sobota, 7 maja 2011

Rośnięcie w misce, ekologia i zakupy

Ja wiem, że to może zakrawa już na wyższe wtajemniczenie ekshibicjonizmu, ale czas odważnie poruszyć ten problem pro publico bono!

Ostatnio ogarnęła nas silna potrzeba i chęć rozpoczęcia kompletowania wyprawki okołokangurzej (wszystkich, którzy chcieliby nas poinformować jak to przed porodem nie należy i uświadamiać w kwestii dowolnych przesądów informujemy, że nie jesteśmy i nie zamierzamy być przesądni w tych wypadkach, w których przesądy nie służą naszej wygodzie :D).

Na fali owej potrzeby sporządziliśmy wstępną listę zakupów (całkiem sporo tego wyszło), zrobiliśmy rekonesans po sklepach realnych i wirtualnych, ustaliliśmy wstępne założenia i wytyczne odnośnie typów, modeli itp.  (część ustaleń można będzie już niedługo odnaleźć w zakładce "prezenty" ;) ), a także zakupiliśmy termometr (elektroniczny, douszny) i materiał na poszewkę na kołderkę i matkę edukacyjną (czarno-biały, stymulujący ocznie już noworodka wg. najnowszych nabytych przez nas wiadomości :D).

Niesiona nadal oną falą poszłam rozglądać się za ciążowymi wdziankami. Wprawdzie póki co mieszczę się jeszcze w niektóre swoje ubrania, ale widzę już przed sobą kres onej szczęśliwości (Podobno moja macica ma już wielkość małego melona. Rewelacja normalnie. I podnosi się do góry - jakby mogła się podnieść gdzie indziej, wiwat logiczne wysławianie. "Hodowałam melony, każdy melon jak byk zielony! La, la, la...").

Istnieje element mojej garderoby, który już definitywnie wymaga wymiany na nowy (większy) model.
Staniki! Rosnę w misce (obu) i to mnie przeraża. Poważnie. To jakiś horror jest! Przy rozmiarze 85f sensowne zaopatrzenie miałam zagwarantowane jedynie dzięki nieocenionej "Józefinie" z ryneczku Pogodno, gdzie i wybór, i obsługa, i jakość (i, a jakże, rabacik stałej klientki) w pełni mnie satysfakcjonował.

Drugą opcją ratunkową były sklepy internetowe, ale ich (duuuużym w przypadku staników) mankamentem jest brak możliwości przymierzenia wcześniej wybranego modelu. A uwierzcie mi, że źle uszytych staników na rynku jest stanowczo za dużo.

Fakt, że jestem wybredna, jeśli o jakość chodzi, ale przy tych gabarytach niewybredne są masochistki i idiotki.

Robiąc rekonesans w sklepach okołodzieciowych i okołociążowych widzieliśmy wprawdzie i staniki ciążowe i karmniki (staniki do karmienia ;D), ale rozmiarówka (wiwat inteligencja producentów!) kończy się na D. O wyglądzie i jakości nie wspomnę.

Ponieważ moja miska skoczyła ostatnio radośnie do G, w porywach do GG - udałam się na zakupy. Odkryłam w swojej okolicy sklep bieliźniarski, który zapowiadał się miło. W bród modeli z miseczką F i G, i nawet H jak dobrze poszukać. Wygląd całkiem - całkiem, firmy głównie polskie, ceny - rewelacyjne. Moja euforia skończyła się w momencie wejścia do przymierzalni. Na 15 wybranych modeli 14 albo spłaszczało biust, albo formowało go w kształty piramidek, wielokątów i innych ciekawych, ale zdecydowanie nie kulistych brył, albo wrzynało się tam, gdzie nie powinno. Jasna cholera!!! Czy naprawdę uszycie dobrego stanika z dużą miseczką wymaga jakichś kosmicznych technologii???

