czwartek, 19 stycznia 2012

Azjatycka Komedia prawieRomantyczna i lew ukochany dziko memłany, a także słowa, słowa, słowa...

Czytam.
Chociaż ostatnio miejscami w których znajduję na to czas bywają:
a) komunikacja miejska
b) ławka w parku, jak przysiądę na spacerze
c) łazienka (tak, ja z tych jestem)
d) miejsce w którym akurat jem posiłek
Bo gdzie- , a zwłaszcza KIEDYindziej nie mam czasu.

Ale ostatnio pochłonęłam w tempie ekspresowym całą serię (pożyczoną od Kefiry) Claude Didierjean-Jouveau (oprócz "Nosimy nasze dziecko").




Rewelacja! Zaczytałam się. Napisane sensownym językiem i nafaszerowane faktami jak gęś kaszą. Piękne. Czytając o porodach nieco się rozkleiłam, myśląc o tym, czego nas pozbawiono (mimo, że mój poród nie był jakimś strasznym koszmarem, a jednak). Musiałam przestać czytać, bo to w parku akurat było i głupio się tak mazać na ławce. Szlak mnie trafia, jak czytam o faktach potwierdzonych badaniami, kompletnie lekceważonych przez (między innymi) polską służbę zdrowia. Żałuje, że nie przeczytałam tej serii przed porodem, bo może byłabym bardziej pewna niektórych swoich decyzji, może bardziej zdecydowanie obstawałabym przy swoim (naszym). Ale cieszę się, że przeczytałam je teraz. Bo są wspaniałe.
Polecam i zwolennikom rodzicielstwa bliskości i sceptykom i tym, co nie wiedzą o co kamon.

Nadgryzam teraz (też pożyczony od Kefiry) "Poradnik dla zielonych rodziców".

Przemogłam się, mimo że słodka Reni działa mi nieco na nerwy. Głównie za sprawą wyżej wymienionej właścicielki, bo jest to dziewczę, którego zdanie szanuję i cenię (a takich słów z ust moich za często nie usłyszycie).

I trochę poużalałam się nad sobą czytając o połogu. Bo koło mnie (po powrocie do domu) nikt specjalnie nie skakał (mąż trochę, ale głównie oboje byliśmy zaaferowani Młodą), nikt się wprowadzać nie chciał, obiadków gotowych nie dowoził, do mycia okien się nie rwał.

Nie to, żebym chciała, żeby ktoś naprawdę to robił. Czułam się nieźle, żeby nie powiedzieć rewelacyjnie, a szlak by mnie trafiał, jakby ktoś inny chciał Aurorę znów Nam zabierać, albo po kuchni mi się kręcił.

Ale zaoferować by się mogli. Wykazać zainteresowania trochę. A tu nic, a nic. Czysta bezczelność, chlip i wzdech...

Aha, z tego miejsca dziękuję Tłarosiowi, która jako jedyna złożyła ofertę pomocy technicznej, dała się wykorzystać zakupowo, a jak przyjechała, to sama sobie herbatę robiła. :D


Aurora nadal odkrywa łapki. Obserwuje nieufnie, jak jej wejdą w pole widzenia. Mlekopodajnik miętoli usilnie. Dodatkowo ruszyły dziewczęciu ślinianki i płynie rzeeeeka śliny. I wszystko jest dobre do pociamkania. Łapki, palec Taty, łapki, Leonidas, łapki, kocyk (wpakowany oburącz do paszczy!), łapki, ucho Onufrego i łapki.

Jutro jedziemy na pierwszą wizytę u okologa. Od oka, żeby nie było. Okulisty znaczy. A książeczka zdrowia ukradziona przez pielęgniarkę od ortopedy się znalazła. Odniósł tata następnego pacjenta, do którego torby pielęgniarka ją wpakowała. Tylko, kurka wodna czemu po 2 tygodniach dopiero?!?!?!

 Z innych inności - szykujemy z Inko Gni To Azjatycką Komedię nie-całkiem-Romantyczną na szczeciński konwent japonofilów "Shi: Bishoku". Jak ktoś będzie w okolicy, to zapraszam - my szykując ją turlamy się ze śmiechu.


A ja szyję namiętnie. Jak uszyję, to pokażę.

I pamiętajcie głosować - 
i na chabazie (ostatni dzwonek!)
:D
Pin It Now!

12 komentarzy:

  1. To tu takie króciutkie do poczytania http://www.polityka.pl/nauka/czlowiek/1523107,1,o-niezwykly-relacjach-doroslych-i-dzieci.read
    PS. Klikam co dzień, a Orka na 4 pozycji wciąż :( Przez tą Reni właśnie nie chce mi się tego przeczytać...

