piątek, 26 listopada 2010

Łiiiiii!!! Kochanie ma urodziny :D

(i stresa przed jakąś koszmarną kontrolą w pracy).

W związku z powyższym będzie rozpieszczany pysznościami, niespodziankami i innymi atrakcjami :D:D:D (tak już jest, że ze stukniętą żoną człowiek nigdy nie wie, czego się spodziewać. Dobrze przynajmniej, że dzisiaj to same przyjemne niespodziewanki :D).

Stwierdzam z pełnym przekonaniem, że na złość całemu światu lubię jesień. Również w jej zimno-mokro-ponurej postaci.

Że zimno? No i owszem, ale za to jak miło wejść do cieplutkiego, milusiego domku, zagłębić w kanapie, owcy (w postaci kocyka) i zapachu faceta, z czymś rozkosznie gorącym i pysznym w kubeczku. Nic, tylko mrrrrruczeć. Uwielbiam :)

Że szaro? Ale jak fajnie w taką szarość wyskoczyć w np. czerwonym płaszczyku, albo przekornie radosnym zielonym szaliku, czy innym złośliwie kolorowym fatałaszku. Efekt murowany. A jeszcze jak dodatkowo człowiek ma uporczywie humorystyczne myśli i się szczerzy od ucha do ucha, alibo czyta sobie Prattchetta w tramwaju (co nieodłącznie wiąże się z mimowolnymi wybuchami nieokiełznanej wesołości) to ludzie patrzą na niego jak na zielonego kosmitę w pomarańczowe prążki conajmniej. Boki zrywać.

Że mokro? No to Kasprzyckiego polecam. Ja naprawdę, ale o naprawdę kocham deszcz. A śnieg (tak, tak, w Szczecinie już padał). No przecież piękny jest (to nie to samo, co suchy i ciepły, ale jednak) i mrozowe kwiatki na szybach. I w ogóle.

A że idą Święta (chciałoby się napisać TE Święta), to już wszędzie pachnie i migocze, i można szykować prezenty, bibelociki i smakołyki.

No niech mi kto powie, że listopad jest smutny!!! Ni chu chu nie jest!

No i Przemek ma urodziny!!!

Co roku jedną z urodzinowych atrakcji dla mojego męża (oprócz gry w szukanie prezentu, który ostatnio ostatecznie znalazł się chyba w zamrażarce :D:D:D) jest moja niefrasobliwie popełniana twórczość rymowana. W tym roku rzuciło mi się na limeryki. Wrzucam parę (tych cenzuralnych i "do użytku publicznego" :D).

Raz się Przemek przestraszył okropnie,
Że kontrola w tyłeczek go kopnie.
Lecz kontrola to bzdurka,
Kiedy z żony - wiewiórka,
Zatem przestał się martwić pochopnie.

Jeden Wiking, co mieszka w Szczecinie
Pali wszystko, co mu się nawinie.
Pali się do tej pracy,
Zwęgla wszystko na cacy.
Ogień zgaśnie - legenda nie zginie!
:D

A przepisy na pyszności świąteczne, które już teraz trzeba szykować, oraz naturalnie tort urodzinowy i II śniadanie Kaszydła znajdziecie w Wiedźmieniu.
Pin It Now!

3 komentarze: