Wiem, że mój ojciec mnie kochał.
Och, nie radził sobie z byciem ojcem, jak z resztą w ogóle nie radził sobie z byciem. Sobą. Z życiem.
Spieprzył je sobie dokumentnie. I przysporzył bólu najbliższym.
Nie był złym człowiekiem. Raczej słabym i kompletnie pogubionym. Chorym. Wprowadził i zostawił, w moje i nie tylko, życie wielki bajzel. Żal mi go, bo sam ucierpiał na tym najbardziej.
Ale zostawił mi jedną bardzo ważną rzecz. Świadomość, że byłam przez niego kochana. I podziwiana.
A moja Córka ma najwspanialszego Ojca pod słońcem :D
Uwielbiam na nich patrzeć. Ora po łikendzie budzi się, po czym zrywa z okrzykiem "Tatuś!". Przed zaśnięciem, kiedy już się napije mleka - kładzie się obok Niego na poduszcze. Tuli, całuje, głaszcze, poklepuje. Ostatnio ma w zwyczaju mówić: "Kuje!", a kiedy pytam co kłuje - odpowiada: "Tata!" :D
Razem mnie napadają z łaskotaniem. Zaśmiewają się z sobie tylko wiadomych spraw. Są dla siebie czuli i kochani. To Przemek Orę kąpie, obcina paznokcie, wsadza do fotelika. On nadmuchuje basen, puszcza największe bańki, składa domki i mechanizmy, pompuje balony, nosi "na barana".
Nie wyobrażam sobie wychowywania Ory bez Przemka. Jak wielokrotnie mówiłam - On mnie nie wspiera w opiece nad Nią. On ze mną się Nią opiekuje. I uważam, że to kolosalna różnica.
I przez Niego nikt mi nie wmówi, że ojciec nawiązuje więź z dzieckiem, kiedy to zaczyna biegać i mówić. Przemek czytał Młodej bajki, kiedy jeszcze spokojnie pływała w wodach płodowych. Przeciął pępowinę i pierwszy wziął Ją na ręce. Pierwszy przystawił Ją do piersi (mojej naturalmą). Pierwszy zamotał Ją w chustę :D.
I (też już o tym piałam) wiem, że "w posagu" dałam mojej Córce (między innymi) jedną, bardzo wartościową rzecz. Wybrałam Jej najfantastyczniejszego ojca na świecie. Kochającego Ją bezgranicznie i bezwarunkowo. Ma farta Dziewczyna ;)
A że w tym roku Dzień Ojca przypadał podczas naszej imprezy rekonstrukcyjnej, to i prezenty dostał Tatko wikińskie. Dałyśmy mu (ja wybierałam, Orka wręczała) kamień słoneczny wikingów (żeby znalazł drogę w każdym sztormie i zawsze do nas wracał) i talon na blaszany kapelusz :D
Naprawdę miał dostać hełm, ale nie mógł się zdecydować na model. Więc dostał talon do realizacji jak już się zdecyduje, Wybrednik jeden :D Inwestujemy w ochronę tatowej mózgownicy :D
P.S. Ojcze mojej Córki - dla mnie Sam Vimes wrzeszczący w jaskini "Hurra, hurra, cudowny to dzień, bo znalazłem moją krówkę!" ma Twój głos i Twoją twarz.:*
Pin It Now!
:D
OdpowiedzUsuńŻeby tylko w tej miłości do córki o mamie nie zapomniał :)
OdpowiedzUsuńNawet by mi nie przyszło do głowy, żeby myśleć w te sposób :)
UsuńTo jest absolutnie nierealne.
pięknie!
OdpowiedzUsuń