środa, 2 maja 2012

Bierz Lub Wyrzuć! i odurzenie

Tatki nie było, a Dziecko tęskniło.
Na basenie z Mamcią rozglądało się za Nim i popłakiwało. W nocy chlipało przez sen, póki Mama poduszki Tatą pachnącej nie zapodała. Wtedy nos wtuliło i już spało spokojnie.
Rzec by się chciało: "Tatko nie wraca ranki, wieczory,
we łzach go czekam i trwodze..." (Kto wie skąd to i czyje? Jam po dziadku skażona dziedzicznie, nie mogę nie wiedzieć.)

Ale w końcu wrócił był. No i był bal!

Gdyż albowiem Dzidzioł wkroczył w poważny wiek sześciu miesięcy. Pół roku - uwierzycie? Wyjątkowo długie i intensywne pół roku Matki Skromnym Zdaniem. I cudowne absolutnie, nie da się ukryć :D.

Z tej okazji Orka GłodomOrka została po raz pierwszy zaproszona do stołu nie w charakterze biernego obserwatora, a jaknajbardziej aktywnego pożeracza. Dokonało się to na kolanach Tatki, pod czujnym okiem Mamci i w asyście CiotKaszydła.


W karcie znajdowały się: kaszka jaglana z wody oraz jabłunio, marchewka, cukinka i buraczek na parze.
Wykwintne owo danie zostało potraktowane należycie, a mianowicie - obejrzane, pomacane, pomemłane, pociamkane i częściowo wyplute i rozsmarowane, a częściowo (widzieliśmy dowody niezbite nazajutrz) - połknięte.

Drugi obiadek to zdekonstruowany barszczyk (paluchowate kawałki indyka, buraka, ziemniaka, pietruszki i fasolka szparagowa wyłowione z zupy, oraz łyżeczka płynu zapodana przez Mamę).

Dziś na śniadanko było jabło, grucha i chlebek z masełkiem. A na obiad brokuł i fasolka.

Szalejemy!

Było mniej bałaganiarsko, niż sądziłam. Wprawdzie brokuł był nawet na czole, kawałki pietruszki znalazły się na maminej twarzy, a cukinia okazała się świetnym pociskiem balistycznym stół-podłoga, ale po za tym - pełna kultura :D

Co do akcesoriów. Śliniaki z rękawami i jeden z rynienką (znanej marki, za grosze nówka z drugoręczniaka) nabyliśmy już dawno, ale tuż przed pierwszym obżarstwem przypomnieliśmy sobie, że nie kupiliśmy tacki. Następnego dnia odbyliśmy więc pielgrzymkę do jaskini występku (sklep wielkopowierzchniowy) celem posiąścia ówtej. Jednaowoż okazało się, że dostępne wzornictwo nie do końca odpowiada naszym gustom. Już mieliśmy podążyć do kasy z wyrobem nie całkiem nas satysfakcjonującym, kiedy w oko wpadł nam twór wspaniały, z naturalnego tworzywa (drewno), z obrzeżem z trzech stron, utrudniającym rozrzucanie, jedną stroną otwartą umożliwiającą łatwy dostęp do zawartości i zagiętym rantem utrudniającym (że uniemożliwiającym, to się nie łudzimy) wywalenie wszystkiego do góry nogami.

Jak się na pewno domyślacie była to... stolnica! Polecam naprawdę. Jest stworzona do BLW.

W ogóle BLW to mój kolejny ulubiony nurt rodzicielski. Łatwe, przyjemne, bezstresowe dla obu stron i dostarczające kupę radości. Tzn. z tym bezstresowym, to podobno akcje z krztuszeniem niektórych wykańczają. Aurora parę razy krztusiła się własną śliną, ale jej to nie zaszkodziło, więc mam nadzieję, że przetrwamy. Na razie, jako się rzekło, żuła ładnie i łykała nawet, co podobno na początku nie zawsze się zdarza.

A dziś na działce Dzieć spojrzał z daleka na Tatkę i rzucił od niechcenia "Etatata" i wrócił do swoich zajęć.
A Tatko tego nie słyszał, bo kosił trawę.

A teraz jest burza i zapach powietrza wpadającego przez otwarte okno odurza totalnie. I przepięknie na blaszanym dachu, na którym w dzień wygrzewał się kot, bębni ulewa i grzmot. I dwa sny się snują tuż obok mojego odurzenia, mniejszy jeden, a większy drugi. A w dzień czekoladą pachniała dzielnica i przypomniało mi się jak świetnie, jak kapitalnie w Tym Mieście mieszkać. I wdzięczność za rzeczy wiele mnie przepełnia, a żal, który był (a był) wypalił się białym ogniem do cna, że nawet popiołów. I słucham deszczu i snów dwóch, co się śnią pięknie tak. I splatają tak z deszczem, i w powietrzu snują, że prawie, że niemal dotknąć możesz, prawie zobaczyć, kruche jak wiosenna zieleń bukowych listków i lipowych serc.

A dobranoc i Wam :)
Pin It Now!

8 komentarzy:

  1. Trochę poetycki post ;) Super, że córcia tak ładnie je :) U nas niestety fabian jak narazie nie toleruje większych kawałków jedzonka i wcina tylko papki :|

    OdpowiedzUsuń
  2. Powrot taty ballada adam mickiewicz of course :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Teraz dopiero widzę jakie BLW jest wspaniałe. niestety swoje z papkami przemęczyłam. Teraz Synek decyduje a ja mam mniej stresów :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. a widzę że teorię srutututu w życie wcielasz ;)
    Brawo :) może i ja się do buraka przekonam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Brawo Orłosia :D

    Hafija, bo ja uwielbiam wszelkie teorie srutututut ;)

    A dziś była jaglanka z bananem, część z cynamonem, część bez i banan oddzielnie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Burzę widziałam i cieszyłam się że do nas przyjdzie, ale albo przyszła w środku nocy gdy spałam, albo ominęła nas szerokim łukiem. A ja tak się cieszyłam bo burza!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. pięknie pięknie. U nas też pół roku za dni parę ale mimo 4 zębów bardzo się boję tego krztuszenia... no zobaczymy czy się odważę na coś innego niż papka.

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimie!
    Anonimów nie publikuję, chyba, że są pochlebne. Chcesz podyskutować, to się podpisz.

    OdpowiedzUsuń