niedziela, 1 kwietnia 2012

Rodzinna tradycja, rozgwiazda, zając i nocne latawce

 Dawno temu. Mała dziewczynka, na basenie z mamą...
(para po lewej)
Dzisiaj. Inna mała dziewczynka z mamą. Na tym samym basenie.
 



Aurora po obojgu rodzicach jest stworzeniem wodnolubnym. Trochę obawiałam się, jak nasza prysznicowa Córka, która wanienkę widziała kilka razy od środka, a dużej wanny w ogóle, zareaguje na taką wieeeelką wodę.
Jak się okazało - zupełnie bezpodstawnie.
Dziecko-zen zaszokowało Panią Instruktorkę, która kilkakrotnie dopytywała się, czy napewno jesteśmy pierwszy raz na basenie.
- Weszłyśmy do wody, zanurzyłam Orkę (nomen-omen - wodnego stwora) - luzik i czilałt.
- Zanurzanie aż do brody - spoko-maroko.
- Polewanie z konewki, kubka, chlapanie ręką - pomrugała i nadal zachowywała spokój stoicki.

Pod koniec zajęć dzieci "nurkowały" czyli były zanurzane pod wodę razem z głową. Pani Trener:
- Chce Pani, tak za pierwszym razem? - No ba!
Dziecko zanurkowało. Dziecko pozostało niewzruszone. Niewstrząśnięte, niezmieszane. Zero wrażenia poprostu.

Zasadniczo pływaniem z dzieckiem jestem zachwycona, chociaż po prawdzie - po za fajnymi zabawkami (Orki oczywiście nie wzruszyły. Jak jej postawiłam kaczkę na kółku, przed samym dziobem - dziecka, nie kaczki - to próbowała ją zjeść.) - zajęcia nie zrobiły na mnie wrażenia. Sorry, Gregory - wierszyk trzylinijkowy czytany z kartki, albo dopytywanie w trakcie zajęć współprowadzącej o to, czy wzięła gęś (nie wzięła) - to dla mnie lekka żenada. Szatnia i jej wyposażenie, oraz organizacja wchodzenia i wychodzenia - pozostawiały sporo do życzenia. Ale wodę kochamy i basta :D

Tatko robił za paparazzi (efekty powyżej), ale następnym razem to on się moczy :D

Ale to nie koniec pełnego wrażeń łikendu. Na samym jego początku dotarła do nas paczka wymiankowo-zającowa od Czarownicy A.  Czekolada została pożarta na spółkę z Przemkiem, ale w paczce były jeszcze:
Broszki
Kocio :D
Zachwycone dziękujemy zajęczej Czarownicy :D

Po za tym podzieliliśmy się z Przemkiem łikendowymi wieczorami. Wczoraj Matka Marnotrawna wybyła w Miasto nakarmiwszy Dziecię i pozostawiwszy flaszkę mleka własnej produkcji (Dziecię pobawiło się z Tatką, pospało, zjadło, znów spało i chyba nie zarejestrowało nieobecności Rodzicielki), a dziś Przemko wybył na nocną imprezę, pozostawiając Mnie i Młodą na łasce swojej na wzajem (wykąpałyśmy się - obie jednocześnie - zjadłyśmy - po kolei, a teraz Jej Już-Wcale-Nie-Taka-Maleńkość śpi, a ja klikam).

Celem Matki był sabat matek karmiących i chustujących, 
(o tych :D)
w Cafe Po Godzinach. Znalazłam niebo matek karmiących. Taki wybór napojów, dań słodkich i konkretnych - odpowiednich dla nas, bezalkoholowych, zdrowych, świeżych i PRZEPYSZNYCH, że łolaboga! Herbata z syropem fiołkowym, lemoniada pietruszkowa i sałatka z pomarańczy, avocado, suszonych pomidorów i oliwek - genialne (sałatkę ledwo zdołałam pożreć w całości - tak była ogromna). Mrrrrrrrrrrrrr, mrrrrrr, mrrrrrrrrrrrrrr...

Tatko wypuścił się do znajomego na "męską imprezę urodzinową". Czy dla Was też brzmi to podejrzanie? ;)

Tyle na razie. A czeka nas jeszcze dzień jutrzejszy :D
Pin It Now!

7 komentarzy:

  1. Super zdjęcia basenowe :) Ja jeszcze nie dotarłam na basen z synkiem bo ostatnio gdy zabierałam córcie to on był zakatarzony. Mam jednak nadzieję, że uda mi się w końcu wybrać i zobaczyć czy jest wodolubny jak jego siostra :)
    Spotkania mam chustujących super sprawa - sama też chodziłam na takie z Emilką. Teraz niestety jakoś czasu brak i samej z dwójka dzieci to już trochę trudniej się wybrać. A żałuję tego ogromnie bo to świetny sposób na spotkania z innymi ludźmi i dziećmi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. gdy patrzę na możliwości jakie mają dzieci miejskie to żałuję że żyjemy na wsi :) (tylko wtedy)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na SDSie rzeczywiście szatnia jest okropna i system do bani. Nie wiem którą szkołę pływania wybraliście, ale Szkoła Na Fali ma zajęcia w hotelu Silver. I tam jest super fantastycznie. Niestety to jest na rondzie Uniwersyteckim i trzeba być zmotoryzowanym. Ale polecamy razem z naszymi potworami. Kamila

    OdpowiedzUsuń
  4. Ależ jesteście z mamą do siebie podobne!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku jaka Ona jest odważna!

    OdpowiedzUsuń
  6. Kamila - dzięki za info:)

    Mamoeli - zawsze myślałam, że jestem skóra zdjęta z ojca i jego ojca, ale jesteś którąś z kolei osobą, która twierdzi co innego. Hmmm...

    Jagoda, Eveleo - tak mi mówcie :D:D:D Puchnę z dumy :D

    OdpowiedzUsuń