środa, 31 sierpnia 2011

Polka i ogień w niebo

Dzień przed naszą rocznicą (papierową :D) byliśmy zaproszeni na ślub i wesele Ariela i Kasi.

(Na marginesie dodam, że Ariel jest jednym z moich koronnych argumentów, że oryginalne imię nie robi dziecku krzywdy. Ariel nie ma traumy na jego punkcie, jest całkiem normalny i prawidłowo zsocjalizowany. Ha!).

Cudny ślub i cudne wesele. Kompletnie takie, jakiego absolutnie nie chciałam mieć :D (Nie dlatego, że cudne, bo moje uważam naturalnie za najcudowniejsze, tylko dlatego, że absolutnie nie w moim guście.). Ale o gustach się nie dyskutuje, a było naprawdę fantastycznie. Wybawiliśmy się obłędnie.

Co prawda świetny zespół (wokalistka z nieziemskim, aksamitnym altem, doskonały frontmen i paskudne hawajskie koszule) miał tragicznie przesterowane basy, w związku z tym obawialiśmy się nieco przebywać zbyt długo na parkiecie, ale szaleńczą polkę (w konkursie tańców narodowych) i tak odstawiliśmy :D. Inna sprawa, że potem konałam czas niejaki jak po maratonie, ale co tam.

Na imprezie naprawdę roiło się od ciężarówek. Naliczyłam z pięć. I wszystkie świetnie się bawiły :D. Zaliczyliśmy porwanie parasola, spacer w deszczu, zamkową toaletę poznałam jak własną kieszeń, Przemko wystartował w konkursie, porwany siłą przez wodzireja. W trakcie dowiedział się, że to konkurs tańca towarzyskiego dla par męskich :D:D:D Nie takie rzeczy u nas na weselu odchodziły ;) Wygrał piwo.

Naturalnie nie obyło się bez sesyjki loży szyderców. To nie chodzi o to, że my się z ludzi jakoś specjalnie nabijamy. My ludzi zasadniczo bardzo lubimy. Tylko mamy taki zmysł ironiczno-sarkastyczny i lubimy wyławiać zabawne strony życia.

Ora nie protestowała w trakcie specjalnie. Trochę sobie pokopała od czasu do czasu, ale nie na tyle, żeby było to niepokojące.

Wybawieni i wyweseleni do imentu wróciliśmy do domu około trzeciej. Żeby o 10 pójść na próbę Inko :D.

A wieczorem dnia następnego pojechaliśmy nad Głębokie wypuścić w niebo ogień. Tak jak wypuściliśmy rok wcześniej. A za rok zrobimy to we troje.
Pin It Now!

2 komentarze:

  1. 'Loże szyderców' też sobie czasem z M. robimy :) Z podobnych pobudek, więc rozumiem Was doskonale. Podziwiam za wytrwałość na weselichu do 3!!
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  2. haaaaa więc to były te światełka które widziałam przez balkon hahahahahaha

    OdpowiedzUsuń