wtorek, 26 marca 2013

Bierz Lub Wyrzuć - część I, czyli kurczę, jak to się je?

Z zasady nie piszę notek encyklopedycznych, czy opisujących to, co ktoś już dokładnie (i lepiej ode mnie) opisał. Raczej poprzestaję na własnych doświadczeniach i refleksjach.

Ale że jakiś czas temu prowadziłam spotkanie o BLW, przez co byłam zmuszona jakoś poukładać i usystematyzować to co wiem na ten temat, to stwierdziłam, że szkoda, żeby się zapiski w szufladzie kurzyły ;)
CO TO, KURCZĘ, JEST?
Co ja tu jem???
Dla mnie BLW to nie tylko metoda rozszerzania diety, ale pewna filozofia.
To naturalna konsekwencja podejścia do dziecka z szacunkiem i zaufaniem wobec jego kompetencji.
BLW opiera się na tych samych filarach co Rodzicielstwo Bliskości, czy Porozumienie Bez Przemocy - na szacunku i zaufaniu. I podobnie jak w RB - w BLW nacisk położony jest na PROCES raczej, niż na osiąganie konkretnych celów (no, chyba że celem jest zdrowa i szczęśliwa rodzina :D).

BLW w prosty sposób wynika z karmienia na żądanie.

Zastanówcie się, zakładając, że jesteście zdrowi i nie macie zaburzeń łaknienia: kiedy jecie? Wtedy, kiedy ktoś Wam powie że trzeba, czy wtedy kiedy jesteście głodni?
No dobra, ja wiem, że ludziom pory posiłków często dyktują praca, szkoła, okoliczności, DZIECI.
Więc uznajmy, że pytanie brzmiało: kiedy chcielibyście jeść ;)

Albo jeszcze inaczej. Dotąd karmiono Was wtedy, kiedy byliście głodni. Jedliście tyle, ile chcieliście i w takim tempie, jakie Wam odpowiadało. Jedzenie miało odpowiednią temperaturę, lecz smak zmieniał się za każdym razem.

Dlaczego nagle mielibyście jeść "na dzwonek" (przepraszam fanów Pawłowa ;) ), tyle ile-komuś-się-wydaje-że-trzeba i z odgórnie ustaloną prędkością , jedzenie mdłe, i pozbawione aromatu?

BLW jest dla tych, którzy nie widzą po temu żadnych powodów :)


BLW oddaje kierowanie operacją JEDZENIE w ręce najżywiej sprawą zainteresowanego, czyli DZIECKA.

JAK TO SIĘ JE?
Kiedy zacząć rozszerzać dietę?
Kiedy dziecko da znać, że jest tematem zainteresowane.
To widać. Aurora aż się trzęsła do naszego jedzenia jeszcze przed ukończeniem szóstego miesiąca życia i głośno się go domagała.
Kiedy potrafi samodzielnie i stabilnie siedzieć.
Co ważne - wiek nie jest tu wyznacznikiem, to kwestia baaaardzo indywidualna i nie ma żadnej potrzeby ponaglania dziecka w tym zakresie - zainteresuje się jedzeniem kiedy będzie na to gotowe. Pamiętajcie, że niemal do roku dziecko wszystko, co potrzebne mu do życia, czerpie z mleka.

Aha, zęby nie są konieczne :) Naprawdę!
Warunki bezpieczeństwa.
Absolutnie konieczna jest umiejętność stabilnego siedzenia. Jeżeli dziecko się chwieje, jest podtrzymywane przez rodzica to ryzykujemy zadławienie. Bardzo niebezpiecznym pomysłem jest karmienie dzieci na różnego rodzaju leżaczkach i podobnych wynalazkach.
Z drugiej strony - na początku wiele dzieci szybko męczy się siedzeniem. Jest to naturalne. Ora np. wiele posiłków kończyła w pozycji na brzuszku (nie rekomenduję takiego rozwiązania oczywiście :D ).

