niedziela, 18 grudnia 2011

Złapał katar Aurorzynę, a także hopsanie i sekciarstwo

Właściwie nie katar, a katarek. Katareczek rzec by można. I najpierw złapałbył mnie. Ale rozprawiamy się z draniem za pomocą majeranku w maści (rewelacyjna sprawa) i odsysacza. Odsysacz używany sporadycznie, bo jako się rzekło gadzina katarowa niewielka, raczej takie głośniejsze pochrapywanie. A po majeranku znika :) U obu nas.
Aurora bryka. Hopsa. Skacze. Rozwojowo znaczy. O ile kryzys przed pierwszym skokiem rozwojowym przeszedł niezauważenie niemal, o tyle teraz wyraźnie czujemy (pod powiekami, w krzyżu, no wiecie...) że nadchodzą zmiany. Nie to, żeby jakiś dramat, ale Jej Maleńkość ostatnio nieco kaprysi. A w ogóle spanie w dzień jest głupie (chyba, że w chuście!), a leżenie jak się nie śpi - jeszcze bardziej. Inteligentna dziecina, przyznajcie sami :D
A w zeszła środę byłyśmy na spotkaniu Grupy Wsparcia dla Mam Karmiących Piersią. Nazwa szalenie mnie ubawiła, bo brzmiała mi co najmniej jak Klub Anonimowych Alkoholików, ale przedsięwzięcie zacne, a towarzystwo doborowe. Znajome z ZHPu, z Forum chustowego, z Klubu Kangura. Zaczynam się czuć z lekka sekciarsko. Zwłaszcza od kiedy przeczytałam wątek na temat cech chustowej matki samoświadomej. Polecam chuściarkom, które chcą się zmoczyć ze śmiechu. Niechustowi mogą nie załapać hermetycznego dowcipu ;)

O ile chustowanie nasze wzbudza zainteresowanie postronnych, to są to reakcje w 99% przypadków bardzo pozytywne i miłe dla ucha (Przekomiczne oczy jak spodki i "Łojezu!!!" starszej pani, spotkanej w poczekalni ginekologicznej, kiedy z Orą w szmatanie wyłoniłyśmy się spod kurtki dla dwojga ;) ). Jednak z karmieniem nie miałam nigdy poczucia przynależności do jakiejś szczególnej grupy. Inna sprawa, że po za treningami, gdzie w sumie są sami znajomi, z przyczyn klimatycznych nie zdarzyło mi się jeszcze poza rodzinne, publiczne karmienie.

Ale z opowieści dziewczyn z grupy wynika, że w wielu środowiskach karmienie piersią w ogóle, o karmieniu piersią dłużej niż pół roku nie wspominając, jest dziwactwem i dowodem na opętanie jakąś eko-pro-naturo-manią, i podejrzane ogólnie. Zobaczymy, zobaczymy, moja dusza wojowniczki, wolna, niepodległa i nie znosząca ucisku już się szczerzy i szykuje na boje słowne :D

Na środowym spotkaniu Pani Psycholog (staaaaaaara, choć młodsza ode mnie, znajoma z czasów namiestnictwa zuchowego ;) ) poopowiadała nam nieco o rozwoju dziecka. Jej teoria była na bieżąco komentowana przykładami (potwierdzającymi lub zaprzeczającymi) z życia, a wokół/pod/pomiędzy biegały/chwiały-się/raczkowały/pełzały/gugały/spały-w-chuście żywe ilustracje. :D

Pin It Now!

1 komentarz:

  1. chyba jestem sekciarą cyckową, starszego karmiłam 1,5 roku, młodszy skończy pół i głównie je cycka - a w mojej okolicy jak na lekarstwo kobiet które karmią piersią "takie duże" dziecko, ale pomijając aspekty zdrowotne, cycek jest wygodny i taki przyjemny, my nie chustujemy - młodemu się nie podobało, zdrowia życzymy

    OdpowiedzUsuń