy tzw sytuację awaryjną, potem pomagałam mu się ubrać bo się zasikał i był nieszczęśliwy , a młodszy się obudził i płakał - nie poszłam do niego od razu, skończyłam pomagać starszemu bo potrzebował mnie wtedy bardzo.
OdpowiedzUsuńUwielbiam :)
OdpowiedzUsuńCiężka praca nad sobą, dziecko nie robi mi na zloś, że się denerwuje, płacze albo jest rozbawione i w związku z tym nie może zasnąć, pracuję nad sobą i udaje mi się powoli zrzucić z siebie to w jaki sposób ja byłem traktowany, jakie były reakcje moich opiekunów na to gdy było mi źle. Ja wiem, że dla naszej córeczki kontakt z mamą jest ciągle jeszcze znacznie ważniejszy niż ze mną, ale uczestniczę, staram się, jestem przy. Łatwo popaść w użalanie się nad sobą- skoro nie jestem potrzebny, to się odsunę, to nie jest moja działka- to sprawa kobiety- a ja jestem niepotrzebny- nie nieprawda jestem bardzi ważny i dla mojej córki i dla mojej partnerki- więc jestem.
OdpowiedzUsuńMarta, dzięki, że piszesz- to daje przestrzeń dla własnych przemyśleń, również dla wymiany, powiedzcie mi proszę drogie Panie, jak to jest, czy wasi Partnerzy próbują mieć kontakt z dziećmi, a może czasem jest tak, że podświadomie same ich od dzieci izolujecie. odpychacie bo to Wy dla dziecka na tym etape jesteście najważniejsze?
Jeżeli On nie zbuduje dobrej relacji z dzieckiem od samego początku, to potem będzie coraz trudniej, a z Waszych komentarzy tak często wyziera całkowity brak Ojca w życiu Waszych dzieci...
Marta- dzięki, kolejny trafiający i dla mnie mocno na czasie tekst.
Piotr
Piotrze, u mnie jest tak, że tata jest równie ważny jak ja. Zanimpojawił się Antoni dużo rozmawialiśmy z mężem. Widzę, że te rozmowy miały sens i dużo wniosły w nasze życie. Mąż jest bardzo związany z synem, wychodzi na przeciw jego problemom (syn ma dopiero 8 miesięcy) i potrzebom. Widzę, że mój mały człowiek ufa tacie. Jest w tym trochę i mojej zasługi - często zachęcam męża do działania, nigdy nie twierdzę, że wiem czy umiem lepiej. W razie ewentualnej porażki - po prostu pomagam bez większych komentarzy. W ten sposób pokazuję mężowi, że wierzę i ufam w jego działania a synowi pozwalam na budowanie pięknej relacji i więzi z ojcem. sama... A sama czasem ze wzruszeniem patrzę jak współgrają te chłopaki moje.
UsuńWiewi00ra - dobry post, podaję dalej:)