poniedziałek, 27 stycznia 2014

Mrowienie

Na otwarcie cyklu pod roboczym tytułem "Zacznij tydzień od książki" wybrałam pozycję, którą nie do końca można nazwać lekturą.
Gdyż, albowiem, co prawda, na każdej jednej stronie ma wprawdzie po dwuwierszu (uroczym), niemniej jednak o jej niesamowitości, rewelacyjności i fascynującości stanowią mrowiące się na każdym centymetrze kwadratowym żyjątka. Bo książka ta przepełniona jest - och, oczywiście mrówkami, jak sama nazwa wskazuje, ale też poczwarkami, motylami, dżdżownicami (uwielbiam), skoczogonkami (nadal nie wiem, czemu na każdym obrazku robią kupę???), komarami, pająkami, pszczołami i pasikonikami. Rosą też rośliny. Ale! Nie jakieś tam kwiatki z sufitu wzięte. Moje oko przyrodnika z dziką rozkoszą, na pierwszy rzut rozpoznawało ukochane gatunki.

http://mrowisko.nk.com.pl/
Książeczka jest z gatunku tych, jakie ja jako dziecko lubiłam najbardziej - absolutnie przepełnionych, wręcz przeładowanych szczegółami, tak że nie sposób wszystkiego odkryć od razu. Na jednej stronie zawartych jest z tuzin różnych historii do poznania, ciekawostek do obejrzenia.

Przyznam się, że początkowo niektóre "wątki fabularne" i detale uznałam za fantastyczne. Mrówki na śniegu? Mrówcza toaleta? Otóż okazuje się, że owszem. Wyjaśnienie niektórych zagadek można znaleźć na stronie internetowej, poświęconej książce (link w obrazku).

Wydaje mi się,"Opowiem ci..." to pozycja familijna - zupełne maluszki obejrzą kolorowe obrazki, kilkulatki poznają kilka historii, a starszaki (nawet te duuuużo starsze) mogą je potem sprawdzać i uzupełniać szukając w i u źródeł. A wszyscy przez moment poczują się jak odkrywcy nieznanego świata, który przecież jest na wyciągnięcie ręki.

Aurora "mjówki" obdarzyła prawdziwym uwielbieniem. Bardzo lubi odwiedzać mrówcze "dzidzioły", ma słabość do "tujkucia", użala się nad świerszczem i dżdżownicą, boi się mrówkolwa, lubi koncert, bo oświetlają go znane skądinąd "świecące tyłki", w tunelu znalazła mieszkanie Harrego Pottera, a mrówki lepiące bałwana po prostu Ją zachwyciły. Wraca bardzo często do tej książki.

W ogóle to rzecz z kategorii inspirujących do działań (iść do lasu i gapić się na mrowisko, albo założyć mrówczą farmę) i/lub poszukiwań (przewertować internet w poszukiwaniu informacji o skoczogonkach :D). Cudowne!
Ja na przykład dopiero szykując tę notatkę dowiedziałam się, że ilustratorka "Opowiem ci mamo..." jest... matką blogującą :D Sami zobaczcie.

I koniecznie odwiedźcie mrowisko!
Pin It Now!

2 komentarze:

  1. Kupiłam tę ksiażkę mojemu 2-letniemu szwagrankowi na Mikołaja i z miejsca ją pokochał. Bo on uwielbia wszelkie robaczki. Mój syn z takich książeczek ze szczególami preferuje jednak Mamoko lub shcematy techniczne ze słownika obrazkowego anngielsko-polskiego, no ale on jest zdecydowanie bardziej w kierunku inżyniera.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tyle ostatnio kręci się wokoło mnie w temacie karmienia i piersi, że gdy przeczytałam tytuł to pomyślałam o karmieniu...bo przeca tam tez zawsze mrowienie :D

    Książki poszukam i przymierzę się do zakupu :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń