wtorek, 4 stycznia 2011

Twardziel

Mój Małżonek bezbłędnie rozegrał pierwszą małżeńską kłótnię w stylu "domyśl się o co mi chodzi" (to znaczy on miał się domyślać)! Normalnie jestem z niego dumna :D.

Naturalnie ową dumę i radość wyraziłam mu ze stosownym (jakieś pięć minut) opóźnieniem. Żeby sobie nie myślał ;) (o przyczynie opóźnienia został również poinformowany :D). Wyrażanie owo miało (jak często u mnie) charakter gwałtowny i entuzjastyczny. Dla jeszcze-nie-zorientowanych - nie. Nie jestem normalna ;)

Co dowodzi, że jak się chce to się jednak potrafi i wszystkie męskie uwagi w stylu "nie umiem czytać w myślach" to po prostu tanie wykręty są, mające maskować emocjonalne lenistwo!

No dobra, żartowałam. Przepraszam facetów.

A z Małżonka i tak jestem dumna, bo kłótnia ze mną to nie jest coś, czego życzyłabym komukolwiek poza śmiertelnymi wrogami, których nie posiadam, albo o  nich nie wiem. Moje kochanie cudowne... (tu rozpłynęła się w przecukrzonym zachwycie, co zostało ocenzurowane i wycięte w trosce o zdrowie psychiczne czytelników o słabszych nerwach).

Z innych inności: czytam ostatnio oraz wchodzę w posiadanie drogą kupna książeczek z serii "Bez tabu" wydawnictwa "Czarna owca (dawniej Jacek Santorski & Co)". Jak dotąd pożarłam "Małą Książkę o feminizmie", "Wielką księgę cipek" i "Wielką księgę siusiaków". Rewelacja! Bomba! Polecam wszystkim (zwłaszcza rodzicom i pedagogom oraz wychowawcom wszelkiej maści).

To książeczki zasadniczo adresowane do dzieci (ale, wstyd się przyznać ja - stara kobyła też się paru nowinek dowiedziałam, wiecie np. skąd wzięło się słowo "testament"? albo co po ukraiński znaczy "bobek"?), tłumaczone ze szwedzkiego, które w niebanalny sposób poruszają tematy o których większość dorosłych za cholerę nie chce, nie umie, albo nie widzi powodu z dzieckiem rozmawiać. A szkoda.

Aaaaa!!! Nie pojmiecie mojego euforycznego stanu póki nie przeczytacie.
Pin It Now!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz