Na początek będzie literacko:
"Wy nie wiecie, a ja wiem
jak rozmawiać trzeba z lwem!"
Maleńka Cesarzowa gada jak nakręcona, a kiedy się śmieje (a ostatnio raczy to czynić na okrągło niemal) ma absolutnie doskonały dołeczek w lewym poliku!!! :D:D:D A wielkostopy Lew Leon po okresie obojętności został spacyfikowany przez: skopanie w koszu, potraktowanie prawym prostym z przewijaka i wymizianie podczas zabawy z Tatą (który Leona zmuszał do dziwnych podrygów i machania ogonem).
Dostaliśmy Płytkę z Twórczością Macieja Wojtyszki, którego pasjami uwielbiam. Mój namiętny romans z jego działalnością literacką rozpoczął się w II klasie szkoły podstawowej (niezreformowanej), od książeczki (wypożyczonej z klasowej biblioteczki) z serii "Poczytaj mi mamo" o Antycyponku:
"Antycyponek to takie zwierzę
Które powstaje, gdy na papierze
Namalujemy kredką lub tuszem
Z początku tylko ogromne uszy."
Był to początek fascynującej przygody trwającej do dziś, w ramach której od jakiegoś czasu poszukuję intensywnie tego dzieła. Stąd mój apel:
KTOKOLWIEK WIDZIAŁ, KTOKOLWIEK WIE!!!
Nabędę, wymienię, pożyczę, ukradnę lub wejdę w posiadanie dowolnym nielegalnym sposobem. Bo nie znalazłam nigdzie. Ani (o zgrozo!) w googlach, ani w bibliotece, ani u znajomych, ani w księgarniach, ani w żadnym znanym miejscu. Pomuuuuuuużcie. Bo pragnę bardzo.
Dostaliśmy też wykonany (prawie) jak Ćwierczakiewiczowa przykazała specjał, a mianowicie serki jabłkowe.
Przepis znałam, ale jakoś nigdy nie starczyło mi samozaparcia, bo nieco czasochłonny jest, a skutek nie wiedziałam jaki będzie.
Luuudzie! Delicje! Pychota i mniamności. Wyborne. Nie mam w sobie nic z Brzechwowego robaczka, co to wiecie "Entliczek-pentliczek...", jabłka w ogóle mogę tonami, a te serki - mrrrrrrrrrrrrrrrr...
I na tym tle pojawiła mi się refleksja okołoprezentowa. W mojej familii często jako prezenty daje się kopertę. Również dzieciom. Po za familią często dostawałam też tzw. prezenty masowego rażenia. Czyli "zawsze się przyda, a jak nie to podaj dalej".
A dla mnie najlepsze prezenty to te, które świadczą o tym, że ofiarodawca poświęcił chwilę, żeby pomyśleć o tym, co sprawi mi radość. Że coś o mnie wie, że dzielimy jakiś rodzaj wspólnoty i intymności. Że poświęcił odrobinę czasu/zachodu/wysiłku intelektualnego dla sprawienia mi przyjemności.
Nie to, żebym nie cieszyła się z podbudowania osobistego budżetu, a prezent taki jest o niebo lepszy niż prezent nietrafiony. Ale emocja już jednak nie ta. A o emocje tu chyba chodzi. Szelest odwijanego/zdzieranego przemocą papieru (zdzieranie uważam za dowód niepohamowania, trwonienie chwili i barbarzyństwo, jednak niekiedy praktykuję), chwila oczekiwania i zaskoczenie, błysk w oczach :D. Ech... Pin It Now!
masz rację z prezentami, kasa to pójście na łatwiznę, ale zawsze lepsza niż kolejne skarpetki
OdpowiedzUsuńhttp://chomikuj.pl/KotaDivine/Antycyponek0001,526245373.pdf
OdpowiedzUsuńEnjoy :)) (teraz można zacząć mnie wychwalać pod niebiosa ^^)
I.
jak pojadę do domu to poszukam :) molestuj w okolicy Świąt :) miałam antycyponka ;)
OdpowiedzUsuńDzięki Ci o I.!!! Huraaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa :D:D:D
OdpowiedzUsuńAmelio, dzięki - już mam :D
cóż, zapomniałam jaką I. ma skuteczność ;) ale i tak poszukam, sama sobie to obiecuję od dawna ;) może będę miała w końcu motywację ;)
OdpowiedzUsuń