poniedziałek, 7 marca 2011

Retrospekcja: Na oparach nadziei...

17 stycznia 2011r.
Na oparach lecimy.
Kolejna wizyta  u gina od węży (Bo mój gin węże hoduje w liczbie pięć razem z dziećmi w liczbie dwóch o ile pamiętam. W ogóle, fajny jest ten mój gin.).

Dowiedziałam się, że: a) mam przepiękne endometrium (Słyszę to który raz z kolei, tylko nic z tego nie wynika. Sesję zdjęciową mam mu zrobić, czy co?); b) mój lewy jajnik nadal jest wstydliwy, ale uruchamiany na kopa raczył w końcu odwalić swoją robotę, czyli owulacja była; c) co z niej wyniknęło dowiem się za jakieś 10 dni plus-minus (wtedy mam strzelić sobie testa i w wypadku pozytywnego wyniku zgłosić się do hodowcy węży). Howgh.

A moje kochanie ostatnio oświadczyło mi, że po odkarmieniu pierwszego bierzemy się za drugie.
Temat wyniknął, kiedy z (nieco udawanym) przerażeniem konstatowałam, że przez jakiś rok z hakiem zero miodu pitnego, zero wina i w ogóle posucha (buuuuuuuuuuuu!). Na co mój małżonek ze zdziwieniem stwierdził: - Jaki rok? Chyba dwa co najmniej.

Proszę bardzo! Każe mi prawo jazdy robić, żeby sam mógł sobie popić czasem, a mnie skazuje na przymusową abstynencję bez chwili przerwy nawet? I co, może mam biegać za jednym burdysem raczkującym z drugim dyndającym przy piersi? Pogięło???!!!

Moje rozgoryczenie pogłębia fakt, że w alkohole smakuję od niedawna, bo  od 11 roku życia (wstąpienie do ZHP) do 26 (odejście) jednym z niewielu punktów Prawa Harcerskiego, którego przestrzegałam w stu procentach był 10 ( o nie używaniu alkoholu m. in.). Jedyne odstępstwo, zaplanowane i zrealizowane ku własnemu rozczarowaniu (Nie udało mi się wprowadzić w stan upojenia. Albo mam cholernie mocną głowę, bo dwaj towarzyszący mi przyjaciele padli w końcu, albo na co dzień mam takie jazdy, że nie zauważyłam różnicy.) miało miejsce w okolicach 18 urodzin.

I co - znowu zero procentowych przyjemności? Ja się tak nie bawię!!!
Pin It Now!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz