wtorek, 9 października 2012

O tarce, korzeniach, życzliwości, a także historii z geografią

Mam milion tematów do opisania i zero czasu. Tydzień Bliskości w toku, Wielki Dzień nadciąga.

Dlatego dziś będzie o przeszłości. Pisałam już kiedyś, że dzięki łaskawemu losowi dane było mi poznać nie tylko komplet moich babć i dziadków, ale nawet Pradziadka i Prababcię.

Razem z córkami, ze Lwowa, przez Syberię, zahaczając o Chiny (Prababcia), Irak, Monte Cassino i Anglię (Pradziadek) trafili do Szczecina. Cudem się odnaleźli.

Ich historie to temat na książkę. Długo już nosiliśmy się z zamiarem spisania, a najlepiej nagrania tych rodzinnych opowieści, ale ciągle się jakoś "nie składało".

Traf chciał, że ze znajomą Babć, także sybiraczką, nawiązał kontakt nowogardzki dziennikarz (Babcie najpierw przyjechały z Syberii do Nowogardu, dopiero potem trafiły do Szczecina). Pan Piotr Słomski pisał cykl artykułów i zbierał materiał do książki o sybirakach właśnie. Znajoma skierowała go do Babci i Prababci.

I tak Pewnego jesiennego popołudnia przez trzy godziny Babcie opowiadały. Ja i Mama podrzucałyśmy tematy, które znamy jako rodzinne anegdotki. Wiele z nich Babcie uważały za nieistotne (!!!).

Na moją usilną prośbę Pan Piotr przesłał mi całe nagranie. Artykuł (a właściwie trzy), który powstał na jego podstawie wiernie oddaje treść. Nie zachowuje jednak lwowskiego zaśpiewu Prababci i cudownego, miękkiego "el" Babci (którego całe lata bardzo się wstydziła). Nie oddaje emocji w głosie. Nie ma w nim historii o węgorzach, które Prababcia wzięła za węże. No i nie ma w nim "gadającej" w tle Aurory :).

To, co uderza w opowieściach kobiet, które przeszły drogami dla nas nie do wyobrażenia, to fakt, że o tym "piekle na ziemi" mówią nieomal pogodnie. Że podkreślają, że wszędzie, nawet w najmniej spodziewanych sytuacjach, udawało im się trafić na dobrych, życzliwych ludzi. Że życzliwość, z jaką same odnosiły się do innych, zawsze wracała do nich w dwójnasób. I że wyjściem z najgorszej nawet sytuacji nie jest usiąść z założonymi rękoma i złorzeczyć na los, a nie oglądając się na uprzedzenia i cudze opinie zakasać rękawy i na własne szczęście pracować.

Tarka z kradzionej blachy dziurawionej gwoździem. "Obchodziła" całe osiedle. Twarde buraki cukrowe można było na niej zetrzeć i przerobić na coś zdatnego do jedzenia.
Zdjęcie rodzinne Teresa i Stanisław Muzyka z córkami: starszą Marią i młodszą Kazimierą. Nowostrojka, Syberia.
Pradziadek z kolegą z wojska. Na odwrocie zachowane fragmenty korespondencji: "(...)Kochanej
(...) i dzieci
(...)łam swoją podobiznę
(...)by jej serce takim
tempem biło
dla mnie jak
moje bije dla
niej
Stanisław"
Na odwrocie:
"1 Muzyka Stanisław
2 Mostowy
3 Kuczyr
4 Liwaniowski
Irak
30 VIII
1942 Pachlawa Port"
 
Świadectwo - oceny z wiedzy i zachowania I a szkoły nr I Zachchawodzkiej, pow. Kurowski, Karamalskiego rejonu, Aumaatinskiego "województwa"- Muzyka Maria za 1942/1943 (same "otliczne", czyli bardzo dobre, tylko jedna "charoszo" - dobra z "pienia" - śpiewu, kiedy Marysia była zachrypnięta).
Zaświadczenie o repatriacji.
  Artykuły ukazały się w Dzienniku Nowogardzkim







Bo człowiekowi potrzebne są korzenie i skrzydła :)
Pin It Now!

9 komentarzy:

  1. :D ojej Gartuluje pięknej historii, chociaz wiemy ze nie łatwej a momentami bardzo tragicznej. Mnie tez dano poznac moich pradziadków i ich historię :D
    Jeszcze raz gratulacje i uściski dla babci (obu!) :D

    OdpowiedzUsuń
  2. wyruszyłam się, u mnie w rodzinie opowieści najlepiej snuje ojciec mój, rodzina nasza też pół świata przemierzyła i długo by pisać. może kiedyś jak się spotkamy to sobie opowiemy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. cudowna historia :) ach jak dobrze byłoby zapiski w moim klanie zrobić :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesamowita historia. Ile ludzie musieli przecierpieć w tamtym czasie i ile mieć szczęścia aby przetrwać...

    OdpowiedzUsuń
  5. Niesamowite historie. Moi dziadkowie też opowiadali mi o Syberii. Ale za każdym kolejnym razem , z każdą kolejną historią -słucham takich wspomnień z niesłabnącym podziwem i jednocześnie przerażeniem. Kiedy widzi się takie świadectwo czyjegoś życia - można tylko pomyśleć jak proste i łatwe jest teraz życie. Jak spłycone są problemy i jak często sami te problemy sobie stwarzamy i "pielęgnujemy". Ty Marto wyrastając w otoczeniu tak silnych kobiet nie mogłabyś być inna niż jesteś :):)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniałe!
    Ja właśnie wieczorami siedzę i tłumaczę dla J. archiwa wołyńskie z rosyjskiego - historię jego rodziny. To prezent na Gwiazdkę - mam nadzieję, że ucieszy się tak jak Ty :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Niesamowita historia... I 5 pokoleń kobiet na zdjęciu :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Niesamowite! Wspaniały skarb dla Aurory :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wzruszające...
    Moja Babunia opowiadała o wojnie, ale raczej rzadko, wyrywkowo, dość niechętnie.
    Wiele bym dała, gdybym miała Ją gdzieś nagraną...

    OdpowiedzUsuń