    OdpowiedzUsuń
  2. OJ, jak mi tego czytania brakuje ;-) Tego czytania na ławeczkach gdy Młody spał w wózeczku. Szybko się to skończyło, dziecię na spacerach szybko wolało świat oglądać. A teraz przeprowadziliśmy się za miasto, dojeżdżam do pracy samochodem to już nawet czytania autobusowego niet, buuuuuuuu
    Nessie

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę, że nie tylko ja mam "niespecjalny" stosunek do pani Reni. Z tym, że ona medialna więc i pewnie dzięki temu o poradniku głośniej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zazdroszcze ksiazek i juz szukam po angielsku by tata Muchomorowy tez mogl poczytac, masz racje, gdyby mialoby sie je wczesniej, decyzje np. by spac razem bylyby latwiejsze. To samo z nnoszeniem, karmieniem :) ach i nie ma ich. Ale mi na nie ochoty narobilas :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Muszę się do czegoś przyznać... Z jakiegoś powodu, którego nie umiem zwerbalizować, wyjątkową przyjemność sprawia mi czytanie nowych notek na tym blogu. I jak przeglądam listę 'podglądanych' blogów i widzę, że jest nowość na Chabaziach, to wyszczerzam się do monitora i zawsze zostawiam sobie na koniec, jako taką wisienkę na torcie :)
    No, to po dawce lizusowskiego ekshibicjonizmu ;) mogę przejść do właściwego komentarza :P Bo czytając tę notkę znalazłam tak dużo części wspólnych, że się wyszczerzam do tej pory :P bo też nie mam już teraz za specjalnie czasu na czytanie, więc też z lubością korzystam z tego, że mieszkamy już prawie za miastem i podróż komunikacją miejską, żeby cokolwiek załatwić trochę trwa :) Też czytam w łazience (a coraz częściej zdarza mi się też zamykać się w tejże i z plecami opartymi o wannę czytać, siedząc na podłodze, jako że mlekopodajnik może okazać się konieczny "Teraz!Natychmiast!" w najmniej spodziewanym momencie, a wybiegać ociekając wodą przestało mi się podobać :P). Też przeczytałam całą tę serię z Mamanii i też miałam taki kryzysowy moment przy części o porodach (my też z tego cesarskiego rodu ;) ). Teraz zabieram się za "Kryzys narodzin" ale też dość ostrożnie, bo zdążyłam przeczytać fragment o cesarkach i jakoś tak...

    Przy okazji mam pytanie - do okulisty idziecie profilaktycznie, tak z własnej, że tak to określę, woli? Czy to 'obowiązkowe' jest, jak poradnia preluksacyjna? Bo my nie byliśmy i teraz zaczęłam się zastanawiać czy nie przegapiłam czegoś...

    Pozdrawiam wieczornie :)
    Go

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajnie, fajnie... Hehe zatęskniłam za jakąś dobrą książką.

    OdpowiedzUsuń
  7. agnieszka- właśnie kupiłam "Politykę". Z konkursem niestety jakoś nie możemy się przebić na trzecie. a "Poradnik" póki co (dzięki Odynowi) mało reniasty.

    Go - zarumieniłam się po czubek nosa. Dzięki no :) Po "Kryzys" na razie nie sięgnęłam i nie wiem, czy się odważę. Chyba, że przed kolejnym porodem ;)

    A w karcie informacyjnej ze szpitala, w zaleceniach było, że kontrola okulistyczna w trzecim miesiącu. Zresztą to samo mówiła mi okulistka u której bywałam w ciąży. Ale czy obowiązkowe, to nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem z doświadczenia, że wizyta z tak małym dzieckiem u okulisty raczej niewiele da. Nie mówię oczywiście o kontroli wcześniaków, bo to zupełnie inna bajka.Byłam z synkiem właśnie gdy miał 3 miesiące (kontrolnie po wypadku samochodowym), ciężko było go zbadać bo się wił, płakał przy zakraplaniu kropelek na poszerzenie źrenic. Do tego mnóstwo dzieci ma w tym wieku zeza, który jeszcze jeszcze fizjologiczny bo mózg jeszcze się uczy koordynować gałki ocznej. Okulista poradziła mi w kwestii ogólnego zbadania wzroku wrócić gdy dziecko będzie miało rok, bo musi współpracować z lekarzem, a wcześniej to badanie niewiele znosi.Na przykład pokazywali mu płytki z trójwymiarowymi obrazkami i on pokazywał na autko czy samochód, to był dowód, ze widzi w trójwymiarze, malutkie dziecko nie potrafi pokazać paluszkiem. Łatwiej był mu zakroplić oczy etc. Teraz mam kontrolę w 20 miesiącu życia.
      Nessie

      Usuń
  8. O tej serii książek o której napisałaś nie słyszałam ale kojarzę okładki i zawsze wydawało mi się, że to są bajki hihi.

    A "Poradnik dla zielonych" wchłonęłam w dwa wieczory. Tym bardziej mnie zainteresował, że tą drugą autorkę - Magdę znam z bloga który był pierwszym blogiem w którego tak mocno wsiąknęłam. Jej blog jest od 1,5roku zamknięty ale ja jestem wśród tych szczęśliwców którzy zostali wpuszczeni :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nessie, sądzę, że gdyby była zupełnie bez sensu, to lekarze by jej nie zalecali. Nam u okulisty miło może nie było, ale znieść się dało. I wiem, że Młoda ma oczy w porządku.

    Jagoda - bajki to nie są, ale są bajeczne. Wpuszczenia zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  10. I co, udało ci się skończyć Poradnik? Podobał ci się? ;)

    p.s.
    Jagoda, miło mi :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeszcze czytam, jak skończę - napiszę w notce :)

    OdpowiedzUsuń