Nie chciałam...
No naprawdę nie chciałam, bo to tematy maksymalnie wyeksploatowane i odmienione już chyba przez wszystkie możliwe przypadki.
Ale nie zdzierżę!
Od czasu zaciążenia przeglądam kilka portali okołodzieciowych i czytam co ciekawsze napotkane blogi (niektóre po prawej :) ).
I wprawia mnie w osłupienie, niedowierzanie, tudzież lekką padakę, to co zdarza mi się tam wyczytać, alibo usłyszeć od znajomych.
Ja z góry współczuję serdecznie i ubolewam nad losem wszystkich położnych, lekarzy, wychowawców, nauczycieli, usługodawców, sprzedawców i cioć i wujków "dobra rada" z którymi zetkniemy się z Przemkiem podczas wychowywania Pumpernikla (Przemko ich los uważa za przesądzony podobnie jak ja, ale im nie współczuje).
Bo z 90% tych istot albo wymordujemy, albo doprowadzimy do załamania nerwowego, zespołu nerwic i trwałego kalectwa chyba.
Pumpernikiel mieć będzie bowiem (ma?) dwoje rodziców o mocno sprecyzowanych poglądach oraz rozwiniętej asertywności. A także temperamencie. I jakkolwiek dają oni postronnym pełne prawo do żywienia przekonań i opinii odmiennych niż własne (sobie nawzajem zresztą również), to ta tolerancja drastycznie maleje, rzekłabym spada poniżej zera w momencie, gdy przekłada się na dobro (najlepiej przez nas pojęte) nasze lub naszego dziecka. I wtedy jesteśmy zdolni mordować, a przynajmniej trwale okaleczać.
Po pierwsze karmienie. Podobnie jak Hafija nie czuję się specjalnie terroryzowana laktacyjnie. Decyzję (mam nadzieję, że możliwą do zrealizowania) o karmieniu piersią i to możliwie jak najdłużej podjęłam kierując się własną wiedzą, poglądami i przekonaniami. Uważam, że taką właśnie możliwość, wolną od presji i nacisków powinna mieć każda matka. Zauważam wprawdzie nawał reklam sztucznych mlek i odżywek różnego typu, ale ani mnie on ziębi, ani grzeje. Świadomy rodzic świadomie podejmie decyzje, zgodną ze sobą, a niektórym z różnych przyczyn te specyfiki są poprostu potrzebne.
Jednak, jak mi jaka położna zagrozi kroplówką jak dziecka nie dokarmię flaszką, bo ma o 2g za mało, to wezmę za nóżki (położną, nie dziecko) i wy*^&^$& za okno.
Do podobnie mało eleganckiej i nadmiernie emocjonalnej reakcji doprowadza mnie warszawska galeria "Pociąg do Sztuki", która zrezygnowała z wystawienia w swoich wnętrzach wystawy fotografii przedstawiających karmienie piersią, bo... BYŁO NA NICH WIDAĆ PIERSI!!! Noż *&^$#&*%$%$#%$***** (Pumpernikiel, nie słuchaj)!!! Szczegóły tutaj.
Nie chciałam, naprawdę nie chciałam powtarzać wymaglowanych do cna argumentów, ale pornograficzne i obraźliwe reklamy nikogo nie gorszą, wciąż brak reakcji na epatowanie przez niektórych proboszczów (bo chcę wierzyć, że to nie cały kościół katolicki ma takiego szmergla) drastycznymi, potwornymi, makabrycznymi fotkami podczas (tfu!) akcji antyaborcyjnych (tfu!) i to w miejscach, do których dostęp mają dzieci, za to fotki prezentujące matkę i dziecko w pozie Madonny są ble i fuj, obraźliwe, za ostre i w ogóle.
Noż kurna chata!!! (Pumpernikiel, zatkaj uszy)
Kolejna sprawa, która mną zatelepała, to szczepionki.
Ja jestem wychowana w zaufaniu do medycyny konwencjonalnej. I mimo żywionej z drugiej strony wiary w środki naturalne i tradycyjne ("babcine metody"), mimo postanowieniu przejścia na homeopatię, mimo świadomości, że wiele środków i zabiegów stosowanych w medycynie konwencjonalnej przynosi tylko trochę mniej szkód niż pożytku, również mimo poddaniu kilkuetapowej indoktrynacji antyszczepiennej - nie zaryzykuję nieszczepienia dziecka.
