sobota, 18 czerwca 2011

Przede wszystkim Pumperniklowo

Byliśmy na połówkowym USG.
Gin robiący badanie marudził, że za wcześnie. Powiedziałam mu, żeby jak coś zgłaszał pretensje do prowadzącego, a nie do mnie. Łajza!

W każdym razie:
Młode upór odziedziczyło najpewniej po mamusi, bo zacisnęło nogi i za cholerę nie chciało pokazać jakiej jest płci. W sumie się Onemu nie dziwię - co mu będzie jakiś obcy kolo w krocze zaglądał ;)

Rozwija się podręcznikowo. Wszystkie parametry zgodnie z wyliczonym wiekiem ciąży, serducho bije (widzieliśmy!), kończyn ilość odpowiednia, nerki, płuca, żołądek, pęcherz, nos, szczęka, kręgosłup - wszystko na swoim miejscu. Wygibuje się i wciska w jakieś dziwne zakamarki macicy, jak Mu się chcemy przyjrzeć :)

A! I jeszcze okazało się, że Pumpernikiel jest "wyjątkiem Wielgi". Szacowana waga w 19 tygodniu: 317g (!!!)
Mówię Wam, będzie wielkolud (albo wielkoludka) po Tatusiu. Łolaboga! Przypomniały mi się czasy prowadzenia drużyny wędrowniczej (ZEW - buziaki :*), kiedy na niektórych swoich "podopiecznych" musiałam krzyczeć "pod górkę".

Pisałam jakiś czas temu, że Żółw się rusza. Rusza się dalej. Uczucie dziwne nad wyraz - coś pomiędzy bąbelkami z wody sodowej a mrówkami.

Generalnie doszłam do wniosku, że jestem w ciąży prawie-bezobjawowej. Ewenement jakiś. Wszystkie znajome obecne i byłe ciężarówki opowiadają o mdłościach, zgadze, zachciankach potwornych, bólach, skurczach, puchnięciu, zaparciach (przepraszam) i hemoroidach (przepraszam ponownie), spaniu w łazience (żeby blisko do toalety mieć) itp., itd., etc., etc., etc...

A ja kurcze nic. Jakaś zgaga kiedyś tam się może pojawiła, może trochę większa chęć na to lub owo, trochę byłam śpiąca na początku, czasem krzyż da mi w kość, jak go przeforsuję, ale po za tym (odpukać trzy razy przez lewe ramię, w niemalowane drewno, tfu, tfu tfu!) nic a nic. Nic mi nie puchnie (po za biustem i brzuchem), czuję się rewelacyjnie, jak dotąd traciłam na wadze zamiast na odwrót, zęby i dziąsła bez zmian, oczy nie wołają o zmiłowanie, żołądek standardowo kozi (znaczy strawi nawet kamienie - nie to, żebym próbowała ;) ), wyniki badań dowolnych - w wysokim stopniu zadowalające. Tylko nos mam w stanie permanentnego leciutkiego siąkania. Najpierw myślałam, że alergia (szok - bo to byłaby pierwsza w życiu), ale doczytałam, że w ciąży hormony takie siupy robią ludziom.  Balanga, balanga.

Już myślałam, że urojona, ale Młode zaczęło bąblować, no i to USG, to jednak jakiś twardy dowód, no nie?

Tatko czyta teraz Pumperniklowi Grimmów. I buczy. I głaska i oliwkuje (pośrednio przez powłoki brzuszne inkubatora). Mamcia śpiwo i gada głupoty, i buja czasem i głaska, tudzież próbuje (bez większych sukcesów) konwersacji. Dodatkowo traktujemy Młode klasyką muzyczną oraz popularnymi kawałkami naprzemiennie z melodiami okołorekonstrukcyjnymi.

Wyprawka w fazie uzupełniania (stan monitorowany na bieżąco po prawej na dole).

Z innych inności:

Odpala mi kulinarnie. Na Wiedźmienie trafił przepis na konfiturę z płatków róż, a w kolejce czekają drożdżowe muffinki, lemoniada różana, zielony sos i "Morderstwo w brzoskwiniowym sadzie" czyli tort na urodziny Kaszydełka (100 lat, 100 lat!), który zaraz zamierzam wykonać. Nadal eksploruję najnowszy nabytek kuchenny i sprawia mi to niezmienną radochę :D

Przemko za to w łikend wyżywał się cytuję "demolując chałupę". Dokładniej rozebrał ściankę dzielącą I pokój od korytarza oraz starą antresolę. Akcja architektoniczna zakończyła się nieoczekiwanie przyjemnymi otwartymi przestrzeniami :D Możemy teraz urządzać dzikie imprezy i walcować po salonie. Mamy tymczasowo ściany w ośmiu różnych kolorach (w jednym pomieszczeniu) :D. Co prawda ilość kurzu i pyłu (co do którego zapewniano mnie, że prawie go nie będzie ;P) przyprawiała mnie przez czas niejaki o podwyższone ciśnienie, ale opłaciło się. A za tydzień rozpoczynamy radosną akcję pod hasłem "wymiana kaloryferów". Konieczne, pożyteczne, i fajnie że w końcu się uda, ale... Masakra.

Miałam napisać jeszcze o rozpoczynającym się sezonie letnim, krewnych i znajomych królika, i paru innych innościach, ale chyba nie dam rady.

Napiszę tylko, że mam najcudowniejszego Męża na świecie :)
Dobranoc.
Pin It Now!

2 komentarze:

  1. w czwartek zobaczę jak to wygląda oj zobaczę a poza tym urodziny na próbie były świetne bardzo mi się podobało. a pumpernikiel ty chyba będziesz sportowcem

    OdpowiedzUsuń
  2. co do tego, że niby wielki - pytałam się lekarza na połówkowym czy waga teraz przekłada się jakkolwiek na wagę przy urodzeniu i powiedział, że nie. to jeszcze się może wdać wielkością w Ciebie ;)

    OdpowiedzUsuń