piątek, 4 maja 2012

Wampirka bez zębów

Lecimy dalej: pieczony ziemniaczek (z tymiankiem i oliwą i skórką, żeby utrzymać było łatwiej - hicior bezapelacyjny!), zielony ogóras, wieprzowinka, kaszka z bananem, avokado - proszę bardzo ;)

A dwa dni temu byłyśmy sobie na placu zabaw. Zabrałam jabło w celu jego konsumpcji tamże. (sądziłam - o święta naiwności - że Dziecię moje usatysfakcjonuje standardowa, mleczna przekąska). Nadgryzłam i w przypływie szaleństwa zaproponowałam kawałek Progeniturze, podsuwając pod nos. Progenitura wykonała koncertowy chaps a'la niedźwiedziczka i wpiła się bezzębnymi dziąsłami swemi. Zassała. Zaciamkała. I dalej dziamkolić na całego. Wszelkie próby odsunięcia jabła od małej japki skutkowały pomrukami, a następnie krzykami oburzenia i protestu. W związku z czym Matka przez dobrych dziesięć minut spacerowała po parku, trzymając w łapie nadgryzione jabło tak, by zachustowana jabłczana wampirka miała je w zasięgu paszczy.
Po wyssaniu z ofiary wszystkich soków i wszelkiego smaku dziecię uprzejmie podziękowało za jabło i kulturalnie poprosiło o przekąskę standardową.

Ale to jeszcze nie koniec.

Dziś w ramach obchodów konstytucyjnych wybrali byliśmy się na działkę. Grill odpalony został przez ojca rodziny (sport narodowy, nowy podobno). Same pyszności i przysmaki. Upiekło się, co miało się upiec, więc jemy. Dziecię szamie zielonego ogóra (żadne tam łał, ale żuje). Tatko i Mamcia wcinają grzanki z serem (kozi pleśniak łamany przez żółty) - wrzask protestu. Dziewczę też chce! Ser z mleka jest i sól ma, więc podzielić się nie można. Tatko proponuje kawałeczek wieprzka z grila. Dziewczę przyswoiło, podumało w skupieniu nad nowym smakiem i teksturą. I podziękowało za więcej. Avokado? Memłało się fajnie, ale nie za długo. I krzyk. Chlebek nie, ogór nie ale jeść woła (i to nie o mleko). Aż Mama popędziła do koszyka i wydobyła jabło. Dziecię wpiło się radośnie i wysysało do upojenia.

Jabłkoholiczka!

Wczoraj w nocy mieliśmy za to pierwszą sesję bolesnego ząbkowania. Spłakało się Dziecię ogromnie, dotknąć w paszczę nie dało, ani ssać nie mogło, ani ciamkać schłodzonego gryzaka (ani jabłunia), ani na masaż rumiankiem zezwolić nie chciało. Kiedy już rozważałam wysłanie Przemka po środki przeciwbólowe - dało mu się ululać i przespało resztę nocy, a rankiem było znów radosne i kwitnącę.

A Przemkowi zaczyna się dłuuuuugaśny urlop, tralalalalala :D:D:D
Pin It Now!

7 komentarzy:

  1. Fabianek też lubi jabłko maltretować ;) My też urlopujemy - mile spędzonego czasu w komplecie rodzinnym życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. uuu bolesne ząbkowanie dało nam popalić wielokrotnie. A jabłka są po prostu pyszne. Mała wie co dobre

    OdpowiedzUsuń
  3. a jak to odróżniasz kiedy ona chce cyca a kiedy inne żarło?

    OdpowiedzUsuń
  4. U nas też jabłko było długo hitem, teraz hiciorem jest grapefruit różowy.

    OdpowiedzUsuń
  5. :-) normalnie jakbym widziała siebie i Brombę pół roku temu:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. onna - bo jak chce mleko, to wydaje charakterystyczne odgłosy i się przysysa do wszystkiego. A o "normalne" jedzenie dopomina się tylko jak my jemy, póki co. Wyciąga łapki, wpatruje się w to, czego chce i krzyczy :D. No zupełnie inaczej się zachowuje po prostu.

    OdpowiedzUsuń