czwartek, 16 maja 2013

Rodzicielstwo Bliskości cz.I - moje credo, jak ja to widzę i niedorozumienia pierwszego rzutu oka

Po BLW czas na nowy cykl :) Taki, który od dawna leży mi na wątrobie, ale jest tak rozległy, że długo nie mogłam go ugryźć, zwłaszcza, że chciałam napisać dokładnie to, co mam na myśli. Ale w końcu udało się zacząć :)

Dla mnie kwintesencją świadomego rodzicielstwa jest stwierdzenie, że nie wystarczy mi to, że coś "nie zaszkodzi", albo że "mnie tak wychowano i żyję/wyszedłem na ludzi", albo "wszyscy tak robią".
To pytanie czego chcę dla swojego dziecka, rodziny, siebie (w dowolnej kolejności). I jak to najlepiej osiągnąć. Co mi w tym pomoże, a co wręcz przeciwnie.
To brak zgody na bezrefleksyjność. Ale również na żelazne trzymanie się czegoś "bo tak mówi BardzoWażnaKoncepcja/ŚwiętyGóru/BabciaZosia/Wszyscy".
To słuchanie siebie i najbardziej zainteresowanych (mąż/partner, dziecko/dzieci).
Nie chcę płynąć z prądem. Chcę świadomie wybierać drogę, jaką potoczy się moje życie. TAKŻE jako matki.

A wybór Rodzicielstwa Bliskości jest dla mnie naturalną konsekwencją takiego podejścia.

Ten sposób opiekowania się dzieckiem przynosi to co najlepsze całej rodzinie. Poczucie bliskości i bezpieczeństwa płynące z wzajemnego zaufania oraz z zaufania sobie samemu. Spokój, harmonię. Siłę i przestrzeń do rozwoju. Wolność.

W zależności z której strony na to spojrzeć - mamy z Przemkiem wobec Aurory minimalne, albo maksymalne ambicje. Chcemy (aż lub tylko - jak ko woli) żeby potrafiła być szczęśliwa i kochać (jedno bez drugiego raczej ciężko osiągnąć ;) ). I RB to droga jaką wybraliśmy, bo wydaje nam się tą zmierzającą prosto (albo krzywo, ale pewnie) do celu.

Wokół RB pojawia się mnóstwo nieporozumień. Albo niedorozumień. Które często zniechęcają do poszukania konkretniejszych informacji. Do wgłębienia się w temat.
Wielu rodziców spotyka się ze stereotypowymi hasełkami, które wytaczają ludzie najczęściej nie mający pojęcia o temacie (albo mający bardzo powierzchowne). Pozwólcie, że przedstawię ;)

Rodzicielstwo Bliskości = wychowanie bezstresowe
Primo: nie istnieje wychowanie bezstresowe. Wychowanie, życie w ogóle, rozwój, zmaganie z różnymi wyzwaniami - przynosi stres.
Tzw. "wychowanie bezstresowe" w praktyce nie istnieje. Bo niestawianie dziecku żadnych granic, pozwalanie mu na naruszanie granic własnych, spowoduje właśnie więcej stresu, niż pozwoli uniknąć.

Secundo: Rodzicielstwo Bliskości koło podobnych pomysłów nawet nie leżało ;) Budowa więzi, uznawanie w dziecku drugiej, odrębnej istoty godnej szacunku, liczenie się z jego potrzebami - to wszystko nie niesie ze sobą konieczności podporządkowania, rezygnacji ze swoich potrzeb, czy zepchnięcia ich na dalszy plan. RB to właśnie rezygnacja z nieustannej walki o to, kto tu rządzi, czyje ma być na wierzchu.

RB to nowa moda, która zaraz przeminie, jak wszystkie "poradnikowe mądrości"
I znów, podobnie jak z BLW - RB to sposób bycia z dzieckiem tak stary jak ludzkość. Nie mając poradników i specjalistów, nie słuchając tego, co się "powinno" - ludzie tak właśnie troszczyli się o dzieci (a właściwie nie tylko o dzieci, bo i o siebie nawzajem również) - SŁUCHAJĄC ICH.
Nie zaprzeczając ich potrzebom (bo tak nie wolno, tego nie możesz czuć, bo to niegrzeczne, a tamtego - bo podręcznik zabrania), a akceptując je (potrzeby) i w miarę możliwości zaspokajając.
Karmiąc dziecko, kiedy było głodne. Tuląc, gdy potrzebowało ukojenia. Pocieszając, kiedy było smutne. Odsuwając się, kiedy potrzebowało przestrzeni. Pokazując świat, kiedy potrzebowało zaspokojenia ciekawości.

