sobota, 21 stycznia 2012

Matka-łazęga, Ojciec uziemiony i Córka konwersująca

Matka dziś zaszalała i wypuściła się w miasto, pozostawiając biedne Dziecię i samotnego na placu boju Ojca na pastwę siebie nawzajem.

A nie były to jedyne mocne wrażenia tego dnia.

Ale po kolei:

Bladym, a po prawdzie to jeszcze czarnym, świtem wybyłyśmy z Aurorą do przychodni. W przychodni istnieje wprawdzie w teorii coś takiego, jak rejestracja telefoniczna, ale w praktyce uzyskanie za jej pomocą wizyty u okulisty jest niemożliwe (jedna z rozlicznych cudowności służby zdrowia). Całe szczęście Panie Rejestratorki, kiedy widzą mnie z Jej Maleńkością w chuście, wybiegają ze swojego sanktuarium i krzyczą, żebym broń Boże w kolejce nie stała, tylko do okienka od razu :D:D:D

Tym razem kolejka wykazała się stoickim spokojem, mimo iż rejestrowałam: Młodą (do okulisty i lekarza POZ), Przemka (okulista) i siebie (POZ), a także zmieniałam lekarza pierwszego kontaktu sobie i mężowi. Tylko Pan Za Mną głośno i płaczliwie się użalał, że on tu od szóstej stoi, a ja mu sprzed nosa wszystkie numerki do okulisty sprzątnę.

Orka jak zwykle słała Pani Doktor promienne (i nieco zaślinione) uśmiechy,  a ta w nagrodę oznajmiła, że płucka są idealnie czyste (znajoma straszyła, że po Szczecinie krąży bezobjawowe zapalenie płuc, a Młoda pokasływała, więc się nastrachałam nieco) i skomplementowała Gżdacza od nosa po pięty.

Puchnę i rosnę z dumy, że wszyscy lekarze i pielęgniarki (i znajomi)  wychwalają Aurę, że taka zadbana, tak świetnie prowadzona, pogodna, przytomna, spokojna. Mrrrrrrrrrrrrrrr... Tak mi mówcie :D

Niestety u okulisty nie było już tak milusio.
Po pierwsze Młoda stwierdziła, że może dżemka to niezły pomysł i zaczęła mrużyć oczy.
Pani Doktor stwierdziła zaś, że świecenie Dziecku do oczu latarką i kładzenie na plecach jest dobrą ideą.
Aurora doszła do wniosku, że Lekarka jest głupia jak jej pomysły i rozdarła się, jak stare prześcieradło.
Mimo to zakropiono jej oczy oraz zbadano w pozycji "na ramieniu mamy", którą to pozycję Mama zaproponowała Dochtorce, jako dla Dziecięcia bardziej akceptowalną.

Dnia tego nieco później:
Spotkałyśmy się towarzysko z Kefirą i MamąHani (i Hanią, i Miłoszem).

Retrospekcja:
Dnia poprzedniego na spotkaniu organizacyjnym KK (Klubu Kangura ;) ) ustaliłyśmy niewiele. Prawdę powiedziawszy nie ustaliłyśmy nic. Za to zorientowałyśmy się trochę w sprawie kto jest kto. Mamy kilka osób zdeterminowanych, zorganizowanych i z konkretną wizją. Kilka chętnych do działania, ale niedoświadczonych. Ale niestety czasem trafia się też ktoś z kim po prostu nie da się współpracować. Bo jakby człowiek nie próbował, to On(-a) będzie miał(a) zdanie prostopadłe do reszty i każdą prostą sprawę rozmieni na milion skomplikowanych. Nam się też trafiła.

Ale nie takie rzeczy żeśmy po pijaku, o północy, ze szwagrem... No wiecie ;)

Co było do spacyfikowania - jest w trakcie pacyfikacji, a my wiedząc na czym (i z kim) stoimy możemy śmiało planować i działać.

W związku z powyższym mam przyjemność zaprosić wszystkich zainteresowanych, mamy i tatów obecnych i przyszłych, babcie, ciocie, starsze siostry, stryjków, świekry, nianie i każdego zainteresowanego chustowaniem do:
Klubu Kangura
Najbliższe spotkanie: 27 stycznia 2012 o godz. 12.00 (piątek)
w Szkole Rodzenia im. św. Joanny Beretty Molli przy ul. Rayskiego 25/2

Kontakt (jak ktoś nie chce ze mną gadać ;) ): Marta - tel.507-016-186
 
Powrót do dnia bieżącego:
Hania z Aurorą leżały na kocu, a Miłosz krążył w pobliżu (wyraźnie zafascynowany Młodą, a zwłaszcza operacją zmiany pieluchy), kiedy Jej Maleńkość, mająca dotąd inne dzieci w głębokim poważaniu zaczęła doń gugać jak najęta. Następnie zaśmiawszy się dźwięcznie do MamyHani zaczęła wciągać do konwersacji starszą kocową koleżankę. Dusza towarzystwa rośnie mi jak nic!

A wieczorem, zakończywszy szczęśliwie operację wyparzania sprzętu i (mniej szczęśliwie) odciągania mleka (nigdy więcej ręcznie, ja chcę laktator!) śmiało nad wyraz wypuściłażem się w miasto na kobiałkowe ploty :D

To mój pierwszy poporodowy wyskok na dłużej niż godzinę. O ile Córę Ojcu powierzałam bez obawy najmniejszej, o tyle nękała mnie wizja Dziewczęcia wyjącego z głodu płaczem nieutulonym. Ale ponieważ "miasto" owo znajdowało się jakieś 10 minut drogi od domu, a wyposażeni jesteśmy w narzędzia szatana, zwane komórkowymi telefonami - zaryzykowałam, i cmoknąwszy czule Małżonka i Potomkinię rozpłynęłam się w gęstniejącym mroku.

Czas przy herbacie (Niech żyją Matki Karmiące!) mijał miło, nasiąkałam wolnością i kobiecą atmosferą, zerkając co 15 min na komórkę 
Nie rozładowana?
Może nie usłyszałam dzwonka?
Czemu tak długo nie dzwoni?
Może zadzwonić i zapytać jak sobie radzą?
Może COŚ się stało?
Jeszcze nie jest głodna?

Po trzech godzinach syta wrażeń ruszyłam w drogę powrotną.
Na naszej ulicy nie widać było służb mundurowych, ani opieki społecznej - dobrze jest!
Na podwórku nie rozlega się wycie Dziecięcia - dobra nasza.
Na klatce nie słychać klątw Małżonka - oby tak dalej.
W korytarzu cisza, nie walają się wydarte z głowy włosy, posiwiałe przedwcześnie - OK.
W pokoju cicho gada telewizor, a Dziecię moje u Ojca na klacie śpi sobie w najlepsze. W ogóle nie zauważyła, że Matki ni ma w pobliżu. A na jedzenie nie miała ochoty.

Ha! (ociekające dumą i goryczą, przemieszanymi z nadzieją na przyszłe eskapady)

Dygresja: W puli omawianych tematów znalazły się (a jakże) te najsmakowitsze, czyli o mężach/partnerach/kochankach. Po raz kolejny i nieustająco konstatuję iż mam najcudowniejszego, najlepszego, najmędrszego, najczulszego, najzdolniejszego, najzaradniejszego, najtroskliwszego, najbardziej opiekuńczego, najfantastyczniejszego i najinteligentniejszego męża we wszechświecie
.
Z innych inności: w konkursie na blog roku nie wyszliśmy z grupy startowej niestety, niemniej za wszystkie Wasze głosy serdecznie dziękuję.
I nie zapominajcie 
GŁOSOWAĆ NA ORKĘ :D

P.S. A w szczecińskim Multikinie, we środy o 12 mają seanse dla matek z dziećmi, na których podobno nie tylko jest przytłumione światło i dźwięk, nie tylko mają przewijaki, pieluszki, chusteczki, foteliki samochodowe i do karmienia, ale również CHUSTY!!! :D:D:D
Pin It Now!

3 komentarze:

  1. Podziwiam jak jesteście dobrze zorganizowani :)
    W piątek przyjdę popatrzeć jak się kanguruje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z maluchem z chuście fajnie się wszystko załatwia :)

    OdpowiedzUsuń