piątek, 10 stycznia 2014

O wibracjach...

Dźwięk na mnie działa. Są takie, które przepuszczają mi prąd przez kręgosłup i przyprawiają o dreszcz (ten przyjemny). Hipnotyczny rytm bębnów. Piękny wokal. Nisko wybrzmiewające smyki. Perliste tony harfy. Chóry męskie. ALE. PRZEDE WSZYSTKIM. STRUNY. GITARY. Ochhhh... Moje nerwy wibrują razem z nimi.

Słowo na mnie działa. Cholernie. Podobno faceci zakochują się przez oczy, a kobiety przez uszy. No ja na pewno. Z drugiej strony wściekle utrudnia mi to słuchanie współczesnej muzyki popularnej. Serio.

I dowcip też mnie kręci. Zwłaszcza ten inteligentny i błyskotliwy.

To też ogromnie się cieszę, że Gudi  (jeszcze raz dzięki Dobra Kobieto) przypomniała mi, o rozpoczętym niedawno Akustyczniu, a Mąż Mój Cudowny był łaskaw (cudownie) ozdrowieć. A że dodatkowo Madre moja zgodziła się zaopiekować swoim jedynym Wnuczęciem - mogliśmy z Przemkiem oddać się rozpuście i udać na koncert.

O powodach mojego szczególnego, emocjonalnego stosunku do twórczości Roberta Kasprzyckiego pisała już żem była TUTAJ (za dwa tygodnie i dni trzy minie dokładnie... 6 lat, dacie wiarę?)

Cuuuuudnie było (chociaż krótko). Co prawda Studio S-1 Polskiego Radia nie do końca chyba nadaje się na takie przedsięwzięcia (brak baru, niewygodne krzesła, mało kameralna atmosfera), ale i tak...

Jak tylko zmyli się panowie z kamerami - przesiadłyśmy się  z Gudi z czteronogich narzędzi tortur na glebę (ja obstawiam zboczenie poharcerskie, ona - podzieciowe, obie obstawiamy, że nieusuwalne). I tak dorwał nas jakiś kolo z aparatem.

I śmy śpiewali. Nie sami, żeby nie było. I chłonęli byliśmy te dźwięki, słowa, mrok i blask, dym i deszcz...

"Trzymaj się wiatru Kochana" nie mogę nigdzie znaleźć, więc wrzucam inne :)






Do ostatniej tańczyliśmy z Przemkiem z ogniem, podczas jednego koncertu jakoś tuż przed ślubem :)
Pin It Now!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz