Do Szteklina dojechaliśmy jakoś koło północy. Już wcześniej trochę zaniepokoił nas fakt, że drogi dojazdowej w atlasie samochodowym po prostu niebyło. Ale uzbrojeni w zdrukowaną z Internetu mapkę śmiało ruszyliśmy w mrok i w drogę.
Okazało się, iż istotnie - pomimo, że Szteklin całkiem sporą osadą jest (kilka ośrodków wypoczynkowych, agroturystyka i całkiem sporo domków - nie tylko letniskowych), to asfaltu do niej nie dociągnęli. Co prawda, Kasztelan Tadeusz uprzedzał, że jedziemy w XV wiek, ale nie traktowaliśmy jego ostrzeżeń aż tak dosłownie!
Żeby było ciekawiej jechaliśmy po ciemku, co przy braku jakiegokolwiek sensownego oznaczenia polnej drogi prowadzącej do wioski, wpędzało nas w budzącą drżenie niepewność, czy nie jedziemy czasem wprost w maliny. Jadąc w ciemności po wertepach natrafiliśmy na znak drogowy, nakazujący ograniczenie prędkości do 30km/h. Potraktowaliśmy to jako przejaw czyjegoś dużego poczucia humoru (droga nie umożliwiała rozwinięcia prędkości większej niż 15, no może 20...).
W końcu, po telefonicznej konsultacji z Kasztelanem udało nam się trafić do wytęsknionego celu (co prawda okazało się, że gospodarz spodziewał się nas dopiero następnego dnia i musiał dojechać na miejsce skądśtam, co zajęło mu ok 1,5h, ale co tam).
W trakcie oprowadzania po włościach Kasztelan uraczył nas informacją, że w Szteklinie należy wyrzucić zegarek. Tu - idąc np. pożyczyć grabie od sąsiada, trzeba: na wstępie postawić "Special'a" (żeby nie wyjść na gbura), następnie pogwarzyć z pół godzinki. Jako, że sąsiad też nie gbur, a człowiek kulturalny - w rewanżu i on postawi jakiś smakowity napitek, pogwarzycie kolejne pół godzinki - i tak, syci rozmowy, piwa i kontaktów międzyludzkich, a także zaopatrzeni w grabie, a może i kosiarkę - wrócicie radośnie do dom.
Opowieści Kasztelańskie okazały się prawdą. Nie uwierzycie, ale tam (na wszystkich drogach pomiędzy Malborkiem, Starogardem Gdańskim, Gniewem, Pelplinem i Kiszewą, po których przyszło nam jeździć) wszyscy jeżdżą zgodnie z przepisami I jak napisane jest, żeby nie szybciej niż 60, to suną 60, a nawet 55!!!!! Naprawdę! My, rodowici Szczecinianie, jeśli nie z dziada, to przynajmniej z ojca i matki (no dobra, w niektórych przypadkach tylko z matki) - byliśmy w ciężkim szoku!
Pin It Now!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz