czwartek, 22 grudnia 2011

Ja pierniczę, dawanie w kość i wzruszenia

Ja pierniczę! I nie zamierzam na razie przestawać ;)

Po raz pierwszy zapraszamy do siebie Familię w pierwszy dzień Świąt (Wigilię tradycyjnie dzielimy pomiędzy lewo i prawobrzeżną imprezę). W związku z tym wzięłam się (nie bez satysfakcji) za kucharzenie (przepisy naturalnie, sukcesywnie dorzucać będę do Wiedźmienia). Zaczęłam od kiszenia barszczu oraz wypiekania piernika, z przyczyn technicznych, a także, żeby wprawić się w nastrój sztachając boskim aromatem :)

Skok rozwojowy daje Nam nieco w kość. Krzyżową konkretnie. Bo w momentach marudności Maleńka Cesarzowa nie uznaje innych opcji niż noszenie w jedynej słusznej (w tym momencie i przez nią wybranej) pozycji. Odwoływanie się do zdrowego rozsądku, uczuć wyższych, groźby i obietnice nie skutkują. Chwała chuście :D:D:D To jedyna obecnie znana metoda poskramiania PotwOrki.

Dostałam (via Internet) dwa listy.
Pierwszy od Koleżanki z przedszkola. Spotkanej potem w liceum (2 lata w jednej klasie), od tamtej pory nie widzianej (acz zachowanej we wdzięcznej pamięci). Z listy obserwujących wiedziałam, że czytuje Chabazie. A teraz dostałam od niej cudowny list, pełen ciepłych i przemiłych słów o moim pisaniu. To jest właśnie dla mnie kwintesencja Świątecznego Obdarowywania. Bo przecież swoje podobanie mogła zachować dla siebie. Mogło jej się nie chcieć przelewać "podobania" na monitor. Ale jej się chciało. I przelała. I wprawiła mnie w zawstydzenie, i wzruszenie przyjemne bardzo :)
Dziękuję.

Drugi od Przyjaciela. Dawno nie widzianego, bo nasze ścieżki rozeszły się w różne strony. Intymny i mówiący o tym, co ważne. O przyjaźni i dobrych myślach, dobrych życzeniach. Piękny w formie. :)
Dziękuję.

Listy to przepiękna rzecz jest. Niezwykłe zjawisko. Lubię pisać i lubię dostawać. To taka forma, nad którą trzeba pomyśleć. Nie można (nie należy) wrzucać w nie byle jak i byle czego. To jak z dobrą potrawą :)

I tą zręczną kulinarną klamrą, nawiązującą do początku mojej notatki, zamykam temat i wyruszam z Dzieciem moim do ortopedy. Myślicie, że zmiesza mnie z pośniegowym błotem w związku z chustą?

P.S. Na deser Lew Leon(idas) kocim zwyczajem lubiący wygrzewać się w ciepłych miejscach. Zwłaszcza po dobrym pranku ;)
Pin It Now!

3 komentarze:

  1. POdziwiam siłę do pieczenia. Ja skapitulowałam.

    Ściskamy świątecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z okazji świąt Bożego Narodzenia
    wielu głębokich i radosnych przeżyć,
    wewnętrznego spokoju, wytrwałości i radości
    oraz błogosławieństwa Bożego w każdym dniu
    nadchodzącego roku

    pierniczenie jest fajne :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Noszę dziecko w chuście od drugiego tygodnia. Chociaż do wózka też jest przyzwyczajony - uznaje i wózek i chustę, wózek lepiej się sprawdza gdy idę gdzieś gdzie chcę przysiąść na dłużej np. do kawiarni. Ale do lekarza na każdą kontrolę i szczepienie zawsze w chuście i nigdy nie spotkałam się ze złym słowem. A bioderka i kręgosłup małego według wszelkich badań są w doskonałym stanie :-)

    OdpowiedzUsuń