Nie braliśmy wprawdzie udziału w żadnych "oficjalnych" obchodach dnia dowolnego, za to namiętnie się uzewnętrznialiśmy i celebrowaliśmy radosność ;)
Trochę na "nowej" działce, gdzie nasialiśmy czego się dało, wykręciliśmy Dzidziołę na karuzeli, wyrżnęliśmy połowę stuletnich krzaczorów (Przemko) i szukaliśmy "dzi" w płocie (Ora).
Trochę na "Lagunie", gdzie spotkaliśmy kuzynostwo, zaliczyliśmy wszystkie baseny po kolei (no, ja i Ora nie weszłyśmy do pływackiego) oraz odkrytą zjeżdżalnię (Ora u Tatki na kolanach), i wypiliśmy nieco solanki i wody niesolonej (Ora).
Wodolubne Dziecię nasze nauczyło się SAMODZIELNIE eksploatować małą zjeżdżalnię w brodziku.
SAMA weszła po schodkach, SAMA usiadła na górze, SAMA się odepchnęła i SAMA zjechała. I tak jakieś pięćset razy. Za pięćset pierwszym za bardzo odchyliła się do tyłu, przez co położyło Ją całkiem i po zjeździe poszła pod wodę. Wyłowiona poparskała nieco, po czym... Poszła zjeżdżać dalej. Takie "zanurzenia" zdarzyły się Jej jeszcze kilkakrotnie, nie robiąc żadnego specjalnego wrażenia.
Brykała też w fale conajwiększe, nie zrażając się faktem, iż sięgają Jej powyżej czubka głowy. Dopiero, kiedy jedna zdradziecko walnęła Ją w plecy i chciała wywrócić - obraziła się i poszła na płyciznę :D
Rozwijaliśmy też uzdolnienia muzyczne ;)
Aurora podśpiewuje już "Zuzię", "Pana Jana", "Teletubisie", "Ach śpij Kochanie" i "Szczotka, pasta...". Zdecydowanie nie lub jednak "Tri martolod" i zatyka mi usta kiedy to śpiewam :( A śpiewałam Jej to "do brzucha" jeszcze. Niewdzięczne stworzenie ;D
Zna coraz więcej wierszyków. Oprócz "dopowiadania" "Lokomotywy" włącza się w "Sroczkę" i całą masę tekstów ze swoich książeczek. Co więcej, kojarzy je ze światem pozaksiążkowym. Niedawno pokazałam Jej żywą srokę, na co Dzięcielina Mała zaczęła mi o garnuszku i łyżeczce nawijać :D
Tańczy z upodobaniem i wykazuje wyczucie rytmu.
Ale, żeby nie było że samo świętowanie, to i napiszę że napracowaliśmy się ociupinę.
Dziergaliśmy naszą "dużą rekonstrukcję", czyli namiot. Lniany! Piękny saksonik się kroi :D Na Wolin już się zamierzamy z nim wybrać.
A napawając się nową zabawką (model "Viking" nomen-omen :D) uszyłam sobie "mroczną" (znaczy nie potwierdzoną historycznie) torbę lnianą, oraz zaczęłam dwie sukienki dla Ory. Jedna czeka obecnie na ufarbowanie klinów, a druga jest w połowie :D
Na marginesie: czyściliście kiedyś czarne ubrania, które KTOŚ (ten wysoki ;) ) wyprał w pralce, do której inny KTOŚ (ten całkiem jeszcze krótki) wrzucił wcześniej rolkę papieru toaletowego? Polecam jako sposób samoumartwiania ;)
A to jeszcze nie koniec, bo jutro jedziemy do Ciotki Anki Podgrodziowej (muszę im jakieś przydomki nadawać, coby było wiadomo o którą chodzi ;) ), pojutrze idziemy gadać do radia, potem jeszcze tylko Kangury w Dąbiu, Kangury na Błoniach i przedstawienie w "Pleciudze", rozpisać układ choreograficzny z chustami (polonez!) na tegoroczne spotkanie organizacji pozarządowych, szyć, szyć, szyć, szyć, siać, podlewać, kisić, dziergać, haftować, pleść i już będzie przyszły łikend. Czyż życie nie jest piękne :D:D:D
W środę chcę napisać o rodzicielstwie bliskości.
A już na sam koniec napiszę, że mimo iż zimę mamy szczęśliwie za sobą (choć i przed sobą, bo to wiecie, "Winter is coming" ;) ) to nadal sypię słonecznik pierzastym żarłokom. Wprawdzie większość przerzuciła się już na świeże proteiny, ale jedna sikorka uparcie do nas wraca. Zajmuje punkt obserwacyjny na kalinie za płotem, kiedy stwierdza, że "teren czysty" - przesiada się na płot i przeprowadza rozpoznanie tacki. Jeśli jest pusta - to skrzeczy wniebogłosy. Kiedy idę nasypać ziarna - przefruwa na ww kalinę i łypie, czy już poszłam. Jak pójdę (albo i nie, ale nie wykonuję gwałtownych ruchów i nie stoję za blisko tacki) to przesiada się na płot, z niego na tackę, dziobnie coś, wraca na kalinę. I tak w kółko. A jak się naje, to śpiewa :D Orka dziś obserwowała, ją bez ruchu, dobrą minutę. Chyba mamy własne zwierzątko ;)
Dopełniwszy kronikarskiego obowiązku życzę Wam dobrej (resztki)nocy :D
A to, bo mi Dusia przypomniała :)
Pin It Now!
Muszę Was zobaczyć, bo tęsknię, bo zarażasz mnie tak pozytywną energią i ładujesz optymizmem <3
OdpowiedzUsuń