Przed "pierwszym razem" (niezależnie, czy będzie to BLW, czy inna metoda rozszerzania diety) warto poznać zasady udzielania niemowlęciu pierwszej pomocy. Można pójść na specjalne szkolenia (organizowane np. przez niektóre szkoły rodzenia). Internet roi się od filmików instruktażowych. To da nam większe poczucie bezpieczeństwa i sprawi, że będziemy wiedzieć co robić "w przypadku wypadku" (niekoniecznie związanego z jedzeniem). Uważam, że dla każdego rodzica umiejętność udzielania pierwszej pomocy to absolutna konieczność.

Warunki pomyślności eksperymentu.
Żeby jedzenie sprawiało przyjemność dziecku i rodzicom - warto zwrócić uwagę na kilka spraw.

Na początku maluch będzie eksperymentował z posiłkami i upłynie trochę czasu nim dojdzie, że służą one do napełnienia brzuszka. Dlatego do pierwszych uczt sadzamy dziecko niedługo po podaniu mleka, żeby głód nie rozpraszał odkrywcy smaków.

Jeszcze zanim podamy małemu smakoszowi pierwsze kęsy warto zapraszać go do wspólnego stołu, żeby umożliwić obserwację. Kluczowe jest zainteresowanie dziecka.  Początkowo "je" ono nie dlatego, że chce się najeść, lecz dlatego, że naśladuje rodziców. Jeśli nie ma możliwości obserwowania nas w takch sytuacjach to nie specjalnie jest co naśladować. Podobnie, gdy podczas pierwszych posiłków rodzina nie je, a z napięciem wpatruje się w potomka ;)
BLW to WSPÓLNE, rodzinne jedzenie. Nie da się go stosować, kiedy rodzice i dziecko jedzą osobno i o różnych porach.

Może najważniejszym czynnikiem, od którego zależy powodzenie przygody z BLW jest ZAUFANIE. Zaufanie rodziców do siebie, swoich kompetencji i wyborów, swojej wiedzy.
Zaufanie dziecku i jego kompetencjom. Temu, że ta mała istota działa w swoim najlepiej pojętym interesie. I WIE kiedy jest głodna, i na co ma ochotę. I że potrafi poradzić sobie z nowymi wyzwaniami (żebyśmy tak w ułamku procenta potrafili, to świat byłby zupełnie innym miejscem).

Dziecko wyczuwa nasze nastroje. Wie, kiedy jesteśmy spięci i poddenerwowani. Jeżeli zacznie kojarzyć posiłki ze zdenerwowanym, spanikowanym rodzicem, który podrywa się na każdy głośniejszy oddech przy pakowaniu przez nie jedzenia do paszczki i mu je zabiera, to w końcu dojdzie do przekonania, że całe to jedzenie to jakaś niebezpieczna sprawa, i na wszelki wypadek lepiej je omijać.

Uwaga: pierwsze pół roku jedzenia stałych posiłków wcale nie oznacza zmniejszenia ilości spożywanych posiłków mlecznych. Należy ten czas traktować raczej jako trening właściwego jedzenia, niż zaspokajanie w ten sposób potrzeb żywieniowych dziecka. Stosując BLW nadal karmimy mlekiem na żądanie.

Zdrowy WYBÓR
To podstawa BLW. Proponujemy kilka zdrowych produktów z różnych grup (warzywne, węglowodanowe, białkowe) i pozwalamy dziecku zadecydować CO, ILE i CZY W OGÓLE wybierze. Nie zachęcamy, nie namawiamy (ale o tym po tym).
Dla wielu rodziców to właśnie jest najtrudniejsze w tej metodzie. Ale warto spróbować "odpuścić". Dać nieco luzu sobie i dziecku. Ostatecznie oszczędzi to mnóstwo stresu i nam, i młodocianemu podjadkowi.

Warunki techniczne.
Od czego zacząć?
Można podawać dziecku produkty zgodnie z rozmaitymi kalendarzami rozszerzania diety. Natomiast nie jest to konieczne. Przyznam się że ja w życiu do żadnego nie zajrzałam. Jeżeli nasze dziecko jest zdrowe, a w rodzinie nie ma przypadków alergii, to nie ma konieczności podawania konkretnych produktów w określonej kolejności. Moja Córka zanim skończyła pierwszy rok życia próbowała już buraków, truskawek, orzechów, cytrusów. Oczywiście ostrożnie, w niewielkich ilościach na początku. Wstrzymywaliśmy się jedynie z nabiałem, bo w okresie noworodkowym źle reagowała, kiedy piłam nieukwaszone mleko.

Gluten.
Temat dogłębnie i ze znawstwem rozpracowała Hafija. Nie napiszę nic mądrzejszego :D
W skrócie tylko powiem, że jeżeli rozszerzając dietę nadal karmimy piersią, to glutenem nie musimy sobie głowy zawracać :D

Jak zacząć?
Najlepiej sprawdzą się na starcie owoce, warzywa, a potem mięsko ugotowane al dente (nie rozpadające się w małej łapce i dające zeskrobać dziąsłem), w kształcie "palucha" (jak nasz wskazujący mniej-więcej). Musi być na tyle długi, żeby wystawać z zaciśniętej piąstki. Początkujący pożeracze nie potrafią bowiem "wyjeść" tego, co w ręce zaciśnięte.
Sprawdzą się też kasze ugotowane na papkowato tak, żeby oblepiły rączkę (potem można ją oblizać), albo całkiem na gęsto i pokrojone (znów paluchy).
Kanapka z pastą czy masełkiem pokrojona w odpowiednie kształty, jajeczko w łódeczkach, makaron i sos do "dziabdziania" rączką (koniecznie osobno), pulpeciki, gęsty sos warzywny, w którym macza się inne kąski? Proszę bardzo :D
Z czasem dziecko zacznie sobie radzić sobie z ziarenkami i innymi kształtami.

Wbrew pozorom na początek nie nadają się kawałki "na jeden kęs". Są trudne do uchwycenia i łatwo się nimi zakrztusić.

Przyprawianie.
Oprócz cukru i soli (że o różnych wzmacniaczach smaku nie wspomnę) można stosować wszystkie. Naturalnie nie koniecznie należy proponować dziecku superostre curry (może podrażnić przełyk i pupę), ale po za tym nie trzeba się ograniczać. Ora lubi ostre jedzenie, jedynie (tatową modą) gardzi chrzanem. A kwaśne może pożerać pasjami.

Czemu odradzam cukier i sól? Bo to niekonieczne i niezdrowe (ciśnienie, nerki, próchnica, otyłość, cukrzyca - zagrożeniom, które się zmniejsza pozbywając się białych kryształków z kuchni, nie ma końca). Bo od pierwszego posiłku kształtujemy w dziecku nawyki na całe życie.
Odkąd z Przemkiem znacząco ograniczyliśmy solenie - na nowo odkrywam intensywność naturalnych smaków potraw. A ponieważ wiem jak działa uzależnienie od cukru, to nie zamierzam prezentować go Aurorze już na starcie.
Wszystkim płaczącym, że moje Dziecko nie zna słodkiego smaku polecam garść daktyli, a tych którzy twierdzą, że jedzenie bez soli jest mdłe gwarantuję, że Ora zna milion razy więcej smaków - łagodnych i wyrazistych - niż oni.

Ora w zasadzie od początku jadła to co my. Gotując zupę część jarzyn kroiłam w słupki i podawałam je Młodej na talerzyku, a płyn w kubeczku do picia. Podobnie z innymi posiłkami. Gotowałam rzeczy bez soli, używaliśmy jej przy stole, bezpośrednio na talerz. Jeżeli gotujemy w miarę zdrowo, bez polepszaczy smaku i półproduktów niższej jakości - nie ma żadnego powodu, żeby prowadzić dwie kuchnie. Niektóre dania, które serwowałam rodzinie na początku stosowania BLW znajdziecie tu.