Nie i już, za cholerę i tyle. Ryzyko jest po obu stronach. W mojej ocenie - po tej - minimalnie mniejsze.
Chcemy dla naszego dziecka jak najlepiej i nikt nie ma prawa w tej kwestii decydować za nas.
Jednak uważam, że do tego samego mają prawo i inni rodzice. Również ci, którzy uważają że mniejsze ryzyko jest po te drugiej stronie. Niestety ich się próbuje tego prawa pozbawić, zastraszyć, ukarać za to, że postępują wg. siebie jak najlepiej dla swoich dzieci. Całe szczęście na drodze sądowej mogą jeszcze wywalczyć swoje prawa, tylko czy to naprawdę musi kosztować tyle nerwów i energii? Szczegóły tutaj.
I znów - nie zrozumcie mnie źle - brak zgody na transfuzję krwi w momencie zagrożenia życia uważam za karygodny, bo medycyna daje nam konkretne, wymierne, rzetelne argumenty na rzecz tego, że jest to zabieg ratujący życie i bezpieczny. W przypadku szczepionek sami specjaliści są podzieleni w poglądach. Więc dopóki nie będzie to pewnikiem, dopóki decydujące ma być tylko czyjeś przekonanie, to cholera (P. nie słuchaj) niech to będą poglądy rodziców i tylko ich. Bo to oni ponoszą odpowiedzialność za swoje dziecko.
Ostatnia sprawa ma wydźwięk raczej pozytywny. Od jakiegoś czasu namiętnie oglądam program relacjonujący batalię Jamiego Olivera o zdrowe żywienie dzieci w Wielkiej Brytanii, a także w Stanach. Facet jest moim guru. Jakiś czas temu mówiłam nawet Przemko, że szkoda, że nie działa u nas.
I co? I doczekał się naśladowniczek! Hurrra!!! Petycję podpisałam i Was namawiam. Szczegóły tutaj.
Ja nie jestem przesadnie zielona. Marnuję często wodę, zamierzam używać jednorazowych pieluch i mam jeszcze wiele "grzeszków" na sumieniu. Ale staram się żyć świadomie i dokonywać świadomych wyborów dla dobra własnego, mojego Męża i mojego Dziecka. :)
Uff... Odreagowawszy chyba :)
Pin It Now!
My z Mężem usłyszeliśmy kiedyś, że jak nie przywiążemy czerwonej wstążeczki do wózka, to jak nam ktoś urzeknie dziecko, to będzie to tylko i wyłącznie nasza wina:D
OdpowiedzUsuńAaaaaaallle mieliśmy śmiechu:D
Pomijam przypadek gdy pani z przystanku stwierdziła, że na pewno nie umiem liczyć miesięcy ciąży, bo jak na jej oko to już powinnam rodzić:D
Mogłabym wyymieeeniać i wymieeeniać:)
Eko też nie jesteśmy jakoś specjalnie- aczkolwiek nie mam nic przeciwko jeśli ktoś jest. Baterii nie wyrzucamy do kosza, staramy się nie marnotrawić energii, itp. itd. ale jak mi ktoś wjeżdża, że złym człowiekiem jestem bo nie piorę w orzechach to mnie cholera bierze- tak dla jasności, wypominała nam to osoba, która sama w nich nie prała:D
Także ludziom "dobra rada" również mówimy nie i zdać się chcemy na samych siebie.
No mi zagrozili kroplówką, bo zważyli po porodzie małego z wodami w brzuszku - więc kilka gram pokazała waga więcej niż była faktyczna i co za tym idzie w dniu drugim spadek wagi był ponad 10%... Całą noc i cały dzień ściągałam swoje mleko i podawałam dziecku i przystawiałam go co 1,5 h, żeby tylko jego waga na kolejne ważenie była większa. I udało się - bez kroplówki i bez mleka m :P A jak mi powiedziała, że podłączy mi go pod kroplówkę to powiedziałam "Po moim trupie".
OdpowiedzUsuń;)
Co do szczepionek to uważam, że zdrowy rozsądek musi wygrać z masową histerią (ostatnio udowodniono, że szczepionka MMR nie może powodować autyzmu ale niektórzy nadal swoje...)Ważne żeby dziecko było właściwie dopuszczone do szczepienia przez pediatrę i ew. neurologa, a szczepionki aceluralne są bezpieczne też dla dzieci z problemami neurologicznymi.