6...!
Moja druhna zapytała mnie dziś co z wieczorem panieńskim. W związku z tym publikuję moje oficjalne stanowisko w tej sprawie.
WIECZORU PANIEŃSKIEGO NIE BĘDZIE.
Jeśli ktoś postrzega ślub jako koniec wolności - niech nie wychodzi za mąż (albo się nie żeni). Podjęcie świadomego wyboru zgodnego z moją wolą nie jest dla mnie utratą wolności, toteż żegnać się nie mam z czym :).
A że większe ekscesy alkoholowe są mi obce i że zbyt szanuję moje wikińskie kochanie (tudzież jestem przez nie wystarczająco dopieszczona ;) ), żeby nie kręciło mnie specjalnie patrzenie na inne męskie okazy machające pośladkami - to po jaką cholerę robić taką imprezę???
Ja w tym sensu nie widzę.
Howgh! i Uff!
:)
Po za tym dzień minął spokojnie, żeby nie powiedzieć leniwie (pomijając łuskanie tony migdałów i łowy na Panią Organistkę, która usłyszawszy o Mendelsonie granym na gitarze elektrycznej popatrzyła na nas conajmniej jak na parę seledynowo-liliowych wielbłądów pasiastych) na nadrabianiu filmowych zaległości. Za to od jutra maraton załatwiania spraw przed-przed-przed-ostatnich.
W życiu nie przyszłoby mi do głowy, że ślub, to takie logistyczne przedsięwzięcie. Ciekawa jestem, jakby to zrobił Napoleon :D Pin It Now!
Spodobało mi się takie podejście :) Daje do myślenia:)
OdpowiedzUsuń