środa, 9 stycznia 2013

O tym, że Szczecin leży w Indiach, albo o krowach w szkodzie

Że Szczecin leży nad morzem to już pewnie słyszeliście. A że w Indiach? Nie? No to wychodzi na to, że leży.

Nie mówię tak z przyczyn istniejących tu (świetnych skądinąd) indyjskich przybytków kulinarnych rozkoszy.

Mówię (piszę) tak z przyczyny świętych krów.

A tak, tak, pojawiły się u nas ostatnio. Stado całe (podobno inne rozlazły się po drogach województwa).

Wali toto głównymi ulicami, w godzinach szczytu, z prędkością ślimak minus milionpieńceststodziewięćset i ryczy aż szyby drżą.

A służby miejskie zamiast zagonić stado do weterynarza na przymusowe szczepienia przeciw wściekliźnie, albo co najmniej lewatywę - eskortuje to stado bydląt, coby w spokojności Miasto mogło blokować.

Noż *^&$*#@*&^%$#@^!!!!!!!!!

Nie zrozumcie mnie źle. Ja tam "jestem z miasta" wprawdzie, ale o ludziach ziemi złego słowa nie powiem. Jak mieli coś do władz, to niechże sobie to z nimi załatwiają jak im pasuje, jeszcze przyklasnę. Niech im parking zablokują, uwalą się pod biurem jednego z drugim. Proszę uprzejmie.

Ale dlaczego zatruwają życie bogu ducha winnym, spokojnym (albo i nie) mieszczuchom???

Może wściekłość moja byłaby mniejsza, gdybym nie pokonywała zamknięta w tramwaju z dzieckiem, przez pół godziny jednego (trzyminutowego) przystanku. Może, gdyby jeden z tych cielaków, w machinach na wysoki połysk, kosztujących zapewne tyle co pięć naszych samochodów, nie zatrąbił dokładnie, kiedy przechodziłam (po pasach i na zielonym świetle), ze śpiącym w chuście Dzieckiem przed jego maską.
Może nie szukałabym w kieszeni handgranata, albo przynajmniej zgniłego pomidora. Może nie uspokajałabym Córki w sklepowym zaciszu urywając w myślach nacie.

Wolność piękną jest ideą, ale winna chyba kończyć się tam, gdzie zaczyna ograniczać cudzą, nieprawdaż?
Wydaje mi się, czy na takie demonstracje KTOŚ musi wydać zgodę, zatwierdzić trasę? Ja wprawdzie już wiem, że w TYM Mieście negatywna opinia Policji na temat różnych spraw ma dla władz znaczenie drugorzędne (czytaj: żadne), ale to już chyba (nie)lekkie przegięcie jest.

A może oni orkę pod te pływające ogrody szykują?...
No wybaczcie, ale tak mnie szlag trafia, że nie mogłam się powstrzymać. Dzięki wszystkim bogom, jeszcze nasze mieszkanie jest tak odgrodzone od ulicy, że tych klaksonów u nas prawie nie słychać, ale na miejscu ludzi mieszkających frontem do niej - jak Orkę kocham, tak mieszałabym już mołotowy.
Pin It Now!

6 komentarzy:

  1. no proszę :D a ja myślałam że to tylko u nas w Polsce 'B' takie kwiatki... cierpliwości, pomuczą i przejdą :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Kilka razy czytałam tego posta doszukując się drugiego dna - kogo określasz tu mianem świętych krów. Dopero po chyba 3 czytaniu skumałam,że naprawdę chodzi o "rogaciznę"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eeeee... O rolników chodzi.
      Na traktorach.
      Linka dałam nawet, żeby nie było wątpliwości.

      Usuń
  3. Nie wiem do końca o co kaman, ale miałam identyczne odczucia jak kiedyś wracałam z Młodym od niani w upalne popołudnie (auto bez klimy) i wbiłam się w demonstrację rowerzystów. Ideę budowy ścieżek rowerowych popieram w 100%, jednak gdy przyszło mi jechać za tą bandą pedałującą w żółwim tempie i blokującą wszystkie pasy na przelotowej estakadzie z wyjącym z upału i zmęczenia synem z tyłu miałam ochotę ich rozjechać, przysięgam.....

    OdpowiedzUsuń