poniedziałek, 20 lipca 2015

Skacząca z żabami, czyli co zielenieje na półce...


Dzięki chrzestnym Aurory, własnemu nałogowi, trzem kartom bibliotecznym oraz różnym krewnym i znajomym królika mamy na półce dziesiąąąąąątki cudownych książek, które chciałabym Wam polecić.

Głęboko niesprawiedliwe mogłoby się więc wydawać, że po raz kolejny tak szybko piszę o książce autorów już tu polecanych.

Ale naprawdę, uwierzcie - nie miałam innego wyjścia. Za to w ramach rekompensaty dodam jeszcze dwie, o zbliżonej tematyce ;)


"Opowiem Ci mamo co robią żaby" jest równie, absolutnie, niezmiernie cudowna co jej mrówcza poprzedniczka.

Uroda, dowcipność i przyrodoznawcza poprawność  każdej ilustracji, bogactwo przedstawionych gatunków, mnogość wątków i detali na pierwszym, drugim i dziesiątym planie, achhhh...

I tu po za gatunkiem wiodącym występuje (nie wymienione być może z nazwiska, ale narysowane tak, że nie sposób się pomylić) mnóstwo bohaterów roślinnej, owadziej, ssaczej, rybiej, płaziej i innej proweniencji.

Złowieszczy cień Rzęsorka Rzeczka... Wiedzieliście, że mamy w Polsce jadowite ssaki???
Gąbka Słodkowodna - za pierwszym słuchaniem nie wyłowiłam jej w gąszczu informacji i - kiedy Ora zaczęła mi o niej opowiadać - myślałam nawet, że coś pokręciła. Okazało się, że Dziecię lepszą ma pamięć i bardziej jest uważne od matki :D
Nas stary znajomy Chruścik. Na stronie Faktopedia.pl możecie obejrzeć arcydzieła jakie powstały ze współpracy larw tego owada z artystą Hubertem Duprat.
Orze bardzo podoba się pomysł żabiej modystki :D
Tę książkę można oglądać pięćset razy bez obawy znudzenia się.

Ora czyta Żabie Żanecie (i to do góry nogami).
Żaneta szuka krewnych.
Ale nie koniec na tym. Oprócz żabio-wodnej historii książeczkę okraszono bonusami - a to w postaci gry planszowej, a to dodatkowych wiadomości przyrodoznawczych o przedstawianych gatunkach, a to instrukcji wykonania własnego płaza skaczącego.

Co więcej - kompletnym przypadkiem odkryłam hicior absolutny! "Żaby" zostały sfilmowane! Spokojnie, Kermita ani Żaby Moniki nie ma w obsadzie i żadna żaba nie ucierpiała podczas tworzenia produkcji. Film w warstwie wizualnej wygląda tak, że oko kamery przesuwa się po poszczególnych stronach, zaś w warstwie dźwiękowej miły głos ilustratorki oprowadza nas po żabim świecie.

Orka absolutnie pokochała i tę wersję żabich opowieści, co więcej kiedy kolejny raz sama czytałam Jej wersję książkową, po przeczytaniu przeze mnie tytułu dodała: "Narysowała i opowiada Kasia Bajerowicz" (co świadczy o skuteczności promocyjnej produkcji ;) ).

Podbiał (na górze, ciut z lewej, żółte) na zawsze zostanie dla Ory "kwiatkiem jak słoneczko, z którego robi się pyszny syrop na kaszel" (zrobiłyśmy, a jakże), śledziennicę (jasnozielone, na pierwszym planie po lewej) wyśledziłyśmy na wiosnę nad Jeziorem Goplany razem z całym stadem żab siedzących na dnie stawu i brodzących w strumyku (zielsko wściekle gorzkie, ale zaprawdę pożyteczne, nasuszyłażem była), słonecznice to Ory ulubienice.
Filmowe opisy zawierają całą masę faktów przyrodniczych, o których nie miałam bladozielonego pojęcia, toteż z zachwytem razem z Córką poznawałam wodno-błotne tajemnice.


Z całego kumkającego serducha polecam Wam tę książkę - zaprawdę - jak pisał Poeta: "Więcej takich nam daj, o Amonie!"
Orka też poleca :)
(A tu jeszcze raz link do bloga Skaczącej-Z-Żabami)
http://nk.com.pl/opowiem-ci-mamo-co-robia-zaby/2093/ksiazka.html#.Va1Fmfl-rIV

"Opowiem Ci mamo co robią żaby"
Katarzyna Bajerowicz, Marcin Brykczyński
Wydawnictwo Nasza Księgarnia

Przygodę z autorami kolejnej płaziej pozycji zaczęliśmy od innej książeczki (upatrzonej przypadkiem w bibliotece), mianowicie od "Proszę mnie przytulić". Podobnie jak w przypadku "Opowiem ci mamo..." mamy tu do czynienia z (nierozerwalnym już dla mnie) duetem literacko-ilustratorskim, tworzonym przez Przemysława Wechterowicza, autora przepięknych, ciepłych i mądrych opowieści, a także postać szczególnie mi bliską jako że a) bloguje, b) jest Szczecinianinem (!) oraz Emilię Dziubak (jasne, że bloguje), której ilustracje są takie, takie... całe do schrupania po prostu. Miękkie, przytulaste właśnie, ale nie przecukrzone, smaczne, nasycone a nie przesycone. No i - NAPRAWDĘ (kolejna rzecz łącząca te książki o żabach i nie tylko) - rozpoznacie gatunek każdej gałązki na obramowaniach stron (o ile tylko zechce się Wam dobrze przyjrzeć) - po prostu cudowności!

Niestety historię o misiach trzeba było w końcu zwrócić, za to całkiem niedługo sprezentowano Orze "Uśmiech dla żabki". Książeczkę, która zrobiła furorę z kilku (po za wymienionymi powyżej zaletami) powodów:
- Po pierwsze mówiła o żabce. Co więcej na wyklejce widać było kolejne stadia żabiego rozwoju, co Orę fascynuje od przeczytania "Opowiem ci mamo..." oraz ponieważ niedawno miałyśmy okazję zaobserwować w Jeziorze Szmaragdowym ogromne stada kijanek.


- Dodatkowo książeczka inspiruje do zabawnego zwijania pyszczka, cmokania w czubek pyszczka dziecięcia, promiennego uśmiechania i wydawania całej masy zwierzęcych głosów i innych dźwięków, co tygrysy lubią najbardziej.

(Tu okazja do mlaskania)
Jakby tego było mało tematyka okazała się dla nas bardzo aktualna. Otóż (o czym napiszę niebawem) od niedawna spotykamy się z innymi dzieciakami w Miejscu Demokratycznym, w którym niekiedy Ora (i inne dzieci też) zostają bez mam (To znaczy bez prywatnych, własnych mam. Zostają z cudzymi. Na zmianę.). Toteż historia żabki, która czeka sama na powrót mamy z pracy odwoływała się silnie do ich nowych, intensywnie przeżywanych doświadczeń.


Oczywiście zabrałyśmy "Żabkę..." do Miejsca. Co prawda dla najmłodszych (dwu i pół latków) okazała się nieco za długa (skracałam więc przy czytaniu część o przekazywaniu sztafety z uśmiechem, ograniczając się do wymieniania poszczególnych zwierzaków), nie mniej po pierwszym czytaniu często domagano się powtórek.
http://ezop.com.pl/produkty-dla-dzieci,produkt,usmiech-dla-zabki

"Uśmiech dla żabki"
Przemysław Wechterowicz, Emilia Dziubak
EZOP Agencja Edytorska

I ostatnia nasza (póki co) żabia pozycja i kolejny prezent od Wujka i Wujenki (która to ma genialną intuicję w dobieraniu pozycji do Orczynej - i nie tylko - biblioteczki).


"Widziałam jastrzęęęęęęęębia cieeeń..." - urzekł mnie, naprawdę.

Wspaniale minimalistyczna jeśli chodzi o ilustrację, emocjonująca jeśli chodzi o fabułę opowieść, o przeprowadzce ekstremalnej pewnej żabiej pary i  jej 999 sztuk potomstwa. Żabawna (muhahahahaha, jakam ja dowcipna), o wartkiej akcji i momentami zawierającymi głęboką znajomość prawdy życia rodziny z dziećmi (nie koniecznie w takiej ilości).

Bez komentarza...

http://tatarak.com/pl/61-99.html
999 kijanek
Ken Kimura, Yasunari Murakami
Wydawnictwo Tatarak
Pin It Now!

3 komentarze:

  1. Brzmią baaaardzo smakowicie! Ruszymy na poszukiwania :D A jak przy okazjach wspólnych nocowań weźmiesz którąś ze sobą na uspokajające seanse czytelnickie - zaprawdę nie rzeknę złego słowa! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety na takie lektury już jesteśmy zdecydowanie za starzy... Za to na oglądanie Waszych genialnych zdjęć z pewnością nie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. O rety - przypadkiem trafiła i serdecznie dziękuję za taką chwytającą za serce recenzję :DDDDDDD Pozdrawiam Orkę i Rodzinę :DDDDDD

    OdpowiedzUsuń