wtorek, 10 września 2013

Na Baniach ;)

Ach, było cudnie :)
W przedostatni sierpniowy łikend wybyliśmy z Gimleą na III Sierpniowe Spotkania z Historią do Bań. Tak jak w zeszłym roku - było zacnie.

Zacniej jeszcze nawet, bo tym razem pojechali z nami Gunnarr, Bjorn, Jagienka oraz dwa Bjarnarsony :D

Niestety Przemka usidliła praca i po zawiezieniu nas na miejsce w piątek i przenocowaniu musiał jechać w sobotę rano do firmy, żeby wrócić dopiero późnym popołudniem.

Organizatorzy dostarczyli wielkie ilości słomy do spania, co wzbudziło dziki entuzjazm Uny i innych dziecków. Wspinaczki na słomiane góry, zjeżdżanie na pupie, kulanki i inne zabawy trwały (z przerwami) przez całą imprezę :D

Kwiatek Lipowy chyba stwierdził jednak, że ma nieco dość wojaży, bo pierwszej nocy obudził się z płaczem, że Ona chce do domeczku. Teraz, już natychmiast. Wyskakuje z łóżka i idzie. Bez butów nawet. Bez dyskusji!
Naprawdę trudno było. W końcu udało mi się wynegocjować, że zamiast do domeczku - pójdziemy do ogniska. Siadłyśmy przytulone i opatulone płaszczem, pośpiewałyśmy z godzinkę, po czym Nocna Marka łaskawie zgodziła się wrócić do namiotu do Tatki spać (pozwoliłyśmy mu się wyspać przed drogą). Rano po smutku nie został nawet ślad. Prawdopodobnie przy dużym udziale Ingwara.

Ach, Ingwar...
Matki Rodu miały na tym wyjeździe materiał do wzruszeń i rozczuleń.
Kiedy Ingwar (poważny wiek lat pięciu) zbierał jarzębinkę, mówiąc że to grzybki - Una musiała robić to samo. Ingwar brzuchem po piasku - Una takoż. Una maluje kitką z trzciny po tafli jeziora - Ingwar robi awanturę, że chce taką samą, po czym malują oboje.
To jeszcze nic!
Ingwar zatrzymuje karuzelę (mimo protestów współkręcicieli), żeby Una mogła wsiąść. Całuje Młodą po łapkach, przytula, głaszcze, obejmuje. A Una bynajmniej nie protestuje. Inwar ogląda z zapałem koraliki (facet ogląda babskie błyskotki - czujecie moc? ;) ). Ingwar oświadcza, że On bardzo lubi Aurorę, bo jest malutka, a On duży. Na co Una stwierdza (!!!): "Auoua tes lubi"
Och, ach, i ogólne słodkości :D
Ingwar i Una




Jedynym mankamentem imprezy jak dla mnie był brak bieżącej wody. Ratowały nas wilgotne chusteczki i Jezioro Dłużec po drugiej stronie drogi. 
Jezioro wielkiej urody, jeszcze w zeszłym roku całkiem zarośnięte po brzegach trzciną, teraz z piękną, piaszczystą plażą, do którego o szóstej rano biegałam na poranne ablucje (wtedy Progenitura jeszcze śpi i jeść nie woła, a i widzów potencjalnych mniej) w wodzie (ciepłej jak zupa), wschodzącym słońcu i bajkowych oparach.




W ogóle nad wodą spędziliśmy dużą część wyjazdu, bo pogoda sprzyjała aż nadto, a Uny niemalże nie dało się stamtąd wyciągnąć.

A następnego dnia nadszedł czas na wprawki łucznicze :D Wprawdzie z pięciu strzał zostały nam trzy, ale warto było, bo zabawę przednią mieli mali i duzi.











Jagienka i Ingwar z tylniej perspektywy, w tle Igull vis Gunnarr
Mówiłam mu, że nieładnie znęcać się nad niewolnymi...

A Jagienka zrobiła nam cudne zdjęcia. Bo Ona w ogóle cudne fotki robi :D

Gimlea - następne pokolenie (w środku Bjarnarson -jeszcze- Bezimienny ;) )
zdjęcie stąd

Z innych atrakcji - Gunnarr spróbował swoich sił w zapasach (jedna wygrana, jedna przegrana), Igull w rąbaniu kołków mieczem dwuręcznym, Unę rozpoznały wspaniałe Panie Kucharki z zeszłego roku i bardzo się zachwycały, że tak urosła, odwiedzili nas Kasia, Adam i Klara. 

Ingwar, podczas zabaw męskich z podobnymi sobie zabijakami (chłopaki podpatrzyły zasady obowiązujące w "dorosłych" pojedynkach i z żelazną konsekwencją stosowali je w walce na patyki - byli imponujący) rozciął sobie (na pohybel durnym robotnikom, co zostawiają sterczące, ostre kawałki żelastwa) palec u nogi. O własnych siłach dotarł do namiotu i do ojca, i w ogóle dzielny był bardzo.

Przekonaliśmy się, że większy zespół oznacza... Więcej dobrego jedzenia :D
Ja upiekłam chleb i kołacz, ugotowałam soczewicę i nasoliłam ogórki, Gunnarr zrobił wyborny smalczyk, a także przywiózł trzy butle trunków własnej produkcji, zaś Jagienka sprokurowała najlepszy kwas chlebowy, jaki w życiu piłam.

No a na koniec...
No przecież nie mogłabym pozostać sobą i odpuścić takiej fotki ;) :D
Pin It Now!

3 komentarze:

  1. wow ależ fantastyczna impreza :-))))
    widać że kapitalnie się bawiliście :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super !
    Rewelacyjnie :)
    a ostatnie zdjęcie podbija serce najbardziej :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Podziwiam ludzi z pasją:) piękna z Was rodzina, bardzo tu lubię do Was zaglądać. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń