czwartek, 22 września 2011

Na wyżynie z wiatrakiem i prezenty

Jako, że permanentne roboty budowlane za oknem (a konkretnie ich odgłosy) nie są miłe uszom Przemka - zamknęliśmy okno na głucho i odpaliliśmy wiatrak. Wentylator znaczy. Okno rozszczelnimy nocą.

Nadal bytujemy pod sufitem. Z zapasami owoców, lemoniady (własnej roboty) i baterią leków Wikinga, do której dołączył mój skromny magnez z witaminą B.

Bo za namową Macierzy skonsultowałam się dziś z gin nr 4. Konkretnie gin-poł. z por. pat. ciąż. (ginekolog-położnik z poradni poatologii ciąży).

Pani gin stwierdziła, że albo mi na ćwiczeniach popracowało spojenie (łonowe) i może tak poboleć kilka tygodni (i nic się z tym zrobić nie da), albo spojenie szykuje się do porodu, reszta jak wyżej, albo to niedobór magnezu, albo spięta macica (w żadnym wypadku nic groźnego).

W związku z powyższym zapisała mi końską dawkę magnezu, a jak nie podziała, to rozkurczowe cóś dla macicy. Jak po jednym, ani drugim nie minie - znaczy, że kość i trzeba cierpieć. Howgh!

Dziś paczkonosz dostarczył nagrodę (sponsorowaną przez JUFFU) za zwycięstwo w konkursie na blog sierpnia :D. Wzorek trochę nie w moim stylu, ale lepszy błękit niż róż. Za to ma fajną matkę do przewijania, termoizolację na flaszkę, której nie planuję używać (bo nie planuję używać flaszki) i mnóstwo poręcznych kieszeni.

 
A to wczorajsza paczka od Huggies. W środku wyprawka dla noworodka: paczka pieluch z wycięciem na kikutka, chusteczki nawilżane i czapeczka-plemniczka (taka z dzyndzlem na supełek na końcu). Co do jakości - wypowiem się w listopadzie, na razie zauroczył mnie kartonik w kaczuchy, ukryty pod Huggiesową okładzinką. Kartonik rulllezzz ;)




Za sprawą bonusów, prezentów i materiałów testowych młoda, co miała mieć góra dwie czapki lekkie (bo nie zamierzamy jej niepotrzebnie czaszki zapacać) ma ich już 5!!! Ha!
Pin It Now!

2 komentarze:

  1. O, torba super!! Mi się MEGA podoba :) Co do flaszki to nie mów hop ;) Przyjdzie czas, że oprócz mleka bobasowi będziesz podawać wodę do picia albo herbatkę na trawienie albo soczek, a wtedy taka kieszonka (zwłaszcza jak jest zimno na dworze) bardzo się przydaje! Ja karmiłam Polę tylko cycem, ale jej pierwsze miesiące życia przypadły na totalnie upalne lato 2010 i dopajałam ją wodą.. Też mówiłam, że flaszka nam się nie przyda, ale życie pokazało co innego :)
    Pozdrówki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mówię, że nie zamierzam. Co się okaże, to się zobaczy :D. Sokom mówię wstępnie nie - bo zęby, herbatkę wypiję sama (zgodnie z zaleceniami położnych), a woda - to chyba jak zacznę wprowadzenie pokarmów stałych.

    Taki jest plan. A że co z niego wyjdzie - nie wiadomo, to masz zupełną rację :).

    OdpowiedzUsuń