Pierwsze prezenty Ora otrzymała już dzień przed. I to jakie! od Babci Wandy dostała kartonowy domek do składania, mieszkania i malowania. Dziki szał po prostu :D
Najpierw nie chciała dać Przemkowi go złożyć, bo naturalnie koniecznie musiała bawić się kartonem już, teraz, natychmiast.
Inżynierowie podczas pracy. |
Obrady za zamkniętymi drzwiami. |
Panienka z okienka ;) |
Wejść drzwiami, wyjść oknem. |
Aurora wpadła w szał. Wchodziła i wychodziła (różnymi drogami). Wprowadziła do domku niemal wszystkie swoje zabawki, po czym wyrzuciła je oknem. Robiła akuku i testowała wytrzymałość okiennic.
Tata wymyślił Dziecku zabawę w bankomat, mianowicie uznał, że szczelina podklamkowa idealnie nadaje się do wciskania weń karty (rabatowej, z jednego sklepu na r). Więc przez pół godziny Orka wciskała kartę przez drzwi (z wewnątrz), a On podawał ją Jej przez okno. I tak w kółko.
Dziewczę dla odmiany wymyśliło zabawę w trzęsienie ziemi, mianowicie podnosiło domek lekko do góry i puszczało, a kiedy robił "bam" zaśmiewało się do rozpuku :D.
W obawie o całość domostwa Tatko własnym sumptem dorobił kartonową podłogę. Teraz (korzystając z dobrodziejstw aury) posesja rezyduje na tarasie.
A Dwa dni później rozpoczęłyśmy malowanie domostwa. Orka, wcześniej nie będąca miłośniczką farbek, teraz domaga się ich minimum raz dziennie. |
Jeszcze nie gotowe! |
W sam właściwy Dzień Dziecka byliśmy na imprezie urodzinowo-imieninowo-Dnio Matkowo-Dnio Dzieciowej u mojej Mamy.
Aurora została wybawiona do imentu przez Babcię, Dziadka, Ciotkę, Wujka, Ciotkę Prababcię i królika. Z naciskiem na królika, którego namiętnie ścigała. Głaskała. Próbowała poić. I zanosiła mu pluszowego królika do legowiska.
Od Ujka Dajka i Cioci Ali Dzięcielina dostała Leniwego Słonia. Nazwany (po Chrzestnym) Stefanem, został obdarzony wieeeelkim dziewczęcym afektem. Ora domaga się motania go Jej w chuście. Jedynym mankamentem jest to, że nie mieści się do torebki.
Od nas Córa dostała basen. Nie z tych całkiem olbrzymich, ale pływać sama da radę, a i my się zamoczymy :D Co prawda pogoda na zmianę z czasem jeszcze nie pozwoliły nam go przetestować, ale w ramach przygotowań poszłyśmy niedawno z Dziewczęciem oraz Julią, Antkiem i Florentynką nad Płonię.
Ora nie byłaby Córką swej Matki, gdyby przepuściła okazję do zamoczenia. Nóg. Tupała w wodzie, chlapała stopami i rączkami, moczyła sobie buzię, brodziła jak czapla. Potem pupy, kiedy wdzięcznie plasnęła na zadek w najbardziej zamulonym miejscu. A w końcu prawie całej siebie, kiedy już uwolniłam Ją z odzienia, pozostawiając w pampku, kapelucie i kremie. Po pluskała się, wytarzała (dosłownie!) w piasku. Zjechała kilkakrotnie na pupie po pochyłym, miejscami piaszczystym, miejscami trawiastym brzegu i z ledwością dała się namówić na powrót do domu.
To jeden z powodów naszego braku czasu. Jak zwykle przygotowania do sezonu kończymy... w sezonie. Igul szyje namiot. |
Całe szczęście wysiłek można sobie jakoś osłodzić. Np. tokajem z pączkami róż, a co :D |
A co zajmuje mój czas - napisze w następnej notce. Pin It Now!
Jak unosi nóżkę do góry! Świetne zdjęcie!
OdpowiedzUsuńDomku Wam zazdrościmy ! :D
Domek cudny a i moje nogi prezentują się nad wyraz dobrze :D :P
OdpowiedzUsuńDobre nogi, to się i dobrze prezentują :D
UsuńA skąd taki domek, jeśli mogę podpytać? Zdjęcie na ramionach taty przesłodkie, zresztą Ora cała jest słodziaszna :D
OdpowiedzUsuńDomek od Babci, więc skąd dokładnie to nie wiem. Ale kartonowe domki na pewno robią "Trzy myszy".
UsuńKurcze ale fajny ten domek!
OdpowiedzUsuń