Póki co ratunkiem jest "Józefina", ale jej zasadniczą wadą jest nie posiadanie oferty karmników. Trzeba będzie przerzucić się na e-zakupy. Prychhhh! Będę zamawiać i odsyłać :(

Wracając do wyprawki: podjęliśmy kilka postanowień rozsądkowo-ekologicznych. Pierwszym jest wypróbowanie orzechów piorących. Przymierzaliśmy się od jakiegoś czasu, a teraz w końcu czekamy na przesyłkę. Stwierdziliśmy, że nawet jeśli nie zdadzą egzaminu jako substytut normalnego proszku, to będzie się w nich prało ubranka Kangura i samego Kangura. A co! Niech ma.

Po drugie część ubrań ciążowych i ubranek kangurzych zamierzamy nabyć w sekendhendach. Mimo, że sama namiętnie w nich kupuję - miałam pewne obawy, przed zaopatrywaniem tam niemowlaka. Zmieniłam zdanie, kiedy przeczytałam na jednym z eko-rodzicielskich portali, że takie ubranka poza tym, że są w świetnym stanie, bo mikrusy nie mają ani możliwości, ani czasu na ich zbytnie wyeksploatowanie, są tak gruntownie przeprane (przez pierwszych właścicieli, sklep i mnie na końcu), że wypłukują się z nich wszelkie możliwe szkodliwe świństwa - czysty (dosłownie) zysk :D.

Trzecim jest minimalizacja ilości kosmetyków okołokangurzych. Że młode prane będzie w orzechach, to już pisałam. Perfumowane pudry odrzucamy ze wzgardą na rzecz mąki kartoflanej. Do tego maść cynkowa, krem do pupy, tłusty krem do buzi na chłody (w zimną porę się urodzi) i oliwka (z oliwek?) i dziękujemy, do widzenia :D (ekstremalny pomysł, żeby zamiast wszystkich kosmetyków stosować jedynie moje mleko wydał nam się jednak zbyt ekstremalny).

To chyba mój pierwszy post stuprocentowo ciążowy. Przypadkiem w sumie, ale może moja podświadomość zareagowała tak na wpisanie do katalogu blogów "przedporodem" i udział w konkursie - link po prawej na dole :)

Na koniec - jest szansa, że 16 będziemy wiedzieli czy Kangur jest Kangurem, czy Kangurzycą (postanowiliśmy nie zmieniać Młodemu Onemu tak często pseudonimów artystycznych, bo to i przyrost już ma bardziej ilościowy, niż jakościowy, i do jakichś zaburzeń osobowości możemy doprowadzić, więc póki co pozostaje Ssakiem Skaczącym).

Howgh!
Pin It Now!

5 komentarzy:

  1. Orzechy są SUPER. Używam od października i obym już nigdy nie musiała wracać do proszków do prania i płynów do płukania. Do tego dodam, że wszelkie powierzchnie płaskie przemywamy roztworem sody oczyszczonej. Wszelkie chemiczne specyfiki do podłóg i blatów poszły w odstawkę. W planach kolejne kroki, by zmniejszyć ilość chemii w życiu. A jak się kiedyś pojawi małe, to i pewnie pieluchy wielokrotnego użytku przetestujemy ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. ciekawe ale oczywiście ja będę trzecią której powiecie czy to on czy ona prawda albo...? co ja mogę wam zrobić ??wiem nie zapłacę wam pieniędzy hahahahahahaha

    OdpowiedzUsuń
  3. Kaszydło, na pewno będziesz w pierwszej dziesiątce ;)

    Agata: Takie owoce w skorupkach ;) A serio indyjskie orzechy zawierające saponinę (czy jakoś tak) czyli naturalne mydło. Można stosować do prania i mycia zamiast proszku, mydła, szamponu itp.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cholera, czy jestem jedyną osobą, której cycki aż tak nie urosły w trakcie ciąży?! Jeszcze teraz, gdy karmię piersią, mieszczę się w 3 staniki sprzed ciąży (sic!)... (oczywiście świadczy to o tym, że źle były dobrane :P)

    A, no i udzielę Ci złotej rady (:P wiem, wiem, jakie to wkurzające). Nie kupuj oliwki tylko jakiś emolient do kąpieli, najlepiej na bazie oleju lnianego, a nie parafiny - i oliwka ani nic do nawilżania nie będzie potrzebne :)

    OdpowiedzUsuń