Nowa jest nazwa. Bo odcięci od mądrości przekazywanych od wieków, z pokolenia na pokolenie, nauczeni nieufności wobec własnych uczuć i intuicji, karmieni różnej maści rewolucyjnymi teoriami potrzebujemy czytelnego drogowskazu: DO ŹRÓDEŁ TO TĘDY. Dlatego temu, co tak naturalne i oczywiste trzeba było nadać rozpoznawalne imię. A kiedy to, co stoi za imieniem stanie się na powrót oczywistą oczywistością - o nazwie będzie można zapomnieć.

RB to ćwierkanie do dziecka cukierkową modą, sztuczne słodzenie i "rzyganie tęczą"
RB pozwala na złość, na smutek i na ich wyrażanie. Każdemu - dziecku i dorosłemu.
Mogę się wściec, ale odpowiadam za to, jak tę złość wyrażę. I co z nią zrobię dalej.
Moje dziecko może się wściec. Co więcej, może nie wiedzieć jak tę wściekłość wyrażać. I co z nią zrobić dalej. 
Od tego mnie ma, żebym mu pomogła. Rozpoznać emocje, nazwać je, znaleźć powód (potrzebę) i pomóc sobie z nimi poradzić.

Po namyśle stwierdzam, że dorośli często potrzebują tego samego.

"Gdybyś miała moje dziecko, to byś nie była taka mądra"
To nie jest tak, że RB jest dla "grzecznych", spokojnych dzieci. Więcej, właśnie tym "niegrzecznym", "problemowym", "nadpobudliwym" jest jeszcze bardziej potrzebne.
Może im dać poczucie bezpieczeństwa i własnej wartości. Wyciszenie.
Nie jest łatwe. Nie rozwiąże (natychmiast) wszystkich problemów. Ale nic innego też nie.

Inna sprawa, że wiele dzieci prowadzonych w duchu RB istotnie jest z grona tych pogodnych i spokojnych. Jednak obstawiam, że to raczej skutek niż przyczyna.

RB jest dla cyborgów i męczennic
O idei RB i jej wcielaniu w życie rozmawiałam niedawno ze znajomą. Rozmowę podsumowała stwierdzeniem, że nie jestem jednak takim cyborgiem jak myślała.
Często spotykam się ze stereotypem, że RB wymaga od rodziców umartwienia. Zablokowania emocji (no bo muszę do dziecka czule i z uśmiechem), bycia spokojnym kwiatem lotosu, unoszącym się nad nieskalaną powierzchnią wód. Zero podnoszenia głosu, frustracji, żelazna samokontrola, pewność i konsekwencja.
Za przeproszeniem CZP???????
Każdy, kto mnie choć trochę zna, wie żem jest siostrą chaosu, emocjonalną cyklonem w ludzkiej postaci i furiatką skrzyżowaną z diabłem tasmańskim. Wieczne ZEN to ostatnie, co można o mnie powiedzieć. Na cierpiętnicę się nie nadaję, bo za wygodna jestem i za bardzo lubię być szczęśliwa.

Powtarzam, RB nie wymaga wiecznego uśmiechu, ukrywania trudnych emocji, czy zaprzeczania im. POZWALA NA SŁABOŚĆ (wszystkim). I pomaga dzieciom, i rodzicom radzić sobie z tym wszystkim.

Dlatego twierdzę, że RB JEST również (przede wszystkim?) DLA WARIATÓW ;)

RB to recepta na bezproblemowe, genialne dziecko
W kontrze do dowolnej teorii (KP, BLW, szczepienie/nieszczepienie, chustowanie, współspanie, itp., itd) pojawiają się hasła w stylu "a moje je mm/papki/szczepiony/nieszczepiony/wózkowy/we własnym łóżku... i nigdy nie choruje, za to syn kuzynki na piersi/kawałkach/nieszczepiony/szczepiony/chustowany/współśpiący... i włóczą go po szpitalach."

