Wszystkie pory roku są twórcze, ale mam wrażenie, że jesień jednak bardziej niż inne :)
Szyję, kleję, przetwarzam, gotuję i piekę (właśnie w Naszym Domu obłędnie pachnie chleb na miodzie, świeżo wyjęty z pieca). Szyję ostatnio dla Młodej ciuszki na zimę. Przetwarzam dziką różę, śliwki i żurawinę. Gotuję dynię na milion sposobów. A kleję, piszę i drukuję akcesoria i dekoracja na Wielki Dzień, który nadchodzi :)
We wtorek przyjechała Gośka-z-Irlandii i robiła Orze zdjęcia (bardzo poważnie wyszło Dziewczątko)
Gocha przyjechała z synkiem Cianem, który in inglisz podżegał Dziecię do śmiałych czynów. Kiedy Ora pełzała po parapecie skakał obok, pokrzykując: "Jump baby, jump!"
Ogólnie był wobec Dziewczęcia dość szorstki (typowy facet zajęty swoimi sprawami), co jednak przyjmowane było z uprzejmym zdumieniem. W sytuacji skrajnej Jej Maleńkość władczym gestem wyciągała dłoń i z miną urażonej monarchini odsuwała delikwenta na bok (z mizernym skutkiem, jako że był dwa razy większy od niej, ale liczy się gest :D).
Misiatka prowadzi już całkiem rozsądne dialogi:
- Dobre jabłuszko?
- Niam, niam.
- Chodź, zmienimy pieluchę.
- Nije!
Potrafi podać przedmiot, o ile zrozumie o który chodzi :D (odkryte przez Babcię Iwonę).
Nadal szaleje za "Lokomotywą", ale zaczęła też sama "czytać" sobie inne książeczki. I nie ma znaczenia, że na co drugiej stronie wg. Niej jest "Miaaał".
Schodzi i wchodzi (na czworaka naturalnie) po dwóch schodkach (tylko tyle jest u nas w domu dostępne).
Stoi ok. minuty, całkiem pewnie, bez trzymanki.
Kiedy się czesałam bardzo chciała bawić się moją szczotką do włosów. Dałam Jej własną szczoteczkę, a Dziecko moje genialne zaczęło się nią smyrać po główce.
Kiedy się maluję (robię to max raz dziennie, przez jakieś pięć minut, serio!) - staje przy mnie i patrzy. Domaga się miziania pędzlem do pudru. Chce wąchać mój różany olejek. A jak raz dałam jej (nowy) pędzelek do cieni, to zaczęła nim głaskać oczka i policzki.
Nie ma co, znajdziemy wspólny język :D Byle się za bardzo nie rozkręcała w tę stronę.
Uwielbiamy jesień :)
Pin It Now!
:-D
OdpowiedzUsuńMój Tomasz tez lubi jak go miziam pędzlem do pudru..oj muszę zaprzestać tych praktyk;) bo się jeszcze przyzwyczai i tak mu zostanie:) No nie daj Boże!!
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia :D
OdpowiedzUsuńSzkoda że ja nie mam tyle zapału do gotowania :P
Ja uwielbiam jak mała nas naśladuje :D !
Mała kobietka się z niej robi :) Jeszcze chwila i poprosi Cię o pomalowanie paznokci i nie będzie chciała wyjść z domu bez maźnięcia ust błyszczykiem :) Pamiętam jak moja Milka miała taki etap :)
OdpowiedzUsuńPoważnie wyszło bo ona już jest poważna pannica!! I w dodatku śliczna!! A dopiero co w brzuszku była :)
OdpowiedzUsuńmój mały też się ze mną maluje... hahaha ale póki ochoczo kopie piłkę, nie przestrasza mnie to :)
OdpowiedzUsuń