Jest to fakt godny upamiętnienia również dlatego, że z tej podwójnej okazji Misiatka została odziana (przepięknie) w irlandzką kiecunię od Ciotki Małgośki, do której w końcu dorosła. Zdjęcia opublikujemy jak Ciocia Marlena się podzieli (bo sami, łosie, nie zrobiliśmy).
Tego samego dnia postanowiliśmy ramach eksperymentu zapoznać Córkę naszą z trzystusześdziesieciostopniowym kubasem. Wygląda ustrojstwo następująco:
(jak mu przekręcić do góry trzymadełka, to wygląda jak wiking w wersji wagnerowskiej ;) ) |
Dostali byliśmy takowy na brzuszkowe (na własne zamówienie).
Dziewczę zmierzyło machinę bystrym spojrzeniem. Najpierw usiłowało brzeg złapać dziobem otwartym, jak do piersi, ale załapawszy, że tak, to "seneda" - przyssało się do brzegu i dotąd ciągnie jak smok (wodę oczywiście i tylko wodę, niskozmineralizowaną, niegazowaną, bez nadmiaru sodu, a co :D).
Dodatkowo spuchliśmy z dumy (no w każdym razie ja spuchłam), bo tego samego dnia była u nas mężowa Kuzynka (ciotka wujeczna :D), która ma rocznego synka i synek ów z kubkami z dzióbkami nie radzi sobie jeszcze, i w szoku była, jak Dydłonia naszego w akcji ujrzała. Niskie to, niskie, ja wiem, ale co na to mogę, hę?
A dziś skłuć daliśmy Tobołka maleńkiego drugą serią szczepionek. Zastrajkowałam i uświadomiłam Męża, że bez niego, to ja nie idę, mowy nie ma, a decyzja ma (jak większość) okazała się jedynie słuszna. Bambetlątko w rękach Tatki, kłute bezlitośnie w udka, trochę wprawdzie pochlipało, ale krótko i nieintensywnie. Dzielne było ogromnie, a ja nie zeszłam na zawał. Pani Pielęgniarka pod silnym była wrażeniem (Ojca i dziecięcia. Spoko, noszę w plecaku składaną maczugę na wszelki wypadek - drżyjcie wrażliwe pielęgniarki innej profesji amatorki tego co wrrrrMOJE).
Pani Doktor (zacna niewiasta) zapytała, czy wciąż chustujemy (no ba!), gładko przełknęła informację o stosowanym przez nas BLW, zważyła (6,800 kg żywej Orki :D), zmierzyła, wyraziła zachwyt należyty i tyla. Za 6 tygodni kolejne spotkanie.
A dziś o północy wybieramy się pod budynek Starej Chemii, gdzie Inko Gni To swoim występem uświetnia rozpoczęcie szczecińskich Juwenaliów. Ja będę niańczyć, a Przemko ogniem zionie i iskrami sypnie, bo ognisty On ci jest, że strach. Ach!
Tak, jak widać po używanym przeze mnie słownictwie wiosna i laktacja pospołu dobrały mi się do mózgu. Nie poradzę nic.
Pin It Now!
Ognista notatka :)
OdpowiedzUsuńKupię taki kubek, a co!
Brawo za picie :-)i za szczepienie :-)
OdpowiedzUsuńu nas ten kubek się nie sprawdził niestety ;-)
U córci niestety ten kubek średnio się sprawdził i w sumie szybciej załapała picie ze zwykłego kubeczka niż z tego. Dobrze, że u Was się sprawdza :)
OdpowiedzUsuńbardzo dobre rozwiązanie ten kubek;)) sama go posiadam;))
OdpowiedzUsuńbrawo :D za picie z kubka !
OdpowiedzUsuńoj ruszyłabym na juvem ruszyłabym :( ale nie ma jak ...
Zdolna bardzo Wasza Orka:) Uwielbiam tu zaglądać bo Twoje pisanie i Wasze Rodzicielowanie jakieś takie bliskie
OdpowiedzUsuńPaśnikowym sercom jest:)
dzisiaj szukałam tego kubka :)
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu czytam chabazie i lubię, lubię:)) pozwoliłam sobie wrzucić link na swojego bloga (suply.blogspot.com), mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, pozdrawiam!:)
OdpowiedzUsuńMagdo, Basiu - dzięki :)
OdpowiedzUsuńmój jest 3 dni starszy od Orki, ale takich umiejętności nie ma. Dziewczyny jednak są szybsze w tym względzie. No i kloc z niego, bo prawie 9 kilosów
OdpowiedzUsuńHmmmm.. Chabaziątka Miłe nasze:))) Czy pytanie do Was mieć możemy? Otóż doczytaliśmy się u Was że AurOrka ma "pediatrkę" :D fajną co to chyba do szczepień rozsądne podejście ma i oklasków tysiące jej za to ślemy. Wyszperaliśmy u Was, że nie skuła Młodej do trzeciego miesiąca i o ile dobrze rozumuję dopiero niedawno otrzymała drugą dawkę? My w naszym ukochanym dziuplowatym miasteczku i okolicach nikogo takiego nie znaleźliśmy i zapisaliśmy Mlodego do lekarki która niby ma świetne opinie ale szczepi jak leci, aby jej się kalendarz zgadzał. U nas "przeskrobała" sobie tym, że Adik pomimo upływającego już 5 miesiąca ma nadal niezagojoną ranę po szpitalnym szczepieniu przeciwko gruźlicy, a Ona stwierdziła, że tak może być i aby natychmiast go zaszczepić:/ Na co się nie zgodziliśmy,bo intuicja nam szeptała co innego i jak sie okazało słusznie, bo skonsultowaliśmy to w przychodni gruźliczej i okazało się ze w takim przypadku lepiej nie szczepić bo organizm nadal jest osłabiony przez prątki gruźlicy. Teraz czytamy co sie da i głowa nam już puchnie. Zatem zapytać Was chcieliśmy jakimi szczepionkami szczepicie - refundowanymi, 5w1, 6w1 czy innymi? Czy Orka w momencie pierwszego szczepienia miała zagojoną rankę po gruźlicy? Czy szczepicie pelnym cyklem? Bo my zastanawiamy się nad sensem szczepień przeciwko hib skoro wg szweckich badań naukowych każdy tydzień karmienia piersią zmniejsza ryzyko zachorowania o 5% a do tego wg danych pzh http://www.pzh.gov.pl/oldpage/epimeld/2007/Ch_2007.pdf strona 111 zachorowalnosc na ta chorobę jest baaaardzo mała. Sami już nie wiemy co z tym wszystkim robić.Będziemy Wam wdzięczni ogromne za wszelkie odpowiedzi i podpowiedzi z pytaniami naszymi niezwiązane:))) Ściskamy, Paśniki Trzy Ps. Jeśli nie chcecie to komenta publikować nie musicie a odpowiedziec możecie na maila magdalenaup@gmail.com
OdpowiedzUsuńPs.1 Piszę do Was w liczbie mnogiej bo dla mnie jesteście nierozłączną cudaczną całością:D
Zainspirowana Twoją notką zanabyłam kubek i potwierdzam, że jest banalnie prosty w obsłudze, ale Lemur oczywiście już rozkminiła podnoszenie uszczelki i wylewanie wody... Ech, te nasze zdolne dziewuchy ;)
OdpowiedzUsuń