wtorek, 18 stycznia 2011

Szable Wolina nie mogą chodzić.

Nie mogą, bo po totalnej rzeźni, którą podczas dwudniowych I Wolińskich Warsztatów Fechtunku Szablą Historyczną zafundowali nam prowadzący, ich nogi (szabli, nie instruktorów) nadają się do recyklingu conajwyżej.

Ale generalnie to było cudownie :D.
Morderczy trening kondycyjny (krok szermierczy rulezzzz) zaowocował takim przypływem endorfinek, że nieustannie chodziliśmy z Przemkiem na lekkiej fazie. Warsztaty prowadzone w trzech grupach, odpowiednio do stopnia zaawansowania były zaiste chędogie.
 

 


Po przyjeździe okazało się, że jesteśmy z Anią jedynymi kobiałkami, co kompletnie nam nie przeszkadzało, ale doprowadzało do lekkiego przerażenia prowadzącego naszą grupę (Obie startowałyśmy od totalnego zera, nie znając najbardziej podstawowych podstaw, ani nic, więc po tym, jak prowadzący wyjaśniał jakieś ćwiczenie poświęcałyśmy chwilę na rozpracowanie drogą dyskusji i obserwacji postronnych - o co mu właściwie chodziło. Mam wrażenie, że nasz trener był przekonany, że po prostu plotkujemy. Dodatkowo jak raz popatrzył na mnie nagląco pokazałam mu język, na co zareagował wybuchem nerwowego chichotu. Zestresowany był nami chłopak jak nic ;) ). Za to miałyśmy szatnię i trzy prysznice do naszej wyłącznej dyspozycji, a faceci musieli stać w kolejce jak za komuny :D:D:D

W trakcie warsztatów przybyła telewizja i Pan Redaktor (pamiętający mnie z jakichś działań ogniowych) zhaczył mnie jako przedstawicielkę płciowej mniejszości przed kamerę, a Przemko pakerzył z szablą w gronie wojowników. Tutaj jesteśmy: o od 00:23:00 do 00:25:03.



 

 

A wieczorkiem była uczta w skansenie.

A Od rana znów trening.

A teraz każdy krok jest męczarnią, a do łóżka chcemy zamontować windę.

Ale Generalnie było bosko. Świetni ludzie, fantastyczna atmosfera.
Sława!

Pin It Now!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz