poniedziałek, 6 czerwca 2011

Miastoczułość i inne

Od wczoraj chodzimy z Pumperniklem po Mieście i niuchamy. Bo lipy zakwitły!
Wiecie, że kiedyś zapach jednego drzewa rozchodził się na 2 km wokoło?

Dziś niestety zanieczyszczenie powietrza robi swoje, i trzeba czasem wejść pod gałęzie, żeby się zachłysnąć.

Więc zachłystujemy się do upojenia tym narkotycznym, obłędnym, miodowym zapachem.
W ogóle ostatnio odnoszę wrażenie, że wszystko pachnie na potęgę. Powietrze przy tej temperaturze jest, że użyję nad wyraz oklepanego zwrotu, jak rozbity flakon perfum.
Pachną piwonie i deszcz. Dziki bez i jaśmin. Pachnie chleb i wieczór. A czasem (zwłaszcza rankiem i wieczorem) czekolada :D

"Miasto jest jak... jak... jak... Coś. Kobieta. Kobieta... Właśnie. kobieta. Rycząca, wściekła, wielusetletnia. Ciągnie cię, pozwala się tego... kochać, a potem kopie cię w... w... w to tam. (...) A potem ją nienawidzisz i kiedy myślisz, że wyrzuciłeś ją... je... ze swojego, swojego czegośtam, wtedy akurat otwiera przed tobą wielkie, bijące, przegniłe serce i wytrąca cię z rowu... rów... równo... czegoś. Wagi. Właśnie. To jest to. Człowiek nigdy nie wie, na czym stoi. Leży. I tylko jednego jest pewien: nie może jej opuścić. Bo jest... bo jest twoja..."

"To miasto. To miasto. To miasto, sierżancie. To miasto jest, jest, no, jest Kobietą, sierżancie. Właśnie. Kobietą, sierżancie. Starą, zaniedbaną ślicznotą. Ale kiedy się w niej zakochacie, wtedy, wtedy, wtedy da wam kopa w zęby...
(...)
- Ale jest na osiem mil szerokie, sir. I ma w środku rzekę. (...)
- Nigdy nie nie nie mówiłem, że to mała kobieta, prawda?"

Właśnie.
Uwielbiam Vimesa. To moja ulubiona postać prattchettowska obok Babci Watherwax. I Śmierci.
Jego wyznania miłosne, jego okrzyki bojowe ("Łups!" lekturą obowiązkową każdego taty ;) ) trafiają mnie prosto w serce. :)
A bez względu na ile Ankh-Morpork jest zwierciadłem miast, zdecydowanie ma wiele wspólnego ze Szczecinem.

Uwielbiam Szczecin.

Z innych inności:
* Zamówiliśmy sobie (właściwie, to zamówiliśmy Pumperniklowi) przewijak :) I dwa pokrowce. Jutro jakoś kurier powinien dostarczyć :D Jeśli ktoś jest ciekaw stanu wyprawkowania Młodego Onego, to pod prezentami jest zakładka na ten temat. A co ;)

* Ostatnio czytamy na dobranoc. To znaczy sobie czytaliśmy od zawsze, ale teraz czytamy Pumperniklowi. Dokładnie Tata czyta :)
Zaczęliśmy od "Wierszy dla Krzysia" Milne.

* Coś mi się bełta we wnętrzu, ale nie rozróżniam jeszcze, czy to żołądek, czy Młode.

* Zielone oliwki rulezzz! Pochłaniam hurtowo (to po opcjach "kwaśne", "ogórki kiszone", "sok pomarańczowy z mandarynką" i niezrealizowanym "cola, pepsi itp." kolejne moje poważniejsze zachciewajstwo).

* Przemko nadal w domku :D Nadal nie chce leżeć, ale ból mu minął (Ufff!). Kończy moje rekonstrukcyjne butki i zabiera się za swoje. I jest cudowny jak zwykle :* :)

* Daktyle rosną, Pumpernikiel też.

To tyle :)
Pin It Now!

4 komentarze:

  1. Ja tez chodze i wacham i smakuje, tak mogloby zostac na zawsze :)

    U mnie na polce cala prattchettowska kolekcja w jez. ang. moze kiedys poczytam, moj J. bardzo lubi:)

    Szczecin... co tu duzo mowic ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej przeciez Ty masz prawie taki sam termin!!!!!!!!!!!!!!!
    Ja mam na 7-8 pazdziernik :)
    To rodzimy razem :***

    OdpowiedzUsuń
  3. No ja mam 5 listopad, prawie miech różnicy jednakowoż :) Ubiegniesz mnie

    OdpowiedzUsuń