poniedziałek, 7 listopada 2011

Na bieżąco

W cesarskim stylu i o świcie. Się pojawiła. Nie będzie patosu, to nie ta notka. Będą fakty.
waga: 3 700
wzrost: 55cm (kilka śpiochów oddaliśmy przed założeniem)

Podobno świetnie sobie radzimy. Fakt, spodziewaliśmy się, że po powrocie będzie większy kociokwik. Ale ogarniamy. Młoda śpi przepisowo 20h/dobę. Inna rzecz, że godziny aktywności z upodobaniem wykorzystuje w porze nocnej. Ale już nie mamy oczu na zapałki, złapaliśmy rytm. Familia, położne, pielęgniarki, środowiskowa - wszyscy nas chwalą, a zwłaszcza gubią szczęki z podziwu nad Przemkiem. Pisałam już, że mam najcudowniejszego Męża na świecie? MAM!

Zero smoków, wyłącznie piersiowe mleko. Jeśli o mnie chodzi - niemal zero "diety matki karmiącej", a problemów z brzuszkiem nie stwierdzono.

Moja blizna goi się jak na wiewiórze, czyli rewelacyjnie. Ruszam się całkiem sprawnie. Mleka w bród, ale nic mnie nie boli (na razie - tfu, tfu, tfu, na psa urok!).

Zachustowaliśmy Młodą na próbę już w czwartej dobie. Tata robił furorę na oddziale.
W domu chustowaliśmy dłużej.


Zaliczyliśmy dwie sesje werandowania.
A Tata stuningował kosz i dodał mu opcję husianki:

 Dziecko lubi: JEŚĆ!, ciepłą wodę i kąpiel, JEŚĆ!, kolorowe światełka w nawilżaczu, JEŚĆ!, jazdę samochodem i werandowanie w foteliku (momentalnie zasypia), JEŚĆ!, masowanie, JEŚĆ!, pożerać własne łapki i JEŚĆ!

Dziecko nie lubi: zmiany pieluchy i zimnych chusteczek (ale z włączonym trymerem można okiełznać nawet atak wściekłego niezadowolenia),  wyciągania z kąpieli i jak musi czekać na jedzenie.

Dziś pierwszy raz zostałyśmy same, bo Przemek wrócił do pracy.

Ubiegły tydzień zarezerwowany był wyłącznie na wizyty Familii, ale ogłaszam wszem i wobec, że otwieramy sezon wizytowy. Jednak prosimy o wcześniejsze umawianie. Żeby obce bakterie sprowadzać stopniowo ;) Anie mają pierwszeństwo. Zaczynam tęsknić do ludzi :D

Relacje okołoszpitalne (to jeszcze nawet nie środek) będą się pojawiały stopniowo, w miarę ogarniania.

I jeszcze na koniec. Jest taki facet, który cudownie zajmuje się własnym dzieckiem, wspiera swoją żonę, nawet kiedy w mózgu chlupią jej hormonki, który potrafi się zająć domem, zrobić obiad i pranie, pójść rano po świeżutki chleb, który jest czuły i kochający nawet jak pada na twarz. A ja jestem cholernąmegaszczęściarą :D:D:D


Pin It Now!

11 komentarzy:

  1. tylko pogratulować :) i cieszyć się Wami :)

    PS ja też jestem podobną szczęściarą ;p ;))))

    OdpowiedzUsuń
  2. Chusta cudowna sprawa :) Mam nawet tej samej firmy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. wielce przesympatyczne zdjęcia...

    OdpowiedzUsuń
  4. fajnie że lubi chustę, mój nadal bujany :)
    a kolki zaczynają się ok 3 tyg więc myślę że jeszcze nieco poznasz dietę matki karmiącej, chociaż zdecydowanie jest przereklamowana i przedemonizowana :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super, że cycuś i tatuś i chustuś są takie chętne do współpracy :)
    Chuśtawka - BOSKA!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudownie, gratuluję serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  7. No proszę i Elka też spała w koszyku ... z tym, że nasz był na kółkach :) ... trzymcie się dzielnie!

    OdpowiedzUsuń
  8. w chuście wygląda cudnie, a w koszyku jeszcze lepiej :D

    OdpowiedzUsuń
  9. o jacie! no rzeczywiście wygląda na to,że wszystko idzie mega sprawnie. Mama rozpromieniona, zadbana, nawet ma czas na warkocze i pisanie na blogu, tak trzymać! :) pozdrowienia dla waszej 3 :)

    OdpowiedzUsuń
  10. hej, my się nie znamy.. czasem czytuję Twoje chabazie:) wreszcie się odważę na dopisek - gratulacje Maleństwa, piękna jest.. A co do męża.. ponoć w życiu facetów są dwa zupełnie odrębne etapy: "do porodu" i "po porodzie".. wspaniale, że masz takie wsparcie i że tak pięknie się uzupełniacie..
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Dzięki wszystkim :) A w chusty się zamotaliśmy na amen :D:D:D

    OdpowiedzUsuń