Irracjonalność takich argumentów mnie powala. Żadna metoda nie daje gwarancji, że osobnik A będzie zdrowszy i genialniejszy niż osobnik B. Natomiast wiele z nich gwarantuje, że osobnik A będzie zdrowszy i lepiej rozwinięty niż ten sam osobnik A "traktowany"  metodami odmiennymi.

Z RB jest jeszcze ciekawiej. Bo ono nie daje Wam nawet gwarancji, że osobnik będący Waszym dzieckiem będzie łatwiejszy w obsłudze niż gdybyście go wytresowali metodą kija i marchewki.

Owszem, może być nawet trudniejszy, bo (prowadzony ku wolnomyślicielstwu) będzie miał odwagę mieć własne poglądy i głośno je wyrażać. Będzie potrafił domagać się zaspokajania swoich potrzeb.

Za to RB da Wam na własność spore szanse graniczące z pewnością, że będziecie mieć (teraz i w przyszłości) dziecko szczęśliwe, empatyczne, umiejące kochać, samodzielne i zaradne.

Matki RB uważają się za lepsze od wszystkich innych
Matki RB często (Bywają wyjątki. Podobno. Yeti podobno też istnieje ;) ) uważają się za najlepsze matki dla swoich dzieci, a swoje wybory uważają za dla tych dzieci najlepsze.
W dodatku często uważają, że ten konkretny wybór (RB) jest najlepszy z najlepszych tak w ogóle, i mają w związku z tym poczucie misji. Oj, no tak mamy, że chcemy szerzyć zarazę :D

Zasady RB są restrykcyjne, trudne i nie da się ich przestrzegać
RB dla rodziców wychowanych w sposób, hmmm... tradycyjny, jest trudne. Wymaga myślowej rewolucji. Zupełnej rezygnacji z tego, co wynieśliśmy z dzieciństwa jako oczywistą oczywistość. Nie wspominam już o tych (wieeeelu) rodzicach, którzy z własnego dzieciństwa wynieśli rozmaitego rodzaju obrażenia ducha. Oni z zasady mają pod górkę.

Zasady RB istotnie są trudne, głównie dlatego, że... nie są zasadami. Mówi się o filarach RB.
I teraz seria niespodzianek:
Nie musisz chustować, żeby opiekować się dzieckiem w duchu RB.
Nie musisz, rodzić SN, w domu, w wodzie, z delfinami, żeby opiekować się dzieckiem w duchu RB.
Nie musisz, karmić piersią, żeby opiekować się dzieckiem w duchu RB. 
Nie musisz, być eko, żeby opiekować się dzieckiem w duchu RB.
Nie musisz, współspać, żeby opiekować się dzieckiem w duchu RB. 
Nie musisz, wiedzieć o RB, żeby opiekować się dzieckiem w duchu RB.
Nie musisz, mieć żelaznej konsekwencji, żeby opiekować się dzieckiem w duchu RB. 
Nie musisz, postępować bez błędu, żeby opiekować się dzieckiem w duchu RB.
I wielu innych rzeczy też nie.

RB jest szyte na miarę.
Waszą własną.
Cokolwiek sprawi, że będziecie ze sobą naprawdę blisko, w miłości i szacunku - to jest RB!

Tzw. filary rodzicielstwa bliskości:
1. Nawiąż więź uczuciową podczas narodzin, przygotuj się do ciąży, porodu i rodzicielstwa
2. Karm z miłością i szacunkiem
3. Zapewnij odżywczy dotyk
4. Zapewnij bezpieczny sen, pod względem fizycznym i emocjonalnym
5. Reaguj z wrażliwością
6. Praktykuj pozytywną dyscyplinę, wystrzegaj się dziecięcych treserów
7. Dąż do równowagi w życiu osobistym i rodzinnym

Na własny użytek, żeby sprawdzić, czy działam w duchu RB przyjęłam metodę następującą:
Zastanawiam się jak poczułabym się sama, gdybym była w sytuacji mojego dziecka, a potem jak postąpiłabym, gdyby na miejscu mojego dziecka był (dorosły) znajomy.

Gdyby chciał wybiec na ulicę, albo się na niej położyć?
Gdyby poplamił sobie koszulę sosem?   
Powiedział cioci, że nie chce, żeby go całowała?
Stwierdził, że nie jest głodny, albo nie lubi brokuła?
Był zły/smutny/przestraszony i nie umiał sobie z tym poradzić?
Biegał w kółko po poczekalni i krzyczał z radości?

Zawsze mi się sprawdza :D
    
Stosuj RB - wychowasz maminsynka
Badania dobitnie wskazują, że dzieci, które na wczesnych etapach rozwoju miały zapewniony dobry kontakt (fizyczny i emocjonalny) z opiekunem, wytworzyły bezpieczny styl przywiązania, miały zapewnione poczucie bezpieczeństwa, a ich potrzeby były zaspokajane, są w późniejszym życiu zaradne życiowo i samodzielne. Jeśli odbiegają od rówieśników to na plus. 
Pin It Now!

32 komentarze:

  1. Jestem ogromną zwolenniczką RB i staram się dzieci wychowywać w jego duchu. Przyznaję, że to jest trudne zwłaszcza od kiedy dzieci jest dwoje, bo jestem choleryczką i moim podstawowym problemem jest podnoszenie głosu. Jednak przyznam, że nieraz naprawdę czuję się w rozmowach z innymi rodzicami wychowującymi w duchu RB jak gorsza, bo nie śpię z dziećmi. Tzn. Spałam i z oboma w okresie wczesnego niemowlęctwa, a potem bez stresu i bez płaczu to zakończyłam. Niestety niektórzy się zachowują jakbym przez to nie miała prawa mówić o wychowaniu RB.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie jestem choleryczką, ale z podnoszeniem głosu też niekiedy mam problem.
      Śpię z Bogusią i nie wyobrażam już sobie inaczej, ale samo współspanie, karmienie piersią itp. nie czyni mnie jeszcze rodzicem stosującym RB. To oczywiście pomaga w bliskości, ale nie jest absolutnie konieczne. Moim zdaniem w RB najważniejszy jest szacunek do drugiej osoby (dziecka) i stworzenie z nim dobrej, bliskiej relacji. A sposobów na to jest wiele :)

      Usuń
    2. Fanatyków i nawiedzonych nie brakuje nigdzie :) Śpimy z młodą, bo tak nam jest wygodniej. Ostatnio przestało nam być wygodnie i kupiliśmy dla niej łóżko. I tyle! :) Głosów krytycznych nie brakuje nigdy, jak tylko masz dziecko to cały świat czuje się upoważniony, ba! zobowiązany do udzielania rad i poprawiania cię. Można się kłócić i można olać. Ja udaję że nie słyszę. :)

      Usuń
  2. <3 Czekam na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Amen :D

      Szkoda że nie rodziłam z delfinami :(

      Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy :D <3

      Usuń
  4. Zgadzam się z każdym słowem. Lepiej bym tego nie ujęła :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajny wpis! U nas nieświadomie dążymy w kierunku RB, z chęcią poczytam więc kolejne części tej serii :) Ze mnie też choleryk, ale uczę się nazywać po imieniu emocje i szukać ich przyczyn - na razie na mężu ("jestem na ciebie wściekła, bo (...)" zamiast trzaśnięcia drzwiami i focha na dwa dni ;)), bo córa za mała :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Alleluja i poprosimy o kolejny odcinek powieści :) dzięki

    OdpowiedzUsuń
  7. Oczywiście, że jestem najlepszą mamą na świecie! ;) A tak serio, to staram się być najlepszą jaką umiem, nie poświęcając się przy tym do upadłego. Czasami kiedy patrzę jak wiele energii niektórzy rodzice zużywają, żeby postawić na swoim w sprawie (w moim odczuciu) zupełnie błahej, chciałabym im pomóc odpuścić i się zrelaksować... Sposób z dystansem i "podstawieniem dorosłego" w miejsce dziecka jest bardzo dobry i również staram się go stosować.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja śpię z dzieckiem i nam to nie przeszkadza. Często słyszę od innych: zobaczysz jak będzie starsze to będzie cię kopać po żebrach, a wtedy już nie oduczysz spania z tobą. W ogóle mają takie myślenie jakby syn miał z nami spać do 18 roku życia :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja trafiłam na RB niecały rok temu gdy musiałam zmierzyć się z silną reakcją emocjonalną mojej młodszej córki (2 latka) na moją tygodniową nieobecnośc (byłam w szpitalu). Żałuję do tej pory że nie trafilam na RB wcześniej. Dla mnie RB to ogromna ulga, a nie trudność. To możliwość niesłuchania różnych "cioć dobra rada" tylko całkowitego zaufania sobie. Czułam od poczatku że konsekwencja za wszelką cenę i karny jeżyk nie są dobre dla dziecka, ale zmuszałam się do stosowania niektórych metod "dla dobra" moich dzieci... na szczęście NO MORE! Jestem o niebo spokojniejsza i szczęśliwsza, a jak czasem nawrzeszczę na dzieci to je potem przepraszam, przytulam i tłumaczę co i jak. I nie czuje się gorsza bo nie używałam chusty, nie urodziłam naturalnie i nie śpię z córkami (chyba że przyjdą do nas to śpimy razem). Polecam wszystkim - cudowne doświadczenie i przygoda!

    OdpowiedzUsuń
  10. :) o tak! podpisuję się pod wszystkim :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dobrze prawisz koleżanko! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Najbardziej podoba mi się to, że piszesz czego "nie musisz" żeby opiekować się dzieckiem w duchu RB. Kwintesencja.

    OdpowiedzUsuń
  13. Super post. Zebralaś chyba wszytskie "przeciw" i stanęłaś z nimi oko w oko.

    OdpowiedzUsuń
  14. Uff, to ja miałam jakieś spaczone podejście do RB. Zreszta nigdy sie nawet nie wczytywałam (tu wyjątek). Po prostu działałam instynktownie. I co? I okazuje się, że prezentuję RB jak ta lala (oczywiście nie zawsze, ale się staram)
    nie chustowałam (caly cZas sie bałam o mój kręgosłup, więc nie ryzykowałam) Karmiłam piersią oboje półtora roku, spałam z dziećmi, uczę, że maja prawo do emocji, jak sama popełnię błąd i sie przed dziećmi z niego tłumaczę, tule, kocham, zapewniam bezpieczeństwo i rozmawiam, prowadze dyskusję i dialog, nawet z moją dwulatką, co bardziej bawi, bo ona mówi, ale po swojemu i ja nie kumam.
    A sobie daje prawo do popełniania błędów, złości, tracenia cierpliwości.
    Trochę nie radzę sobie z podniesionym glosem, bo z natury jestem krzykliwa i mam zatarty obraz kiedy mówię za głośno, a nawet potrafię się zdziwić jak ktoś mi zwraca uwagę, bo przecież nie krzyczę :)
    Nio, uspokoiłam sie :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nam wszystkim, z obrażeniami ducha, tak ciężko jest to pojąć. Trzeba zacząć zmiany od siebie zanim zechcemy wychowywać dziecko w duchu RB. A żeby zacząć po pierwsze trzeba wiedzieć że potrzebujemy zmian, po drugie trzeba chcieć samorozwoju, a po trzecie trzeba mieć odwagę.

    Trudny temat podjęłaś, ale udało się. Świetny wstęp. BRAWO! Też próbowałam, ale u mnie rozpętała się wojna w komentarza. Na razie tutaj widzę spokój. Na razie!

    OdpowiedzUsuń
  16. Droga Marto!
    Jak wiesz z naszej korespondencji, sledze Twoj blog od dluzszego czasu, a raczej sledzimy :) Wspominalem juz Tobie, ze kupuje wlasciwie kazde slowo ktore piszesz. Dzisz jednak musze dodac cos wiecej: chcialem powiedziec, ze nie wystarcza mi w tej chwili powiedziec Tobie, ze w duszy mi rezonuje od slow, kture moge znalezc na tym blogu, chce powiedziec, ze znajduje je madrymi, madrymi bez naukowej zadetosci, ale w sposob, ktory w moim odczuciu laczy rzetelna wiedze naukowa z osobistym, doswiadczeniem. Autentyzm i szczerosc sa tymi przyprawami ktore sprawiaja, ze kolejne wpisy sa nie tylko, zrodlem wiedzy, ale inspiracji. Dziekuje za Twoja prace i osmielam sie prosic o ciag dalszy.
    Piotr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piotrze,
      po raz kolejny sprawiasz, że się rumienię, a jednocześnie moja dusza mruczy jak kot na ciepłym przypiecku :)

      Obiecuję, że ciąg dalszy nastąpi po tym łikendzie.

      Usuń
  17. Kiedyś rodzicielstwo bliskości nazywano bezstresowym, ale ponieważ wyszło, że to wychowanie jest o kant dupy potłuc, to wymyślono nową nazwę i promuje dalej ;) BLW to przecież nic innego niż bezstresowe podejście do odżywiania się (które bardzo mi się podoba, mimo że nie bardzo nam wsyszło). Ja wybrałam rodzicielstwo dalekości i jest mi z nim dobrze, choć dla nurtu RB jestem tą wyrodną. Na szczęście nie umieram z rozpaczy z tego powodu. Jestem zdania, że wiele osób decyduje się na rodzicielstwo bliskości po prostu z musu. Dziecko inaczej nie zaśnie jak wtulone w cycek i dobrze, ale nie nazywajmy tego wyborem, bo to nie jest wybór tylko zaakceptowanie pewnego etapu w naszym życiu. Trafiło się dziecko przylepa i trzeba sobie z tym jakoś radzić. Niektóre dzieci nie muszą zasypiać na cycku, dobrze im we własnych poduchach i wcale nie cierpią, gdy mama śpi w innym pokoju, jak to próbują wmówić im rodzicom spece od RB.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. lavinka, Twój komentarz świadczy o tym, że nie do końca (ani nawet od początku) nie wiesz czym jest RB. W związku z czym dyskusja nie ma sensu, bo swoje wnioski opierasz o mylne założenia.

      RB nic nie ma wspólnego z bezstresowym wychowaniem, które jest mitem (o czym pisałam w poście, który komentujesz, czytałaś go w ogóle?).

      BLW jest może i bezstresowe, ale nadal nie ma nic wspólnego z bezstresowym wychowaniem.

      Na RB nie da się zdecydować "z musu". Po pierwsze, bo albo się na coś DECYDUJESZ, albo MUSISZ to robić. Decyzja z musu to oksymoron.

      Można dziecko wypłakać, można łazić godzinami i lulać (w końcu uśnie), a można ukołysać przy piersi. Jest wybór? ZAWSZE.

      Wszystkie dzieci potrzebują bliskości rodziców, a "PRZYLEPA" to jedna z etykietek, których nie trawię.

      "Spece" od RB nigdy nikomu nie wmawiali, że trzeba na siłę zmuszać dziecko do wspólnego spania, jeśli mu to nie leży. Wiedziałabyś o tym, gdybyś np. przeczytała moją notkę. Albo cokolwiek o RB.

      :)

      Usuń
    2. A jeśli dziecko doskonale śpi w łóżeczku bez płakania, bo uwielbia w nim spać to co to jest? A jeśli świetnie bawi się z babcią mając niecały rok, gdy rodzice na dwa tygodnie wyjadą bez niego na wakacje, to co to jest? Właśnie rodzicielstwo dalekości. Które uwielbiam. :)

      Usuń
  18. Jak we wszystkim tak i w RB chyba najlepiej sprawdzi się równowaga bez przegięć w żadną stronę. Jak wspominam swoje dzieciństwo to zdecydowanie mama wychowywała mnie w nurcie RB choć oczywiście nie było to nazwane. Teraz sama mam zamiar wychowywać swoją córkę, która urodzi się we wrześniu w poczuciu bliskości, miłości, choć współspaniu mówię nie,a chustowaniu tak:) Zobaczymy jak wyjdzie w praktyce, wierzę, że szczęśliwie dla wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
  19. Trafiło mi się dziecię potrzebujące bardzo bliskości i próbując sobie z nim poradzić na szczęście trafiłam na RB, bo inaczej to bym sie chyba pocieła. ja tez niestety z tych z "obrażeniami ducha" więc zrobię wszystko, żeby przerwać krąg nieudanych relacji w naszej rodzinie, a RB mi bardzo w tym pomaga. W ogóle macierzyństwo zmieniło moje wyobrażenie o opiece nad niemowlętami o milion stopni - RB, NHN, BLW, noszenie, spanie, sama siebie nie poznaję:)

    OdpowiedzUsuń