piątek, 4 stycznia 2013

Społeczeństwo mocium panie a także o rozdawnictwie mleka

Społeczeństwo to dziwny twór jest.
Bo toto jeździ mi pod oknem na traktorze, trąbi w niebogłosy i sprawia, że z głodnym i nie-w-nastroju-do-żartów Dziecięciem jadę do domu nie 5 a 25 minut (i jeszcze zaostrzeniem tego jeżdżenia grozi!!!).
Toto mi w bramie potrzeby swoje fizjologiczne załatwia, w komunikacji miejskiej pachnie nieładnie. Kolejki tworzy w sklepach niemożebne i przy kasie godzinę wybiera odpowiedni rodzaj gumy do żucia.

Ale w tejże wyżej wzmiankowanej komunikacji miejsca ustąpi (Jak się upomnę. Jak się nie upomnę - to różnie bywa, ale jak się upomnę - to zawsze i bez ochyby.) i na pasach niekiedy przejść da. Na ryneczku dynię w bonusie sprezentuje, doradzi co świeżutkie, a czego "Pani, tego to Pani z dzieckiem nie dam".

A ostatnio, wyobraźcie sobie, jeszcze w zeszłym roku, wydarzyła mi się ze społeczeństwem rzecz taka. Na pocztę żem była poszła. List nadać mężowy. A tam kolejka wieeeeeeeeeeeeeeeeelka, na całe cztery osoby (do innych okienek dłuższe). Nic to - myślę sobie - wytrwamy (bo w dwupaku w chustę zamotanym, a jakże)!

No i tak trwamy,  i trwamy, i trwamy, a z nami trzy inne niewiasty, bo gdyż albowiem pierwsza z niewiast (ta przy okienku) przesyłki nadawała w ilościach hurtowych, wypełniając w trakcie jakieś blankiety i wybierając z namaszczeniem wzory kartek świątecznych.
Niewiasty przede mną szum podniosły, że jak tak można, że tyle ludzi, tyle okienek, a trzy tylko czynne, co te pocztessy myślą sobie, skandal i święte oburzenie. Nagle ostatnia z nich odwróciła się i zoczywszy mnie z Tobołkiem zaczęła pokrzykiwać, że ja z dzieckiem to bez kolejki powinnam i co ja tak stoję w ogóle wyrodna taka!

Grzecznie odrzekłam, że postoję, ludzi denerwować nie będę, po za tym Przychówek przecie spokojny (drzemał), więc problemu nie ma.

Niezrażona kolejkowiczka zaczęła mnie wobec tego (jako siostrę, lub co najmniej siostrzenicę w ucisku) zasypywać skargami i wyrazami ubolewania oraz okrzykami zgrozy pod adresem urzędu pocztowego i świata jako takiego, oraz społeczeństwa, które to, jak się okazało, jest koszmarne jak ulica wiązów.

Po czym stwierdziła, że kolejka obok rusza się szybciej i pogalopowała do niej radośnie.

W tym momencie Mały Niedźwiedź dał znać, że śpi w prawdzie, ale już nie tak całkiem mocno. Czas zaczynał mnie poganiać.

Z zamyślenia nad tym faktem wyrwał mnie nasz Pan Listonosz, wpadając na nas i zagadując, czy po paczkę stoję. Zdębiałam, bo jako żywo o żadnej paczce nie wiedziałażem była. - No przecie zostawiałem awizo! - odparł, dotknięty chyba, Człowiek w Granacie. Odrzekłam mu uprzejmie, że od rana nie widziałam się ze skrzynką. Udobruchany uśmiechnął się i zniknął w przepastnych czeluściach Przybytku Pocztowego.

By za sekund pięć kiwać na mnie intensywnie z nieczynnego okienka paczką z moim nazwiskiem :D
(- Dowód pokazać? - zerknął na mnie z politowaniem, machnął głową w stronę nie-całkiem-już-śpiącej-Niedźwiadki - Przecież widzę!).

Taszcząc paczkę (pieluchy wielo, ale o tym innym razem) pod pachą wróciłam do karnego ogonka (niewiasta przy okienku zdawała się być już prawie całkiem zdecydowana ile i których pocztówek z kwiatowym motywem pragnie nabyć), jednak w tym momencie podszedł do mnie mężczyzna (a właściwie Mężczyzna, nie zawaham się stwierdzić), w moim około wieku, informując, że on mnie przepuści, bo stoi w kolejce obok, przy samym okienku, i że NALEGA.

Podziękowałam widząc porozumiewawcze uśmiechy i mrugania Kolejkowiczki-od-zwierzeń, podreptałam grzecznie do okienka obok, załatwiłam list w pięć sekund i goniona okrzykiem "Tak szybko???!!!" (w wykonaniu tej ostatniej) pogalopowałam do domu, docierając doń akurat w ostatnim momencie, żeby uniknąć dzikiej awantury i bezbrzeżnej rozpaczy mojej Córki z powodu obudziłam-się-i-jestem-głodna :D

Takie mamy społeczeństwo :D

A oto lista ostatnich dokonań jego Młodocianej Przedstawicielki:
  • Bierze dowolny telefon, przykłada do ucha i mówi do niego "Halo".
  • Pokazuje (i nazywa) ogon u wszystkiego, co go posiada.
  • Na prośbę pokazuje język.
  • Pokazuje i nazywa biedronki, gdziekolwiek je zobaczy.
  • Mówi jak robi wrona.
  • Pod wodzą Tatki wydobyła zakurzoną wanienkę zza mebli (teraz stale się tego dopomina) i bawili się - nie wiem do końca w co, ale przednio - Ona siedziała w środku w towarzystwie wielu i coraz to innych zabawek, albo metra sześciennego piłek, a On broił dookoła.
  • Nakarmiła ogórkiem figurkę Św, Mikołaja. Chciała się też ogórkiem podzielić z kotem zaokiennym. Chlebkiem karmiła lalę. A dziś podała mi misia Nifbjorna i zaczęła pokazywać na mnie usilnie paluszkiem, i czegoś się domagać. Kiedy dokonywałam różnych prób zadowolenia Progenitury (i misia) w końcu nieusatysfakcjonowana zaczęła cmoktać językiem. Okazało się, że niedźwiadek chciał mleka. Potem musiałam jeszcze nakarmić lalę Zuzię, ale w trakcie jej posiłku Orze zabrakło nerwów i cierpliwości, odepchnęła Wełnianowłosą od mojej piersi i przyssała się sama :D Dzielenie się ma swoje granice!
Pin It Now!

5 komentarzy:

  1. Jak ja nie lubię poczty... przepraszam, ale na prawdę nie lubię! :))))
    Wiesz co ja mojemu nie pokaząłam nigdy ogona!!! :) dzis to poczynię!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pocztowa opowieść mnie zachwyciła :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ...takie społeczeństwo... ale, że Ora się mleczkiem dzieli? No proszę, mój to nikogo do mnie dopuścić nie chciał (ale może dlatego, że mniejszy był) ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No moi też by się z nikim mlekiem nie podzielili ;)

    OdpowiedzUsuń