Do picia.
Soki wcale nie takie zdrowe? A owszem. Och, naturalnie są zdrowsze i lepsze od chemii z cukrem i bąbelkami, ale zawierają mniej witamin niż cały owoc, zapychają brzuszek nie pozostawiając miejsca na posiłek i oklejają zęby.
WOLĘ WODĘ
Sama jestem wodoholiczką, dlatego podawanie wody - czy to niegazowanej mineralki, czy przefiltrowanej lub przegotowanej kranówki - nie było dla mnie niczym dziwnym.
Woda najlepiej gasi pragnienie. Naprawdę warto uczyć dzieci ją pić.

Dla urozmaicenia można dziecku podać kompot z owoców świeżych lub suszonych (bez cukru), "herbatkę" z samych owoców, ziołową lub z cynamonu, imbiru, kardamonu..

Instrumentarium.
Posiłki jemy przy stole.
Tak i nie. Oczywiście warto tak jeść przynajmniej jeden posiłek dziennie, bo to i kindersztuby przy okazji dzieć nabierać będzie, i szkoda żeby się mebel marnował. Ale równie wartym polecenia sposobem jest piknikowanie. Na zewnątrz lub pod dachem. Na podłodze, na kocu, byle nie przed TV.
A i przy stole każdy lubi co innego. Jedni będą z rozkoszą korzystać z wysokiego krzesełka do karmienia, inni będą się domagać dostępu do wspólnego stołu (a niejednokrotnie i talerza) i rezydowania na kolanach dorosłego, albo i własnego krzesła z widokiem (na maminy talerz).

Warto od początku podawać dziecku odpowiednie dla jego rączki sztućce (choćby po to, żeby nie zabierało nam naszych ;) ). Oczywiście nie od razu po nie sięgnie, ale z czasem się zainteresuje. Najpierw zacznie zamaczać je w miękkich posiłkach i zlizywać to, co się do nich przyklei. Z czasem nabierze wprawy. Zacznie nabijać kęsy na widelec. Nabierać kaszę, a potem płyny łyżeczką.

Ora w tej chwili całkiem sprawnie posługuje się i widelcem, i łyżką. Zaczynamy z nożem.

Co może, choć nie musi się nam przydać.
Początki BLW wiążą się niestety z hmmm... lekkim rozgardiaszem powiedzmy. Można próbować go okiełznać przy pomocy:
- Ceraty, folii, gazet rozłożonych pod krzesłem i stołem (nie korzystaliśmy, po prostu po posiłku wjeżdżaliśmy z odkurzaczem).
- Śliniaków z rynienką, rękawkami (u nas się nie sprawdziły - Ora ściągała). Niektórzy rozbierają dziecko do pieluszki, inni mają osobny zestaw ubrań "do plamienia" - co kto woli.
- Miseczek-niewysypek, na przyssawkę, obrotowych. Nie używałam, to się nie wypowiem :D
- Psa, kota, kozy ;)

Tylko zaklinam, nie stójmy nad dzieckiem z pakietem mokrych chusteczek i nie wycierajmy mu rąk i pyszczka po każdym kęsie. To, hmmmm... zniechęca :D 
Już za tydzień: BLW część II - jak tego nie robić.
 A już teraz w gościnie u Hafii mój wpis "BLW - prawdy i kity"
Pin It Now!

5 komentarzy:

  1. no i wiem czemu Arianna nie chce jeść :( pewnie się boi przez matkę-panikarę :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo interesujący wpis. Do tej pory nie do końća rozumiałam na czym polega BLW. teraz mam wrażenie, że wiem wszystko. Muszę tylko czekać na Maleństwo :)

    OdpowiedzUsuń
  3. jeny. świetny ten wpis. nie mam dzieciora, ale mnie interesowało jak ugryźć BLW... super to ujęłaś. przeczytałam jednym tchem. mam nadzieję, że psy mi się kiedyś przydadzą;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha, oj przydadzą :D Nasza psica pokochała BLW tak samo jak Córka :D

      Bardzo fajny wpis!

      Usuń
  4. Dzięki, cieszę się, że się podoba :)

    OdpowiedzUsuń