środa, 19 marca 2014

Hałas zza ściany

Zza ściany mojego mieszkania słyszę hałasy. Nie mówię o jakiejś tam rodzinnej sprzeczce. Tu regularnie ktoś kogoś tłucze. Znęca się. Słychać ciosy i jęki bólu. Nie jakieś tam poszturchiwania - ktoś tam walczy o życie.
O, chyba sytuacja się odwróciła. Hałas przycicha. Ktoś wybiega z mieszkania, zbiega po schodach.
Ktoś w środku ustawia z powrotem krzesła i szafki.

Ej... To nie koniec.
Ktoś idzie korytarzem tupiąc ciężkimi buciorami. Kopniakiem wywala drzwi do mieszkania obok.

Uchylam swoje, zerkam ostrożnie. Widzę, że sąsiadka z naprzeciwka robi to samo. I ten facet, z mieszkania po lewej, wygląda przez szparę w drzwiach, zabezpieczonych łańcuchem.

Po chwili z mieszkania za moją ścianą wyłazi wielki facet i zaczyna zmieniać tabliczkę na drzwiach.
Tłucze młotkiem, wbijając gwoździe w pilśnię. Pierwotnego gospodarza (Znam go z widzenia, czasem mówimy sobie "cześć" mijając się w drzwiach. Choć nasi dziadkowie za sobą nie przepadali.) nie widać. Z głębi mieszkania słyszę tylko słabe "wszystko w porządku".

Niedźwiedziowaty patrzy mi w oczy i szczerzy się w pełnym samozadowolenia uśmiechu.

Nie bardzo wiem co powiedzieć.
Zupełnie nie wiem, co robić.

Wiecie, ja nie bardzo znam się na polityce.

...

Kiedy "dział się" Majdan powiedziałam Przemkowi, że w czasach studenckich - tak, pobiegłabym, ale teraz - mając Córkę - zabarykadowałabym się w domu, a jego przykuła do kaloryfera.

Powiedział: "Tak? Mając świadomość, że w dowolnej chwili ktoś w mundurze może wedrzeć się do Twojego mieszkania i zabrać - mnie, ciebie, ją - nie opowiadając się dokąd, ani po co?"

 I On, cholera, ma rację.

Może w momentach takich zrywów, uniesień wolnościowych są ludzie, dzieciaki, którzy idą dla ideału, dla pięknych haseł, dlatego, że nie wypada nie pójść, albo bo idą znajomi.
Ja jestem matką. Nie stać mnie na pójście za pięknym hasłem i ideologią.

Ale dla szczęścia i wolności mojej Córki, dla Jej bezpieczeństwa, dla Jej przyszłości...

 ...

Ja wiem, że to nie jest może tekst zbyt mądry, rozwiązujący światowe problemy, czy nawet wyjaśniający cokolwiek.
To zapis luźnych myśli, które od pewnego czasu wciąż kłębią się w zakamarku mojej głowy. I którymi chciałam się podzielić.
Bo wiecie... Ja się nie znam na polityce.
Ale od jakiegoś czasu...

boję się

...

A Mistrz Ildefons na to:

Pieśni

IX
"Matko, podnieś pięść do góry,
miliard tych pięści ma ziemia.
Chciałbym na czole twym chmury
ocalić od zapomnienia"


Pin It Now!

6 komentarzy:

  1. też o tym rozmyślałam i uważam, że jest tylko jedno wyjście w takim wypadku - wiać gdzie pieprz rośnie cała rodziną... czemu, bo a) z dzieckiem walczyć nie pójdziesz b) pójście bez niego grozi tym, że zostanie samo na zawsze, czyli w żadnym z tych dwóch wypadków go nie obronisz, a to nie jest wyjście. Ale spoko, nam póki co tu nic nie grozi, niedzwiedziowaty facet raczej tak daleko na zachód nie pójdzie, sąsiadzi z zachodu raczej się o nas tez nie pokuszą, prędzej sami sie oddamy w ich ręce, jak ów wielki facet jednak zacznie łypać w naszą stronę. Bardziej obawiam się, że zaczną nam tu nad głowami latać rakiety uzbrojone w co nieco, niezbyt dla człowieka zjadliwego, a wtedy cóż lepiej się trzymać jak najdalej od dużych miast.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakbym ze swą alter ego rozmawiała...

    OdpowiedzUsuń
  3. Wzruszasz mnie, córo ma...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też ostatnio nasłuchiwałam hałasów zza ściany. I też nie wiem co bym zrobiła gdyby Tata Pietruszki, Zochacza i Jasia dostał list z wojska ...

    OdpowiedzUsuń
  5. Też swojemu P. powiedziałam, że przykułabym go do kaloryfera. Nie przywołał argumentacji Twojego Przemka, jego wypowiedź bardziej tyczyła się tego, że za niestawienie się przy pełnej mobilizacji nie tylko byłby narażony na kulkę od wroga ale i od naszych, za dezercję. Potem się okazało, że ja z racji zawodu też będę musiała.. w razie czego.. się stawić.. no i klops. I też się boję. O niego przede wszystkim. Bardzo.

    OdpowiedzUsuń